[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spoj-rzałam na niego ponuro i owinęłam się kocem.Znów poruszyłsię błyskawicznie, złapał kolejną wełnianą kapę i rzucił ją podmój tyłek, zanim zdążyłam usiąść.Sam usiadł na krześle na-przeciwko.Fiona wyszła, a znak w oknie został wyłączony.Księgarnię Barronsa zamknięto na noc.- Powiedz mi - zażądał.Opisałam, co widziałam.Jak wcześniej, zadawał mi kolej-ne pytania, każąc opisywać najmniejsze szczegóły.Tym razembył bardziej zadowolony z mojej spostrzegawczości.Nawet jasama czułam, że miałam wyjątkowo wyostrzone zmysły, aleteż, kiedy człowiek po raz pierwszy w życiu widzi śmierć, robito na nim ogromne wrażenie.- Nie śmierć - powiedział mi.- Szary Człowiek.- Szary Człowiek?- Nie wiedziałem, że tu jest - mruknął.- Nie miałem po-jęcia, że sprawy zaszły tak daleko.Podrapał się po brodzie, wyraznie niezadowolony z obrotuspraw.Zmrużyłam oczy.- Co masz na ręce, Barrons? Krew?Wzdrygnął się, spojrzał na mnie, a pózniej na dłoń.- Ach tak - powiedział, jakby sobie coś przypominał.-Wyszedłem na spacer.Na ulicy leżał ciężko ranny pies.110Odniosłem go do sklepu właściciela, żeby tam umarł w spoko-ju.- Och.Stale mnie zadziwiał.Wydawało się, że jest raczej typemczłowieka, który skróciłby cierpienia psa na miejscu, możeskręcając mu kark albo kopiąc w odpowiednie miejsce, nie zaśmyślał o właścicielu.Pózniej dowiedziałam się, że instynktmnie nie mylił - tego wieczoru nie było żadnego psa.Krew najego rękach należała do człowieka.- To czym jest ten Szary Człowiek?- Tym, za kogo go uznałaś.Wybiera najpiękniejszych lu-dzi i po trochu kradnie ich urodę, aż nic już nie zostanie.- Dlaczego?Wzruszył ramionami.- A dlaczego nie? To Unseelie.Oni nie potrzebują powo-dów.Są Mroczni.Wedle starych opowieści Szary Człowiekjest tak brzydki, że nawet jego własna rasa z niego szydzi.Kradnie urodę innych z zazdrości i nienawiści.Jak większośćmrocznych elfów, niszczy, bo może.- Co się dzieje z kobietami, kiedy z nimi kończy?- Przypuszczam, że większość popełnia samobójstwo.Piękne kobiety zazwyczaj nie mają tak silnego charakteru, byprzeżyć bez swojej urody.Jeśli zostaną jej pozbawione, zała-mują się.- Popatrzył na mnie jak pan życia i śmierci.Nie próbowałam ukryć sarkazmu.- Choć pochlebiasz mi, zaliczając mnie do pięknych lu-dzi, Barrons, pozwól mi zauważyć, że wciąż żyję.SpotkałamSzarego Człowieka i wciąż tu jestem, śliczna jak zawsze, kuta-sie.111Uniósł brew.- Cóż za malownicze określenie.Byłam zaskoczona.Nigdy wcześniej nikogo nie nazwałam kutasem.Trudno, to był ciężki dzień.Przepraszam, mamo.- Co jest ze mną nie tak? I to nie jest zachęta, żebyś za-czął wyliczać rozliczne ułomności mojego charakteru.Uśmiechnął się słabo.- Powiedziałem ci poprzednim razem.Jesteś widzącą sid-he, panno Lane.Widzisz elfy.Choć możesz widzieć i Jasnych,i Mrocznych, wygląda na to, że na razie napotkałaś jedyniebardziej paskudną część ich rasy.Mam nadzieję, że tak będzienadal, przynajmniej przez jakiś czas, dopóki cię nie wyszkolę.Seelie, inaczej Jasne Elfy, są tak niepokojąco piękne, jak ichmroczniejsi bracia paskudni.Potrząsnęłam głową.- To niemożliwe.- Przyszłaś do mnie, panno Lane, ponieważ wiesz, że taknie jest.Możesz przeglądać cały swój repertuar ślicznych złu-dzeń, żeby zaprzeczać temu, co dziś widziałaś, albo możeszposzukać sposobu, żeby to przeżyć.Pamiętasz, co mówiłem ochodzących ofiarach? Dziś właśnie widziałaś jedną z nich.Kim chcesz być, panno Lane? Ocalałą czy ofiarą? Jeśli mambyć szczery, być może nawet mnie nie uda się ciebie ocalić,biorąc pod uwagę materiał, z jakim muszę pracować, ale wy-gląda na to, że tylko ja mam w ogóle ochotę spróbować.- Jesteś żałosny.Wzruszył ramionami.112- Mówię tak, jak to widzę.Przyzwyczajaj się.Jeśli prze-żyjesz odpowiednio długo, może nawet nauczysz się to doce-niać.Podniósł się i ruszył w stronę zaplecza.- Gdzie idziesz?- Do łazienki.Umyć ręce.Boisz się zostać sama, pannoLane?- Nie - skłamałam.***Nie było go tak długo, że zaczęłam zaglądać w kąty po-mieszczenia, żeby się upewnić, że wszystkie cienie są rzeczy-wistymi cieniami przedmiotów i przestrzegają praw fizyki.- Dobra - powiedziałam, kiedy wrócił - załóżmy na kilkachwil, że kupuję tę twoją historyjkę.Gdzie te potwory byłyprzez całe moje życie? Chodziły po okolicy, a ja po prostunigdy wcześniej ich nie zauważyłam?Rzucił mi kłąb ubrań, trafiając prosto w pierś.- Przebierz się.Nie jestem niańką.Jeśli się rozchorujesz,będziesz z tym sama.Choć byłam wdzięczna za ubrania, zauważyłam, że przyda-łaby mu się lekcja dobrego wychowania.- Twoja troska mnie wzrusza, Barrons.Niemal pobiegłam do łazienki, żeby się przebrać.Było mizimno i miałam dreszcze, a myśl o chorowaniu w ciasnymdublińskim pokoju, bez domowego rosołku mamusi i jej tro-ski, przerażała mnie.113Dostałam od niego kremowy sweter z wełny z domieszkąjedwabiu, który sięgał mi do pół uda.Czterokrotnie podwinę-łam rękawy.A czarne lniane spodnie to chyba żart.Ja miałamsześćdziesiąt w pasie.On miał osiemdziesiąt pięć i do tegonogi dłuższe od moich o piętnaście czy dwadzieścia centyme-trów.Podwinęłam nogawki, wyciągnęłam pasek ze swoichdżinsów i ściągnęłam jego spodnie w pasie.Nie obchodziłomnie, jak wyglądam.Było mi sucho i powoli zaczynałam sięrozgrzewać.- I co?Pod moją nieobecność zdjął z sofy wilgotny koc i wytarł jądo sucha, a ja usiadłam ze skrzyżowanymi nogami na podusz-kach i bez wstępu powróciłam do naszej rozmowy.- Mówiłem ci poprzednim razem.Z pewnością dorastałaśw miasteczku tak małym i nieciekawym, że nigdy nie odwie-dził go żaden elf.Niewiele podróżowałaś, prawda, panno La-ne?Potrząsnęłam głową.Prowincja przez wielkie P, to odnosisię do mnie tak samo, jak do mojego miasteczka.- Poza tym te potwory, jak je określasz, pojawiły się nie-dawno.Wcześniej tylko Seelie mogli swobodnie przechodzićmiędzy planetami.Unseelie przybyli na tę planetę już uwię-zieni.Niektórzy z nich co prawda zostali na chwilę zwolnieni,ale wyłącznie na życzenie Jasnej Królowej lub jej WysokiejRady.Jedno sformułowanie zwróciło moją uwagę.- Przybyli na tę planetę? - powtórzyłam.Przez chwilę sięnad tym zastanawiałam.- Rozumiem.Czyli te potwory to taknaprawdę obcy podróżujący między planetami.Głupia jestem,114że się tego nie domyśliłam.Czy w czasie też umieją podróżo-wać, Barrons?- Nie sądziłaś chyba, że pochodzą stąd? - Zabrzmiałodrobinę bardziej oschle niż ja, co nie wydawało mi się moż-liwe.- Jeśli zaś chodzi o kwestię podróży w czasie, pannoLane, odpowiedz brzmi: Nie, obecnie nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]