[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do kogo mogłabym wysłać list? Niemam kochanka, który czekałby na mnie w parku.Nie mam już męża.Mojanajlepsza przyjaciółka mieszka w tej samej klatce.Pisać do mężczyzny, którego wymyślę.Do mężczyzny, który będzie mniesłuchał.Komputer cały czas czekał z otwartą paszczą.Iris kupiła go dzień po ichprzyjezdzie do Megeve.Jeżeli położę palce na klawiaturze, obetnie mi je.Zaśmiała się nerwowo i zadrżała.- Kupiłaś go za pieniądze zarobione na tłumaczeniach? - wymruczał Philippedo ucha Jo, która gwałtownie poczerwieniała.Iris zajęta była rozpalaniem ogniaw kominku. Jestem zachwycony moją nową współpracownicą - dodał, prostującsię.- Przy kontrakcie z Massipowem dzięki tobie uniknęliśmy poważnegobłędu".Staję się właśnie królową kłamstwa i udawania - pomyślała Jo.Tłumaczeniekontraktów dla Philippe'a jeszcze ujdzie, ale gdyby wydawnictwo od AudreyHepburn zaproponowało jej nową książkę, a promotor chciałby przeczytać jejpracę, nie byłaby już w stanie wszystkiemu podołać i musiałaby znalezć jakiegośmurzyna.Wybuchnęła stłumionym śmiechem.Iris odwróciła się - Czy to, coopowiada Philippe, jest takie śmieszne? Może razem się pośmiejemy.".Jowybąkała przeprosiny.Coraz lepiej czuła się w towarzystwie Philippe'a.Nie bylisobie jeszcze bliscy i prawdopodobnie nigdy nie będą.Philippe nie nastrajał anido nadmiernej swobody, ani do zwierzeń, lecz bardzo dobrze się rozumieli.Sąludzie, których wzrok czyni lepszym.Bardzo rzadko się ich spotyka, nie wolnoich jednak przegapić.W padającym na nią nieraz spojrzeniu Philippe'a była jakaśłagodność, jakaś zdziwiona czułość.Zwykle ludzie patrzą na mnie po to -pomyślała - żeby czegoś ode mnie żądać lub coś mi zabrać.Philippe natomiastdaje.I pod jego życzliwym okiem wzrastam.Może pewnego dnia zostanie moimprzyjacielem?Promień słońca zgasł i ociekacz już nie błyszczał.Kuchnia pogrążona była wzimnym, smutnym styczniowym świetle.Josphine westchnęła, musi posprzątać,żeby stworzyć sobie przestrzeń do pracy.Niedługo zabraknie jej miejsca.Gdy przesunęła stół kuchenny, znalazła czerwony trójkąt.Zsunął się za toster.Schyliła się, złapała palcami kartkę, obróciła ją raz i drugi, zamknęła oczy icofnęła się w czasie.Lipiec zeszłego roku.Antoine przyjeżdża zabraćdziewczynki na wakacje.Ona krzyżuje ręce na progu.Zagryza wargi, aby nieokazać swoich uczuć.Krzyczy: Wesołych wakacji, moje skarby, bawcie siędobrze".Przyciska wargi palcami, żeby się nie rozpłakać.Słyszy tupot nógzbiegających po schodach.Nagle rzuca się i biegnie na balkon.Pochyla się.Widzi wystający z samochodu łokieć w czerwonym bawełnianym rękawku.Czerwony łokieć Mylene.A Antoine wkłada walizki do bagażnika, popychajedną, przesuwa drugą, jak dobry ojciec rodziny wyjeżdżającej na wakacje.Jojak rażona piorunem w ułamku sekundy pojmuje, że to koniec.Mężczyznaukłada walizki w bagażniku, łokieć w czerwonym rękawku wystaje, kobieta nabalkonie patrzy.Związek rozpada się, a kobieta na balkonie ma ochotę skoczyćw przepaść.Josphine targa na strzępy czerwony trójkąt i wyrzuca go do kosza.To także moja wina.Nudziłam go swoją miłością.Wlałam swoje serce w jegoserce.Aż do ostatniej kropli.Napełniłam je.Nie istnieje wyłącznie miłość,istnieje także polityka w miłości, mawiał Barbey d'Aurevilly.Podniosła wzrok na zegar i wykrzyknęła: siódma! Myślała od czterechgodzin.Cztery godziny uleciały z szybkością dziesięciu minut! Dziewczynkizaraz wrócą ze szkoły.Lekcje kończyły się o wpół do siódmej.Nie przygotowała kolacji.Wyjęła garnek, napełniła go wodą, wrzuciła do niej ziemniaki, obiorę je, jaksię ugotują, wyjęła sałatę z lodówki, opłukała ją, nakryła do stołu, przywołała siędo porządku, nie panikuj, dasz radę, pisarz nie musi być inteligentny, powinienumieć wyrazić to, co czuje, znalezć słowa, które oddają uczucia do kogochciałabym napisać list? Uwodzić pisząc, uwodzić mężczyznę, nikogo nie chcęuwodzić, na tym polega mój problem, uważam, że jestem brzydka, gruba, mimoże zrzuciłam parę kilo.Zaczęła robić sos vinaigrette, oliwa słonecznikowa luboliwa z oliwek, jak dostanę pieniądze za książkę, będę kupować wyłącznie dobrąoliwę z oliwek, z pierwszego wytłoku na zimno, tę najdroższą, która wygrałamasę konkursów, pieniędzy nie będzie mi już brakowało, pięćdziesiąt tysięcyeuro, mimo wszystko ci wydawcy są nienormalni, naprawdę schudłam czy zleodczytałam wynik na wadze, jutro znowu się zważę, Erek i Enida, co za pięknahistoria, jaki to dobry pomysł zacząć powieść od ślubu, a następnie badaćtrwałość pożądania, odwrotnie niż zazwyczaj w bajkach, dlaczego trzeba byćszczupłą, żeby podobać się mężczyznom, w XII wieku kobiety były jak szafydwudrzwio-we, musiały być tłuste, czy moja bohaterka będzie potężna, czyuczynię ją kruchą, w każdym razie będzie piękna i lśniąca od olejków, dokładniewydepilowana za pomocą paseczków nasączonych smołą, bo owłosienie było zlewidziane, a jak ją nazwę, nie powinnam dodawać za dużo musztardy dovinaigrette'u, Hortense tego nie lubi, czy w mojej książce będą dzieci? Kiedypobraliśmy się z Antoine'em, chcieliśmy mieć czwórkę dzieci, ograniczyliśmysię do dwójki, dziś tego żałuję, przesadził z tym kredytem, wziął go, nic mi niemówiąc, mógł ze mną o tym porozmawiać! A ja, naiwna, podpisałam zzamkniętymi oczami, nie przyniesie mu to szczęścia! A założę się, że ta Mylenewydaje moje pieniądze, nie znoszę jej, chciałabym, żeby wypadły jej włosy,żeby wypadły jej zęby, żeby straciła linię, żeby straciła.A jak wymyśla sięimiona i nazwiska? Eleonora.nie, zbyt przewidywalne.Emma, Adela, Róża,Gertruda, Maria, Bogumiła, Cecylia, Sybilla,Florencja.A on? Ryszard, Robert, Eustachy, Baldwin, Arnold, Karol,Teodoryk, Filip, Henryk, Gwibert.A dlaczego miałaby mieć tylko jednegokochanka, nie jest taka głupiutka jak ja! Albo jest tak samo głupiutka i odnosisukces.mimo woli! To byłoby śmieszne, dziewczyna, która marzy jedynie ozwykłym szczęściu i którą wciąga sukces, sława i bogactwo, bo wszystko, czegosię dotknie, zamienia się w złoto! Na początku powieści chce zostać zakonnicą,lecz rodzice się nie zgadzają.i musi wyjść za mąż.Za bogatego szlachcica, bonależy do rodziny ziemiańskiej, zrujnowanej przez wojny lokalne, która nie byław stanie utrzymać swoich ziem i straciła je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]