[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poinformuj ten swój Komitet, że cię nienawidzę, nie mogę znieść twojejobecności.- Nikogo nie obchodzi, czy mnie nienawidzisz czy uwielbiasz -powiedział Peter zmęczonym głosem.- I nikt mnie nie zastąpi, nie licz na to.- Co chcesz przez to powiedzieć?- 201 -SR - Chcę przez to powiedzieć, że nikt mnie tu nie przysłał.Dla Komitetujesteś tak zwaną stratą uboczną, a straty uboczne to na wojnie zupełnie normalnarzecz.Komitet nie będzie zawracał sobie tobą głowy i angażował własnych sił,żeby cię ratować.Genevieve przeszedł dreszcz.- Nie jesteś  siłą" Komitetu?- Jestem agentem na urlopie.Mogę robić z moim czasem, co mi siępodoba.Nawet zabójcy muszą czasami odpoczywać.Mamy naprawdędoskonałe warunki pracy, o czym informuję uprzejmie, gdyby przyszło ci kiedyśdo głowy zmienić zawód.Poczuła, że traci grunt pod nogami.Nie była przygotowana na tak nagłązmianę perspektywy.Jeśli chciała być uczciwa, musiała teraz radykalnie zrewi-dować swoje dotychczasowe poglądy.- Byłeś jedyną osobą, jaką kiedykolwiek miałam ochotę zabić -powiedziała cicho.- Byłem? Już nie chcesz mnie zabić? To pewien postęp.- A więc przyjechałeś tutaj z własnej, nieprzymuszonej woli? Dlaczego?Tylko nie mów mi, że miłość cię przygnała.Już wiem, że nie jestem kobietą ztwoich snów.Genevieve widziała, jak Peter się uśmiecha.- Nie możesz tego.zapomnieć, prawda? Dokuczyły ci moje słowa? Miałydokuczyć.Gdzie spędziłaś ostatnie trzy lata? W klasztorze? Masz pomysłowośćseksualną godną zakonnicy.- Nie chciałam spać z tobą.- Jasne, że nie.Chciałaś, żebym cię namówił, sprowokował.- Nienawidzę cię - syknęła.- Wiem, dlaczego tu przyjechałeś.Dlaczegowyciągnąłeś mnie z pułapki.Uznałeś, że jeszcze za mało się nade mną znęcałeśi chciałeś dokończyć dzieła.- 202 -SR - Tak jest - przytaknął skwapliwie uprzejmym tonem.- A teraz zamknijsię już i śpij albo cię zaknebluję.Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żebyratować ci życie, w każdym razie lepiej mi to ratowanie pójdzie, jeśli będęwyspany.- Nie zapytałam cię jeszcze.- Na litość boską, Genny, zamknij się wreszcie.Nie zmuszaj mnie, żebymsam cię uciszył.Uciszyła się.Nie dlatego, że przestraszyła się pogróżki, którą gotów byłwprowadzić w czyn.Nazwał ją Genny.Tak zwracał się do niej tamtej nocy nawyspie.I to był szok. Genny".Od dawna nikt jej tak nie nazywał.Tylko on.To zdrobnienie kojarzyło się z czułością i poczuciem bezpieczeństwa.Jakiepoczucie bezpieczeństwa? Przy Jensenie? Który codziennie igrał ze śmiercią?Nie powinna się rozczulać tym jego  Genny" i nie powinna przyzwyczajać siędo tego zdrobnienia.Ktoś taki jak on długo nie pożyje.Ona też długo nie pożyje, jeśli nie pozwoli mu się wyspać.Jej nie chciałosię spać.Nie mogłaby teraz usnąć.Zbyt zajmował ją facet leżący na sąsiednimłóżku.Nie rozumiała tego, nie próbowała zrozumieć.Nie rozumiała swoichreakcji i nie rozumiała Petera.Mogła tylko leżeć ze wzrokiem wbitym w sufit iczekać.Usnęła.Peter był niemal pewien, że Genevieve nie zamknie się przez całąnoc.Ta kobieta miała gadane.To pewnie skrzywienie zawodowe każdegoprawnika, myślał.On nie chciał rozmawiać.W każdym razie nie z nią.I nieteraz.Nie potrafił zrozumieć, dlaczego powiedział, że przyjechał do Stanów zwłasnego wyboru.Byłoby lepiej, gdyby trwała w przekonaniu, że znalazł siętutaj z konieczności.Co zresztą było prawdą.Coś kazało mu przyjechać,wydobyć Genevieve z lap Van Dorna, ratować przed najgorszym.Nie wiedziałtylko, co to było, jaka siła pchała go do działania.- 203 -SR Sumienie mógł wykluczyć.Sumienie to luksus, na który on nie mógłsobie pozwolić.Mógł też wykluczyć seksualne talenty Genevieve.Obraził ją,mówiąc, że nie jest nadzwyczajna.Bała się go.Nie lękała się, że ją skrzywdzi,ale że znowu pójdą razem do łóżka.%7łe znowu będzie go pragnęła, że sięodsłoni.Dlatego powiedział, że wcale go nie interesuje, że jest zupełnieprzeciętna.Chciał ją w ten sposób uspokoić, a sprawił jej ogromną przykrość.Znowu zachował się jak skończony prostak.Wrażliwy prostak.Ledwie się spotkali, musieli się rozstać.To był jeden z tych niemiłychfaktów życia.Część jego pokuty.Powiedział jej prawdę.Seks nie był wcalenadzwyczajny.Ot, dwa połączone ciała wykonujące odpowiednie ruchy.AleGenevieve to było coś więcej niż seks.Spojrzał na nią w mroku.Zeszczuplała trochę w ciągu minionych tygodni.Szkoda, lubił te niemodne krągłości.Ale z drugiej strony może to i lepiej.I takza bardzo zaprzątała jego myśli.Kiedy pojechał do supermarketu, z rozmysłemwybrał proste, mało efektowne ciuchy, żeby gorzej się prezentowała.Pomyliłsię okropnie, bo wyglądała w zwykłych dżinsach i zbyt obszernym T-shircieślicznie.Mógłby ubrać ją w burkę, jak to sama zasugerowała złośliwie, a i taknadal by jej pragnął, nadal by mu się podobała.Nie możesz jej mieć, powtarzał sobie.Ona nie jest dla ciebie.Raz jużprzez nią spieprzyłeś zadanie.A jej samej przyczyniłeś dość cierpień wrekordowo krótkim czasie.Zostaw ją w spokoju.Przynajmniej tyle powinieneśdla niej zrobić.Napomnienia kierowane pod własnym adresem niewiele dawały.Ba, nieodnosiły żadnego skutku.Nie mógł zasnąć, chociaż uciszał ją, twierdząc, żemusi się przespać.Potrafił działać niezwykle sprawnie, prawie nie śpiąc.Wystarczały mu krótkie drzemki.Wytrzyma do końca tygodnia.Niech miniedwudziesty kwietnia, krytyczna data.Potem będzie mógł odpocząć.Uciszał ją,bo chciał, żeby to ona zasnęła i zostawiła go wreszcie sam na sam z jegomyślami.- 204 -SR Znowu się pomylił, bo cały czas czuł jej obecność.Słyszał jej każdyoddech, rejestrował każdy ruch.W końcu musiał się odwrócić plecami, żeby nanią nie patrzyć.Jutro zabierze ją do Kanady.Miał już upatrzone bezpieczne schronienie.Początkowo myślał o północnej Kalifornii.Mogliby zatrzymać się u jegostarego przyjaciela.Mógł zawsze liczyć na pomoc Bastiena.Genevieve byłabypod najlepszą opieką, jaką można sobie wymarzyć.Po namyśle zrezygnował ztego pomysłu.%7łona Bastiena była w ciąży.W pobliżu mieszkali teściowie,którzy spędzali większość czasu z młodymi.Nie chciał narażać ich wszystkichna niebezpieczeństwo, a pojawienie się Genevieve Spenser oznaczałoniebezpieczeństwo.Nie, postanowił w końcu zwrócić się do kogoś innego, do ludzi, którzy teżpotrafią jej strzec, nie dopuszczą, by stało się coś złego.A on dotrzymaobietnicy danej madame Lambert i będzie trzymał się z daleka od Harry'ego VanDorna.Harry był przekonany, że on nie żyje.Bardzo dobrze.Gdyby wiedział, żePeter zszedł z pokładu, zanim jacht został unicestwiony, poruszyłby niebo iziemię, żeby go znalezć.Harry Van Dorn był groznym, bezwzględnym wrogiem.Peter znał go ażnazbyt dobrze i wiedział, do czego jest zdolny, kiedy wpadnie we wściekłość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •