[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nuciłem sobie pod nosem czekając, aż odbierze telefon.Miała dziwnie zmęczony głos. Halo  odezwała się. Witaj, skarbie  powiedziałem. Co ci chodzi po główce?Johnny  rzekła wolno i jej głos zdawał się rozbrzmiewać echem w telefonie. Tato nie żyje.Poczułem, jak przejmuje mnie chłód.Jakbym znalazł się w lodówce.Potem odzyskałem głos. Skarbie, tak miprzykro  powiedziałem. Kiedy to się stało? Przed godziną  odparła stłumionym głosem. Zaraz tam będę  powiedziałem. Jak mama to znosi? Jest teraz z nim na górze  odparła.Zaczęła płakać. Pozbieraj się, skarbie  poprosiłem. Piotrowi wcale by się to nie podobało.Słyszałem, jak pociągnęła nosem. Nie, nie podobałoby mu się  powiedziała. Nie zniósłby widoku moich łez.Kiedy byłam dzieckiem i chciałam coś dostać, wystarczyło mi się rozpłakać, żebym to miała. Dzielna dziewczynka  powiedziałem, starając się dodać jej otuchy. Będę u was tak szybko, jak tylko zdołam.Odłożyłem słuchawkę na widełki i wlepiłem w nią wzrok.Obróciłem się wraz z fotelem i wyjrzałem przez okno.Byłpiękny dzień, lecz dla mnie coś z niego zniknęło.Poczułem, jak oczy wypełniają mi się łzami.Pamiętam, żemyślałem:  Uspokój się, Johnny, stary chłopie, nie będziesz chyba zachowywał się jak dziecko.Nikt nie może żyćwiecznie, a on miał bogate, pełne życie".Lecz doznał w nim też wiele przykrości.Odwróciłem się, położyłem głowęna biurku i zachowałem się jak dziecko.Ale w końcu miałem takie samo prawo go opłakiwać jak inni. Podniosłem głowę, kiedy usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi i wchodzi do mojego gabinetu.To był Bob.Stał,przyglądając mi się. Słyszałeś o starym  powiedział.Mógł odgadnąć, patrząc mi w oczy.Wstałem zmęczony z fotela i wyszedłem zza biurka.Wziąłem kapelusz z kanapy i stałem patrząc w milczeniu naBoba.W jego oczach ujrzałem współczucie. Wiem, jak się czujesz, Johnny  powiedział cicho. Był w tym biznesiecałkiem dobrym facetem. Był lepszy niż większość z nas naprawdę wiedziała  powiedziałem. Przynajmniej nie biegał z nożem wgarści.Skinął głową.Nagle uświadomiłem sobie ciszę.Zdawała się otulać nas jak zasłona, która opadła i odcięła wszelkie dzwięki.Popatrzyłem na niego. Jest okropnie cicho  powiedziałem.Popatrzył na mnie. Nowina rozeszła się po całym studiu.Nikt nie ma wielkiej ochoty do pracy.Skinąłem głową.Tak właśnie powinno być.Minąłem go i wyszedłem.Ludzie na korytarzu, zbici w małe grupki, patrzyli na mnie, gdy przechodziłem.W ichspojrzeniach widziałem współczucie.Jedna czy nawet dwie osoby podeszły do mnie i w milczeniu uścisnęły midłoń.Wyszedłem na światło dnia.Tak samo było przed budynkiem.Wszędzie stali ludzie i rozmawiali ściszonymigłosami.Czułem, jak napływa ku mnie ich współczucie.Minąłem studio nagrań numer trzy.Też było pogrążone wciszy.Tak samo studio cztery i dwa.Przed każdym budynkiem stali ludzie, których życzliwość podążała za mnąchodnikiem.Uderzyło mnie dudnienie muzyki.Zaskoczony podniosłem głowę.Studio dzwięku numer jeden huczało naodległość.Ból wzbierał we mnie i niemal rozsadzał mi żebra.Jakim prawem pracowali jak co dzień? Wszyscy inniwiedzieli, jak się zachować.Powoli zbliżyłem się do drzwi i wszedłem do środka.Muzyka stała się teraz tak głośna jak grzmot.Waliła w uszy,gdy kroczyłem w stronę skąd dobiegała.Potem powoli ucichła w delikatny.szept i usłyszałem pełny, świeży głos.Pośrodku sceny stała młoda dziewczyna, śpiewając do mikrofonu.Jej głos brzmiał gardłowo, jakby pochodził zezłotego fletu.Odwróciłem się i ruszyłem z powrotem do drzwi.Ktoś chwycił mnie za ramię.Odwróciłem się.To był Dave; oczy mu błyszczały. Posłuchaj tego słowika, Johnny  powiedział. Tylko posłuchaj.Popatrzyłem na scenę.Dziewczyna śpiewałą naprawdę dobrze, lecz ja nie byłem w nastroju do słuchaniaczegokolwiek w tej chwili.Zobaczyłem, że Larry i Stanley Farber idą w naszą stronę.Niejasno zastanawiałem się,czy Larry już mu powiedział.Ale to też mnie nie obchodziło.Wszystko co chciałem zrobić, to wydostać się stamtąd.Dave znów chwycił mnie za ramię i przytrzymał, dopóki tamci nie podeszli.Potem usłyszałem jego podniecony głos. Mówię ci, ta dziewczyna to forsa w banku! Słyszę jak stare kasy dzwięczą każdą nutą jej głosu! Zwrócił się dotamtych po wsparcie:  Mam rację?Przytaknęli zgodnie.Popatrzyłem na nich. Słyszeliście, że Piotr Kessler umarł?  zapytałem.Larry skinął głową. Tak  odpowiedział. Słyszałem.Niedobrze, ale nikogo to nie zaskoczyło.Był już stary.Wpatrywałem się w nich przez moment.Larry miał rację.Niedobrze się stało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •