[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z przyjemnością, bo jeszcze nie jadłem obiadu.Nalała mu, podała isama się zabrała do posiłku. Kiedy chory mnie wzywa, to ja zaraz z panem do was pójdę.Chocia\, na mój rozum,nie pomo\e Zagajom choćbym i kapitału nie \ądała.W lipcu, \eby utrzymać się, trzebagotówki dwanaście tysięcy.A potem dalej będzie męka, niedostatek, zgryzota dnia i nocy.Ju\nie siły pana Gozdawy na takie borykanie. Pewnie, ale on to będzie wolał, jak stratę swego domu i tego kawałka.Jeśli pani kapitałzostawi, oszczędzi mu pani strasznego ciosu, a pieniądze pani w \adnym razie nie zginą. To pan by chciał, \eby rodzicom było spokojnie? śałuje pan ojca? Nie pora go krytykować, kiedy mo\e umrzeć lada chwila.A matka to niedołę\nedziecko o mózgu ptaka.Jak ojca nie stanie, to ona potrafi tylko płakać.Trzeba ją będziekarmić, ubierać, ot, jak dziecko! A któ\ się nad nią zlituje i da opiekę?Tomek ramionami ruszył. Któ\ by? Niby ja.Bo brat się o\enił i słu\y u Pułaskich bez pensji. To pan ma szczęście! Bajeczne zaśmiał się szyderczo. Ale pan by nie został w Zagajach? Po śmierci ojca, za nic. No, to ja tak myślę zrobić.Zostawię kapitał, a niech pan Gozdawa wyda panuplenipotencję i my z panem te interesa rozpatrzymy.Pan poło\enie jasno widzi i pan zarodzicami dobre słowo rzekł, choć pan by mógł być na ojca rozgoryczony i choć pan prędkiumie być! No, kiedy pana wola, mo\emy iść.Zdjęła fartuch i poszli. Marnie orzą u was! rzekła po drodze. Słu\ba nie płacona pół roku, uprzą\ robocza bez obroku, bo cugowe konie* owiesz\arły.W Zagajach trupem czuć, a wtedy wszyscy wszystko rabują. To prawda, \e was ten doktor milioner wydziedziczył? Prawda. To łotrostwo z jego strony. Zale\y.My jego pieniądze uwa\aliśmy za nasze, a on za swoje.Zresztą, mo\e nic niezebrał.Na jego miejscu ja bym te\ wolał przehulać, jak zbierać dla nieznanej rodziny.Na ganku Malecka obejrzała się po klombach, \wirowatych rogach, po kunsztownychgrupach drzew i pokręciła głową.*cugowe konie konie chodzące w zaprzęgu Szkoda, \eby to wyrąbali chłopi na koloniach, a utrzymać koszt cię\ki i zbytkowny.Taka u nas zagadka ze wszystkimi pańskimi dworami i taki moment jakby w chorobieoperacja. Pacjentów sporo tej operacji nie prze\yje.Mo\e pani chwilę tu spocznie, meblewprawdzie ju\ opisane do sprzeda\y, ale siedzieć na nich jeszcze nam wolno.Pójdę, dowiemsię, czy ojciec nie śpi.Gdy wrócił, zastał Malecką zapatrzoną w portrety rodzinne.Wskazała jeden. Ten wojskowy to bardzo do pana podobny.Jakiś krewny? Dziad, Szymon Gozdawa, oficer wojsk polskich.Mamy jeszcze ten jego mundur iordery.Spojrzał po portretach i rzekł, śmiejąc się. Wojowników tu sporo.Mo\emy i swoje podobizny tu zamieścić jako walczących zró\nymi Kahanami i Kupermanami.Czasy się zmieniają, ale Gozdawy zawsze waleczni.Proszę panią, ojciec bardzo się ucieszył i gotów do rozprawy.Malecką, wchodząc do sypialni, bystrym okiem obejrzała wszystkie kąty, zatrzymaławzrok na niemowie, która korzystając z resztek światła z błyskawiczną szybkością plątała nicikoronek. Witam panią! o wiele mocniejszym ju\ głosem odezwał się pan Feliks. Proszę,niech pani usiądzie, trochę zaniemogłem, przeciąg był dziś w sieni, zawiało mnie, aleSabiński mi pomógł.Za parę dni wstanę.Zawsze jednak w interesach nie lubię i dnia tracić idlatego rad jestem, \e dziś się rozmówimy. Owszem, i ja rada jestem.Wedle pana woli, dowiedziawszy się, \e brat pana umarł,zakrzątnęłam się około innej lokaty dla mego kapitału.Pan go raczył wziąć tylko na krótkiczas, do otrzymania spadku. No tak, ale pani nie ma pojęcia, ile tam zagranicą ceregieli, i trudności.Chwilowo mo\emi być trudno z tak du\ą wypłatą i dlatego chcę panią prosić o pozostawienie tych pieniędzyna czas jakiś. Na jaki czas? Chocia\by na rok.Malecka spuściła oczy i milczała. Mięknie baba pomyślał panFeliks. A pan zupełnie pewny, \e za rok otrzyma spadek ozwała się powoli. Najniezawodniej.Tomek, który był wszedł do pokoju, zbli\ył się do łó\ka i rzekł: Niezawodnie Zagaje same gwarantują kapitał pani i stanowią ewikcję*. Proszę cię, mój drogi, ja rządzę i wiem, co mówię.Nie mieszaj się! niecierpliwiefuknął pan Feliks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]