[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Och, skarbie, razem damy sobie radę.- Może - odparła bez przekonania Taye.Cameron oparła czoło na jej ramieniu.Postanowiła, że na razienie wyjawi, co zaszło między nią a Loganem.Taye i tak miała dużopowodów do zmartwień.Cameron nie zamierzała obarczać jejdodatkowym ciężarem.- Pomóż mi przebrać się w coś wygodniejszego.Chcęporozmawiać z papą.- Wstała i odwróciła się plecami do przyjaciółki.-Już zaczęłam się rozbierać - skłamała z nadzieją, że Taye niezauważyła jej, kiedy wchodziła do pokoju - ale wciąż potrzebuję twojejpomocy.- Zciągnęła gorset i zaczęła udawać, że rozplątuje kokardy,które wcześniej rozwiązał Jackson.- Było gorąco i wprost się dusiłam.Muszę włożyć coś innego, żeby pomóc papie poprzenosić cenniejszeprzedmioty do piwnicy.- Przyniosę lampę z korytarza - zaproponowała Taye.- Zarazwracam.Cameron odetchnęła z ulgą.Taye niczego się nie domyśliła.Niemiała pojęcia, że niespełna pół godziny temu jej najlepsza przyjaciółkależała w objęciach kapitana Logana.- Posłuchaj - senator Campbell zwrócił się do syna - niezamierzam niczego owijać w bawełnę.Nie rozumiem, co cię tak dziwi.Znasz moje poglądy.ousladansc Liczył na to, że zdoła porozmawiać z Grantem przed powrotemJacksona.Kapitan Logan miał wysłać wiadomość do Baton Rouge.Niepowinno mu to zająć więcej niż pół godziny.- Dyrdymały przy stole to jedna sprawa - z uporem perorowałGrant, dodając sobie animuszu kolejną porcją whisky - ale to, cozamierzasz, jest karygodne! Campbellowie pochodzą z Missisipi, zsamego południa Ameryki!David Campbell potarł skroń.Zastanawiał się, jak dojść doporozumienia z synem.Wiedział, że chłopak będzie zły, rozczarowany,a nawet wystraszony, ale nie miał czasu na wysłuchiwanie jegopłomiennej przemowy.Czekało go jeszcze sporo pracy.Najpierwchciał dopilnować, żeby Cameron i Taye opuściły bezpiecznieElmwood.Potem musiał przygotować dokumenty, zezwalające na wy-puszczenie niewolników.Gdyby uwolnił swoich ludzi bez oficjalnychpapierów, mogliby ponownie paść ofiarą handlarzy niewolników.- Decyzja zapadła - oznajmił.- Nie zamierzam dłużej popieraćniewolnictwa.- Nie zamierzasz popierać niewolnictwa? - Grant upił łyk whisky.W jego głosie pobrzmiewała wyrazna drwina.- Wiosną, kiedy sialiśmybawełnę, jeszcze nie miałeś nic przeciwko niewolnictwu! Nieprzeszkadzało ci to, kiedy zbieraliśmy ogromne profity z plantacjiElmwood!Grant był tak wściekły, że kiedy mówił, z ust tryskały mu kropleśliny zabarwione resztkami whisky.- Nie podnoś głosu! - obruszył się David.Dobrze wiedział, że synousladansc nigdy go nie zrozumie.Jednak kochał go i wierzył, że Grant zaakceptuje jego decyzję.Wkońcu chłopak wszystko zawdzięczał ojcu.Prawdę mówiąc, nieprzepracował ani jednego dnia w swoim życiu.Senator przyjrzał mu sięnieco uważniej.W spojrzeniu Granta było coś odrażającego.JednakCameron miała rację, pomyślał.Przez długie lata starał sięusprawiedliwiać zachowanie syna.Przypisywał mu cechy, którychGrant nigdy nie miał.Brutalna prawda okazała się dla Davidawstrząsem.- Dobrze - pienił się Grant - wyobrazmy sobie, że senatorCampbell stanie po stronie Północy.I co potem? - ciągnął, nie dającojcu dojść do słowa.- Co się z tobą stanie? - Podszedł do stolika i nalałsobie whisky.Pił zbyt szybko i zdecydowanie za dużo.To takżemartwiło Davida.- Przez całe życie będziesz uciekał - kontynuowałGrant tym samym zgorzkniałym tonem.- Trudno uwierzyć, żeporzucisz ukochane Elmwood i zostaniesz Jankesem.Zostawiszniewolników na pastwę losu.- Nie zostawię - stanowczo oznajmił David.Rozwiązał fular irzucił go na łóżko.W tym trudnym momencie przydałaby mu się siłaspokoju jego ukochanej Sukey.Poczuł na sobie ponury wzrok syna.Był dla niego za delikatny i choćby przez to stracił mnóstwo czasu.Grant musiał wreszcie usłyszeć całą prawdę.- Puszczam niewolników wolno.Wszystkich.Na czas trwaniawojny zamykam Elmwood i przeprowadzam się na Północ.Zamierzamzostać doradcą rządu.ousladansc - Puszczasz ich wolno? - wściekł się Grant.- Oszalałeś?!Campbell widział już kilka napadów złości u syna.Wdzieciństwie Grant rzucał się na ziemię i wymachiwał rękami i nogami.Z wiekiem coraz rzadziej dostawał ataków szału, ale zachował nie-przyjemne usposobienie.W takich chwilach tracił zdolność trzezwegomyślenia.- Nie możesz wypuścić czarnych.Oni należą do Elmwood.Należą do mnie! - Grant sięgnął po butelkę szkockiej.Była już prawiepusta, chociaż otworzył ją dopiero w trakcie balu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •