[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Książę Andrzej znajdował się podczas bitwy u boku generała austriackiego Schmidta, któ-ry poległ w tym starciu.Koń pod księciem został ranny, a jego samego kula lekko drasnęła wrękę.W dowód szczególnych względów naczelnego wodza został wysłany z wiadomością otym zwycięstwie do dworu austriackiego, znajdującego się już nie w Wiedniu, któremu za-grażały wojska francuskie, lecz w Brnie.W nocy po bitwie, wzburzony, ale niezmęczony(mimo niezbyt silnej z pozoru budowy książę Andrzej mógł przecie znosić fizyczne zmęcze-nie o wiele lepiej niż najsilniejsi ludzie), książę Andrzej przybył konno do Kutuzowa doKrems z meldunkiem od Dochturowa i zaraz tej samej nocy został wyprawiony jako kurier doBrna.Wysłanie w charakterze kuriera stanowiło ważny krok do awansu, nie licząc odznaczeń.Noc była ciemna, gwiazdzista, droga czerniała na bielejącym śniegu, który spadł wczoraj,w dniu bitwy.Książę Andrzej pędził pocztową bryką.Roztrząsając wrażenia minionej bitwy,129 to znowu z radością wyobrażając sobie, jakie wrażenie wywoła wieść o zwycięstwie, wspo-minał, jak go żegnali naczelny wódz i koledzy, miał uczucie człowieka, który po długim cze-kaniu osiągnął wreszcie początek upragnionego szczęścia.Gdy tylko zamykał oczy, w uszachrozlegała się strzelanina karabinowa i armatnia, która zlewała się z turkotem kół i z poczu-ciem zwycięstwa.To znowu zaczynało mu się majaczyć, że Rosjanie uciekają, a on sam po-legł, lecz budził się spiesznie, szczęśliwy, jakby na nowo się dowiadywał, że nic podobnegosię nie zdarzyło, że, przeciwnie, Francuzi uciekli.Znowu sobie przypominał wszystkie szcze-góły zwycięstwa, swe spokojne męstwo podczas bitwy i zasypiał uspokojony.Po ciemnej,gwiazdzistej nocy nastał jasny, wesoły ranek.Znieg tajał w słońcu, konie biegły rączo, naprawo i na lewo mijał obojętnie coraz nowe lasy, pola, wsie.Na jednej stacji dogonił tabor rannych Rosjan.Rosyjski oficer prowadzący transport, roz-party na wozie jadącym z przodu, coś wykrzykiwał wymyślając ordynarnie żołnierzowi.Nadługich niemieckich furgonach trzęsło się po kamienistej drodze po sześciu i więcej bladych,obandażowanych i brudnych rannych.Niektórzy z nich rozmawiali (słyszał mowę rosyjską),inni jedli chleb, ciężej ranni w milczeniu, z łagodnym, bolesnym, dziecięcym zainteresowa-niem patrzyli na pędzącego kuriera.Książę Andrzej kazał stanąć i zapytał żołnierza, w jakiej bitwie zostali ranni. Onegdaj nad Dunajem  odpowiedział żołnierz.Książę Andrzej wyjął sakiewkę i dałżołnierzowi trzy złote monety. Dla wszystkich  dodał zwracając się do oficera, który podchodził. Wydobrzejcie,chłopcy  zwrócił się do żołnierzy. Mamy przed sobą dużo do zrobienia. Jakie nowiny, panie adiutancie?  zapytał oficer, widać pragnąc się rozgadać. Dobre! Naprzód!  krzyknął do pocztyliona i pocwałował dalej.Już było zupełnie ciemno, kiedy książę Andrzej wjechał do Brna i ujrzał, że otaczają gowysokie domy, światła sklepów, okien domów i latarni, grzmiące po jezdni piękne powozy icała ta atmosfera dużego, ruchliwego miasta zawsze tak pociągająca dla wojskowego, któryprzybył z obozu.Pomimo szybkiej jazdy i bezsennej nocy książę Andrzej, zbliżając się dopałacu, czuł się jeszcze bardziej rześki niż wczoraj.Tylko oczy błyszczały gorączkowym bla-skiem, a myśli następowały po sobie z niezwykłą szybkością i wyrazistością.Znowu przed-stawił sobie żywo wszystkie szczegóły bitwy, już nie w bezładzie, lecz uporządkowane, wzwartym skrócie, jak w wyobrazni już je przedstawiał cesarzowi Franciszkowi.%7ływo sobiewyimaginował okolicznościowe pytania, jakie mogą mu zadać, i odpowiedzi, jakich na nieudzieli.Mniemał, że natychmiast zostanie przedstawiony cesarzowi.Ale przed główny pod-jazd pałacu wybiegł doń urzędnik, a gdy poznał w nim kuriera, odprowadził go do innegopodjazdu. Z korytarza na prawo, tam Euer Hochgeboren228znajdzie dyżurnego fligiel-adiutanta oświadczył mu urzędnik. On zaprowadzi do ministra wojny.Dyżurny fligiel-adiutant, który przyjął księcia Andrzeja, poprosił go, by poczekał, a samposzedł do ministra wojny.Po pięciu minutach fligiel-adiutant powrócił i, ze szczególnymiwzględami pochylając się i puszczając przodem księcia Andrzeja, wprowadził go przez ko-rytarz do gabinetu, w którym pracował minister wojny.Swą wyszukaną uprzejmością fligiel-adiutant, jak się zdawało, chciał się odgrodzić od prób poufałości ze strony rosyjskiego adiu-tanta.Uczucie radości znacznie w księciu Andrzeju osłabło, kiedy się zbliżał do drzwi gabi-netu ministra wojny.Poczuł się znieważony, a to uczucie zniewagi przeszło natychmiast, nie-dostrzegalnie dla niego samego, w uczucie wzgardy na niczym nie oparte.Jednak wynalazczyumysł natychmiast mu podpowiedział, z jakiego punktu widzenia ma on prawo gardzić za-równo adiutantem, jak i ministrem. Na pewno im się wydaje, że łatwo jest odnosić zwycię-stwa nie wąchając prochu!  pomyślał.Oczy jego zmrużyły się wzgardliwie, ostentacyjniewolno wszedł do gabinetu ministra wojny.Uczucie to jeszcze bardziej się spotęgowało, kiedy228Wasza wielmożność.130 zobaczył ministra wojny siedzącego przy dużym biurku i przez dwie pierwsze minuty niezwracającego uwagi na przybysza.Minister wojny opuścił swą łysą głowę z posiwiałymiskroniami między dwie woskowe świece i czytał papiery robiąc uwagi ołówkiem.Kończyłczytać nie unosząc głowy, gdy się otworzyły drzwi i rozległy się kroki. Proszę to wziąć i przekazać  rzekł minister wojny do swego adiutanta podając mu pa-piery i jeszcze nie zwracając uwagi na kuriera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •