[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zatem razem przygotujemy przyjęcieurodzinowe Enrica.- Ja przyrządzę cielęcinę i spaghetti.Enrico uwielbia spaghetti.Przychodzi do mojejrestauracji w każdy piątek.- Carlo z apetytem zabrał się za naleśniki.- Do ciebie należądesery.- Tort urodzinowy.- Summer wypiła łyk kawy, ale nawet nie tknęła naleśników.Nagle przestała mieć na nie ochotę.- Enrico chciał czegoś wyjątkowego, stworzonegowyłącznie z myślą o nim.Znając jego próżność i uwielbienie dla czekolady z bitą śmietaną,nietrudno zadowolić go smakołykami.- Przyjęcie jest dopiero za dwa dni.Dlaczego przyjechałaś wcześniej?Summer wzruszyła ramionami, nie przestając mieszać kawy.- Chcę spędzić trochę czasu w Europie.- Rozumiem.Tak mu się przynajmniej wydawało.Przyjrzał się jej.Miała lekko podkrążone oczy.Uznał to za objaw kłopotów natury miłosnej.- Czy w Filadelfii wszystko dobrze się układa?- Tak, kuchnia odnowiona, menu wydrukowane.Personel pracuje bez zarzutu.Sprowadziłam Maurice'a z Chicago.Pamiętasz go?- Tak, ten od przepysznej kaczki z nadzieniem.- Menu jest wspaniałe - ciągnęła.- Chciałabym mieć takie samo, gdybym otworzyławłasną restaurację.Muszę przyznać, Carlo, że nabrałam do ciebie szacunku, kiedy samazajęłam się papierkową robotą.- Papierkowa robota to zło konieczne - stwierdził, przełknąwszy ostatni kęs naleśnika.Aakomie spojrzał na nietknięty talerz Summer.- Nie jesz?- Słucham? Nie, straciłam apetyt.- Posunęła talerz w jego stronę.- Nie krępuj się. Carlo skwapliwie zamienił talerze.- Czy poradziłaś sobie jakoś z Maksem?Summer dotknęła ramienia.Na szczęście szwy przeszły już do historii.- Daję sobie z nim radę.Wyobraz sobie, że odwiedziła mnie matka.Zrobiła na nimpiorunujące wrażenie.- Monique! Co u niej?- Znowu wyszła za mąż.- Summer upiła kawy.- I znów Amerykanin, tym razemreżyser.- Pewnie jest szczęśliwa?- Oczywiście.- Kawa była mocna, mocniejsza niż ta, do której przywykła w Ameryce.W przypływie rozpaczy pomyślała, że nic już nie jest takie jak dawniej.- Planują razemkręcić film.Zaczynają w przyszłym tygodniu.- Kto wie, może to jej najlepszy wybór.Wreszcie ktoś, kto zrozumie jej artystycznytemperament i potrzeby.- Carlo zamilkł, rozkoszując się idealną mieszanką przypraw i jabłka.- Jak tam twój Amerykanin?Summer odstawiła filiżankę i niepewnie spojrzała na Carla.- Poprosił mnie o rękę.Carlo omal nie udławił się kawałkiem naleśnika.- Gratuluję - powiedział, sięgając po filiżankę.- Nie bądz niemądry.- Summer wstała i włożyła ręce do kieszeni luznego, długiegożakietu.- Wcale nie zamierzam za niego wychodzić.- Nie? - Carlo podszedł do kuchenki i nalał im kawy.- Dlaczego? Nie podoba ci się?Czyżby miał zły charakter? A może nie jest wystarczająco inteligentny?- Skądże.- Summer zacisnęła pięści w kieszeniach.- Nie o to chodzi.- Więc o co?- O to, że nie planuję małżeństwa.- A może po prostu boisz się, że popełnisz błąd? Summer podniosła głowę iwyprostowała się.- Uważaj, Carlo.Obruszył się na chłód w jej głosie.- Mówię to, co myślę.Gdybyś nie chciała tego usłyszeć, nie przyjechałabyś do mnie.- Przyjechałam, bo potrzebuję spokoju, a nie po to, żeby rozprawiać o zamążpójściu.- Ale trudno nie dostrzec, że propozycja małżeństwa odbiera ci sen. Podniosła filiżankę do ust, lecz odstawiła ją na miejsce.Zrobiła to tak gwałtownie, żekawa się rozlała.- Mam za sobą długą podróż, ostatnio ciężko pracowałam.Poza tym ta sprawa psujemi humor.- Zauważyła, że Carlo chce jej przerwać, ale nie pozwoliła na to.- Niespodziewałam się, że do tego dojdzie, nie chciałam, żeby tak się stało.Jest uczciwymczłowiekiem i wiem, że kiedy mówi, że mnie kocha i chce się ze mną ożenić, to takrzeczywiście jest.Tym trudniej było mi odmówić.Złość Summer nie zdziwiła Carla.Przywykł do kobiecej uczuciowości i lubił ją.- A tak naprawdę.co do niego czujesz?Zawahała się.Podeszła do okna, z którego roztaczał się widok na piękny, rozległyogród, oddzielający dom od ruchliwej ulicy.- Niestety - powiedziała cicho - moje uczucia wobec Blake'a są bardzo silne, wbrewwoli i rozsądkowi.Tym bardziej rozumiem, że trzeba z tym jak najszybciej skończyć.Niechcę go zranić, Carlo, ani nie chcę sama zostać skrzywdzona.- Skąd ta pewność, że miłość i małżeństwo sprawiają ból, wyrządzają krzywdę? -Carlo położył dłonie na jej ramionach i zaczął je wprawnie masować.- Jeśli będziesz za dużogdybać, wiele cię w życiu ominie.Blake cię kocha i myślę, że choć nie chcesz się do tegoprzyznać, ty jego też.Dlaczego sama sobie zaprzeczasz?- Małżeństwo, Carlo.- odwróciła się do niego - nie jest dla ludzi takich jak my.- Jak to?- Jesteśmy pochłonięci tym, co robimy.Przywykliśmy do wolności, przemieszczaniasię z miejsca na miejsce wedle upodobania.Nie musimy nikomu się tłumaczyć, na nikogozważać.Czy nie z tego powodu dotąd się nie ożeniłeś?- Mógłbym powiedzieć, że jestem hojnym mężczyzną, i byłbym egoistą, oferując swewdzięki tylko jednej kobiecie.Summer uśmiechnęła się, a Carlo czule odgarnął włosy z jej twarzy.- Ale tobie powiem prawdę: zapewniam cię, że gdybym tylko spotkał kobietę, przyktórej mocniej zabiłoby mi serce, nie wahałbym się ani chwili! Czym prędzej poszedłbym doksiędza i załatwił niezbędne formalności.Summer westchnęła ciężko i odwróciła się do okna.Kwiaty w pełnym słońcutworzyły barwny kobierzec.- Małżeństwo to bajka - stwierdziła z goryczą.- Zliczna księżniczka i przystojnyksiążę w wymarzonej scenerii, pokonujący wszelkie przeciwności losu.A potem?.Zbytczęsto widziałam, jak proza życia ją niszczy. - Sami zapisujemy karty w historii swojego życia, Summer.Kobieta taka jak typowinna o tym wiedzieć.- Możliwe, ale tym razem chyba nie mam odwagi odwrócić kartki, by zobaczyć, cojest na kolejnej stronie.- Nie spiesz się z tym.Nie ma lepszego miejsca do rozważań nad życiem i miłościąniż Rzym.I nie ma lepszego doradcy w sprawach serca niż Carlo Franconi.Wieczorem będędla ciebie gotował.Linguini - cmoknął w koniuszki palców - jakiego jeszcze nie jadłaś.A tymożesz uraczyć mnie jednym z twoich ciasteczek, jak za studenckich czasów.Summer odwróciła się do niego i objęła za szyję.- Wiesz, Carlo, gdybym nadawała się na żonę, wybrałabym ciebie.Chociażby za samospaghetti.Carlo wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Carissima, spaghetti to nic w porównaniu z moim.- Na pewno - ucięła bezlitośnie.- Może się ubierzesz i pójdziemy na zakupy? Chcękupić coś wystrzałowego, póki tu jestem.Poza tym mama jeszcze nie dostała ode mnieprezentu ślubnego.Blake przyglądał się płomieniowi zapalniczki.Jak mógł być takim głupcem? Zagodzinę będzie świtać, a on spędził bezsenną noc i nadal nie chciało mu się spać.Usiłował niemyśleć o Summer.Wolał nie wyobrażać sobie, co też robi w Rzymie, kiedy on siedzi sam wpustym apartamencie i się zamartwia.A gdyby tak pojechał do Rzymu.Nie.Obiecał sobie, że da jej czas na przemyślenia, zwłaszcza że tak nierozważniewszystko popsuł.Jemu też się przyda odrobina refleksji.Strategia, pomyślał skwaszony i mocno zaciągnął się papierosem.Czy tylko o tochodzi? Lubił wyzwania i rozwiązywanie problemów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •