[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Letnia sukienkaDelphine była ściśle przewiązana fartuszkiem.Dziewczyna stała namałym stołeczku przy kuchence, mieszając w garnku, z którego unosiłasię para i przyjemny zapach.Odwróciła się i uśmiechnęła do Dimity. Chodz, spróbuj, sama ją gotowałam! To grochowa z szynką. Moja mała kuchareczka.Zwietnie ci idzie  pochwaliła jąCeleste, obejmując ramieniem biodra córki i mocno ją przytulając.Dimity posłusznie wypiła zupę z łyżki.Pomyślała, że byłaby dużo smaczniejsza, gdyby dodać do niej świeżych liści laurowychi wykorzystać wodę, w której gotowała się szynka.Ale uśmiechnęła siętylko i przyznała, że zupa jest smaczna. Ja też umiem gotować, wiesz?  wtrąciła lodie. Niedawnozrobiłam krakersy serowe.Tatuś powiedział, że nigdy w życiu nie jadłlepszych. Tak, tak.Były wspaniałe.Mam szczęście, że moje córki są takieutalentowane  rzuciła uspokajająco Celeste.Odgarnęła lodie czarnewłosy z czoła i złożyła na nim całusa. A teraz przestań się popisywaći przynieś talerze na zupę. Powiedziała to łagodnie, ale lodieskrzywiła się, wykonując polecenie.Dimity sączyła wodę, przycupnięta na brzegu krzesła.Męczyło jąpoczucie, że powinna im jakoś pomóc, ale kiedy spróbowała, długie,eleganckie ręce Celeste odepchnęły ją z powrotem na krzesło. Siedz spokojnie.Jesteś naszym gościem! Masz tylko jeśći dobrze się bawić  powiedziała z naciskiem.Słysząc jej silny akcent, Dimity chciała zapytać, skąd pochodzi.Może z jakiegoś dalekiego miejsca, na przykład z Kornwalii, czy nawetSzkocji.Charles przyszedł do domu w chwili, kiedy na stole pojawiła sięzupa.Był potargany, miał zaróżowione policzki i spalony grzbiet nosa.Odłożył swoją płócienną torbę i zamyślony osunął się na krzesło.Celestei Delphine wymieniły spojrzenia, których znaczenia Dimity nie potrafiłaodczytać.Kiedy podniósł na nie wzrok, przez chwilę wyglądał tak, jakbynie wiedział, kim są.Zapadła cisza.Ale zaraz potem mrugnąłi uśmiechnął się. Prawdziwa rewia piękności  mruknął. Czegóż więcej mógłbypragnąć mężczyzna po powrocie do domu?  Jego córki uśmiechnęły się,ale Celeste jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niego baczniez wyrazem skupienia na twarzy. No właśnie, czegóż?  powiedziała cicho, a pózniej wzięła łyżkęwazową i zaczęła rozlewać zupę.Na widok Dimity oczy Aubreya rozbłysły. O! Mitzy.Jak miło, że do nas dołączyłaś.Mam nadzieję, żerodzice wytrzymają bez ciebie kilka godzin?  Dimity skinęła głową, zastanawiając się, czy powinna sprostować, że ma tylko matkę. Mój ojciec zginął na morzu  wyrwało jej się.Potwornie zawstydzona patrzyła, jak twarz Celeste się zachmurza. Biedactwo! To wielka tragedia dla kogoś w tak młodym wieku!Na pewno straszliwie za nim tęsknicie, ty i twoja biedna matka powiedziała, pochylając się ku Dimity.Chwyciła ją za ramię i wbiła w nią swoje niesamowite oczy.Dimity nie spodziewała się takiej reakcji. O ile mi wiadomo, zginął namorzu , pomyślała.I skinęła głową bez słowa.Zachowała dla siebie, żeValentina wpada we wściekłość na każdą wzmiankę o jej ojcu. Jak sobie radzi twoja matka? Och, kobiecie samotniewychowującej dziecko musi być ciężko na takiej prowincji.Nicdziwnego, że zawsze jesteś taka&  ugryzła się w język. No dobrze.W takim razie opowiedz nam o swojej matce.Jak ma na imię? Valentina  odpowiedziała Dimity sztywno.To był ostatni temat,na który miała ochotę rozmawiać.Nie przychodziło jej do głowy nicwięcej, co mogłaby powiedzieć o swojej matce.Zapadła długa, znaczącacisza, a Dimity z nerwów zaschło w gardle.Poczuła, że balansuje nakrawędzi katastrofy. Jest Cyganką.Pochodzi z cygańskiej rodzinyz bardzo, bardzo daleka.Robi lekarstwa i amulety z ziół oraz różnychinnych składników i wszystkiego mnie uczy.Ludzie we wsi udają, że jejnie wierzą, ale prędzej czy pózniej wszyscy przychodzą, żeby coś kupićalbo o coś zapytać.Moja matka jest naprawdę wyjątkowa  mówiła,a chociaż ani razu nie skłamała, miała wrażenie, że kłamstwo oplata jąniczym gęsta pajęczyna.Pomyślała, jak wspaniale byłoby, gdybyprawdziwa Valentina odpowiadała temu opisowi. Zielarka  powiedział Charles, wpatrując się w nią.Czuładotkliwie, że wpadające przez okno słońce oświetla jej twarz i nie magdzie uciec przed jego spojrzeniem. To fascynujące& Nigdy niepoznałem prawdziwej zielarki.Muszę zajść do was któregoś dnia i sięprzedstawić. O nie! Proszę!  krzyknęła Dimity, zanim zdążyła siępowstrzymać. A dlaczego nie, u licha?  zapytał z uśmiechem.Dimity niewiedziała, co odpowiedzieć, więc siedziała zrozpaczona ze wzrokiem wbitym w swój talerz i aż podskoczyła, kiedy poczuła na przedramieniujego grube, silne palce.Zacisnęły się na nim, a Dimity przeszyłdreszcz. Nie martw się, Mitzy  rzekł cicho. Mało co mnie szokuje. Co to znaczy, tatusiu?  zapytała szybko zaciekawiona lodiei wyglądała na lekko zawiedzioną, kiedy Charles ją zignorował.Po zupie Celeste wyjęła z piekarnika okrągły placek i rozkroiła go,ukazując mieloną jagnięcinę i całe migdały.Ciasto było słodkie, cienkiei kruche.Dimity nigdy w życiu nie jadła nic lepszego, a kiedy topowiedziała, Celeste zaśmiała się. Może ty i twój naród jesteście mistrzami ziół, ale my jesteśmymistrzami przypraw.To bastela.Czujesz w niej cynamon, mielone ziarnakolendry, gałkę muszkatołową i imbir.To bardzo marokańskie danie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •