[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jeśli już ktoś posunął się takdaleko, by się rozebrać, zawsze robił to w ciemności.Zerknęła na Zefa.Wyobraziła sobie, że stoi nagi w jasnym świetle dnia, nie czuje potrzeby ukryciaczegokolwiek i nie spodziewa się, by dziewczyna cokolwiek przed nim ukrywała.- Najlepiej przyrządzić je na ogniu - powiedziała, chcąc wypełnić ciszę słowami - smażyć parę minutna gorącym ogniu.Ale zastanawiam się, gdzie mielibyśmy go rozpalić.Jak dostrzegą dym, zaraz się tupojawią.Wiedziała, że może pojawić się nawet cała jednostka ochotniczej straży pożarnej dowodzona przezwujka Jamiego, Billa.- Mam kuchenkę spirytusową - powiedział Zef.- Czasem się przydaje.Przyniosę ją.I patelnię.Cojeszcze będzie nam potrzebne?Wtedy ona wskazała ręką swoją torbę.- Mam masło, cytrynę, sól i pieprz.Niczego więcej nie trzeba.Zef skinął głową i odwrócił się.Gnany głodem, puścił się biegiem w stronę jachtu.Sposób, w jakiwiązał sarong, sprawiał, że nogi mogły poruszać się swobodnie.Stella patrzyła na napinające sięmięśnie jego łydek i pleców.Miał90 ciało mężczyzny, nawet jeśli rozwiane włosy i niedbały sposób poruszania się sprawiały, że wyglądałna chłopca.Gotowali w cieniu, pod rozkołysanymi gałęziami rzewni.Płatki białego mięsa zwijały się ipodskakiwały na rozgrzanym maśle.Morskie powietrze nasyciło się zapachem cytryny i spalanegospirytusu.- Jak długo tu zostaniesz? - Musiała o to zapytać.Chciała wiedzieć, kiedy przyjdzie czas pożegnania.- Powinienem wkrótce odpłynąć - odparł.- Naprawiłem już samoster.Mam spotkać się z Bakti wNowej Zelandii.Muszę się tam dostać.- Ile czasu zajmie ci ta podróż? - Stella starała się, by jej głos brzmiał beztrosko i naturalnie.- Muszę wyruszyć jutro.Najdalej pojutrze.Milczeli oboje.Tłuszcz skwierczał na patelni.Wreszcie Zef powiedział:- Może pojedziesz ze mną? Bakti nie miałaby nic przeciwko temu.Potem cię tu przywiozę - za kilkatygodni.Akurat zdążysz do szkoły.Stella roześmiała się.- Mówię poważnie.Pokręciła głową.Czy on naprawdę myślał, że mogłaby po prostu wyruszyć z nim na morze jegojachtem? - zastanawiała się.- Mam sporo rzeczy do zrobienia.Muszę się spakować.Spojrzała na niego.Pewnie myśli, że jestem starsza - powiedziała sobie w duchu.Ludziom często taksię wydaje, bo jestem wysoka.- Mam dopiero szesnaście lat.- Szesnaście.- powtórzył Zef.- Ja w tym wieku już mieszkałem sam.Bakti przeniosła się do innej94 aśramy.A ja zostałem w Goa.- Popatrzył na jacht.- Wtedy właśnie poznałem Wolfganga.Szukałkogoś, kto zaopiekowałby się jego dziećmi.Jego żona, Lotte, miała zapalenie wątroby.Była poważnie chora.Zamieszkałem z nimi.Mieli sześcioro dzieci.Trzy dziewczynki i trzechchłopców.Najmłodsze, Nina, było całkiem maleńkie.Mówiąc to, przesiewał piasek między palcami.Kiedy wspomniał imię dziecka, ucichł, jego rękazawisła w powietrzu.Uśmiech na sekundę pojawił się na jego ustach, ale szybko znikł.- Coś się wydarzyło w Niemczech i pewnego dnia wyjechali.Opiekowałem się łodzią, na wypadekgdyby wrócili.Wolfgang mówił, że wrócą.Miałem nadzieję, że wrócą, bo było mi z nimi dobrze.Naprawdę tęsknię za dziećmi.-Jego głos stał się miękki.Stella wyobraziła sobie Zefa otoczonegogromadką jasnowłosych dzieci, z niemowlęciem na ręku.- Czekałem prawie rok.Mieszkałem nałodzi.Ale nie przyjechali.Więc wypłynąłem.Dlatego tu jestem.- Nie odpływaj jutro.- Słowa same wymknęły się z jej ust.- Chcę tu przyjść jeszcze raz.- Będziesz musiała - rzekł Zef.- Jeszcze nie napisałem pożegnalnej kartki.Stella uśmiechnęła się.Ogarnęła kolana ramionami i przyciągnęła je do ciała.Jeszcze jedna wizyta -powiedziała sobie - a potem wszystko się skończy.Będzie taką samą dziewczyną jak do tej pory.Dziewczyną Jamiego.Dziewczynką Williama.Jeszcze jedna wizyta.To niewiele.Ale jednocześnie - wiedziała o tym - bardzo wiele, wszystko.Dar, który pozostanie z nią na zawsze,szept jej serca przypominający szum spokojnego morza.5Promienie słońca odbijały się na wypolerowanym kuchennym stole, gdzie obok dymiącego dzbanka zherbatą leżała otwarta, oprawiona w tkaninę książka z przepisami.92 Ostre poranne światło uwypuklało starannie napisane słowa na pożółkłych stronach.Grace siedziałana stołku, pochylając się nad zapiekanką z mięsa, owiniętą w plastikową torebkę, i trzymaną w ustachsłomką odsysała ostatnie pęcherze powietrza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •