[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim siÄ™ spostrzegÅ‚, co robi, biegÅ‚ w kierunku blondyna.Tylko jedna rzeczmiaÅ‚a znaczenie: ten gość ukradÅ‚ rzeczy Emmy i Jonathan chciaÅ‚ je odzyskać.Z krzykiem rzuciÅ‚ siÄ™ na plecy zÅ‚odzieja.OtoczyÅ‚ mu szyjÄ™ ramieniem ipróbowaÅ‚ przewrócić.Natychmiast dostaÅ‚ Å‚okciem w żebra.SekundÄ™ pózniejsierpowym w szczÄ™kÄ™.RunÄ…Å‚ na ziemiÄ™, pozbawiony tchu i zszokowany.Blondyn wrzuciÅ‚ torbÄ™ i paczkÄ™ do samochodu.PopatrzyÅ‚ na Jonathana zpogardliwÄ… minÄ… zwyciÄ™zcy i zamachnÄ…Å‚ siÄ™ do kopniaka w twarz.Ale tym razem Jonathan widziaÅ‚, na co siÄ™ zanosi.JednÄ… rÄ™kÄ… odepchnÄ…Å‚ but,chwyciÅ‚ stopÄ™ mężczyzny i przekrÄ™ciÅ‚ gwaÅ‚townie, Å‚amiÄ…c nogÄ™ w kostce.Gdy tylko przeciwnik upadÅ‚, zaczÄ…Å‚ go okÅ‚adać pięściÄ… po oczach i nosie.PÄ™kÅ‚achrzÄ…stka.Krew trysnęła z nozdrzy.Drugi zbir w tym czasie biegÅ‚ wokół maski samochodu.ByÅ‚ piÄ™tnaÅ›ciecentymetrów niższy od kolegi, miaÅ‚ spadziste ramiona i groteskowy karkfutbolowego napastnika.SzarżowaÅ‚ niczym byk na arenie.Jonathan podniósÅ‚ siÄ™ociężale i przyjÄ…Å‚ postawÄ™ boksera.Napastnik siÄ™ zbliżyÅ‚.Jonathan wyprowadziÅ‚ jeden cios, potem drugi.Mężczyzna uniknÄ…Å‚ ich bez trudu.ChwyciÅ‚ go za skafander, rzuciÅ‚ na maskÄ™,jednÄ… rÄ™kÄ… przycisnÄ…Å‚ mu ramiÄ™, a drugÄ… zÅ‚apaÅ‚ za gardÅ‚o.Palce wbiÅ‚y siÄ™ w skórÄ™,zaciskajÄ…c tchawicÄ™.Jonathan tÅ‚ukÅ‚ go wolnÄ… rÄ™kÄ…, ale ciosy byÅ‚y sÅ‚abe i wyrzÄ…dzaÅ‚y niewieleszkody.ZaciskajÄ…c palce na antenie samochodowej, próbowaÅ‚ wydostać siÄ™ spodnapastnika.Antena pÄ™kÅ‚a i zostaÅ‚a mu w dÅ‚oni.Nagle zobaczyÅ‚ cieÅ„ nad gÅ‚owÄ….Simone wysoko podniosÅ‚a rÄ™kÄ™ i uderzyÅ‚amężczyznÄ™ kamieniem.- PrzestaÅ„! - krzyknęła.- Puść go!Napastnik rozluzniÅ‚ rÄ™kÄ™ i uderzyÅ‚ jÄ… w twarz.PrzewróciÅ‚a siÄ™, jej gÅ‚owa zÅ‚oskotem uderzyÅ‚a w chodnik.SekundÄ™ pózniej rÄ™ka wróciÅ‚a na gardÅ‚o Jonathana,zaciskajÄ…c siÄ™ jeszcze mocniej,Jego pole widzenia skurczyÅ‚o siÄ™ do oddalonej o parÄ™ centymetrów, wy-krzywionej gniewem twarzy.CzuÅ‚ odór piwa, cebuli i papierosów.NapastnikÅ›ciÄ…gnÄ…Å‚ go z maski i chwyciÅ‚ drugÄ… rÄ™kÄ… za szyjÄ™, palce zacisnęły siÄ™ jak staloweszpony.Nacisk wzrósÅ‚ i Jonathan czuÅ‚, jak przeÅ‚yk ustÄ™puje.ZrozumiaÅ‚, że już nie chodzi o ucieczkÄ™, ale o przeżycie.BÄ™dzie musiaÅ‚ zabićtego mężczyznÄ™.Bliski utraty przytomnoÅ›ci, pomyÅ›laÅ‚ o Emmie.ZobaczyÅ‚ jejzdeformowane ciaÅ‚o leżące na lodzie.Samotne.Porzucone.WiedziaÅ‚, że to onjest winny, że nie może jej tam zostawić.KtoÅ› musi znieść jÄ… z góry.Ta myÅ›l pobudziÅ‚a go do dziaÅ‚ania.ZcisnÄ…Å‚ antenÄ™ w palcach.PrzebiegÅ‚ wzrokiem twarz mężczyzny - oczy, nos,usta - szukajÄ…c odpowiedniego miejsca.Ostatkiem siÅ‚ usiadÅ‚ na masce.JednoczeÅ›nie antena zakreÅ›liÅ‚a szybki, morderczy Å‚uk i dzgnęła napastnika wgÅ‚owÄ™.RÄ™ce natychmiast siÄ™ rozluzniÅ‚y.Jonathan wbiÅ‚ antenÄ™ do oporu.Mężczyzna chwiejnym krokiem odsunÄ…Å‚ siÄ™ od wozu, z okularami zwi-sajÄ…cymi z jednego ucha.ObróciÅ‚ siÄ™ wkoÅ‚o, gorÄ…czkowo wciÄ…gnÄ…Å‚ powietrze.PoÅ‚owa anteny wystawaÅ‚a mu z ucha.PróbowaÅ‚ jÄ… chwycić, ale palce za każdymrazem mijaÅ‚y cel w dużej odlegÅ‚oÅ›ci.OszoÅ‚omiony Jonathan zsunÄ…Å‚ siÄ™ z maski, ani na chwilÄ™ nie spuszczajÄ…c oczu znapastnika.Kliniczny gÅ‚os informowaÅ‚ go, że po przebiciu bÄ™benka antenawniknęła w móżdżek, gdzie uszkodziÅ‚a oÅ›rodek czynnoÅ›ci ruchowych,autonomiczny ukÅ‚ad nerwowy i Bóg wie, co jeszcze.Mężczyzna osunÄ…Å‚ siÄ™ na kolana.Broda opadÅ‚a mu na piersi.Oczy miaÅ‚otwarte, gdy znieruchomiaÅ‚ jak zabawka z wyczerpanymi bateriami.Simone podniosÅ‚a siÄ™ z chodnika.Policzek miaÅ‚a czerwony i opuchniÄ™ty.- Nie żyje?Jonathan sprawdziÅ‚ palcami puls na szyi mężczyzny.PokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….Wy-prostowaÅ‚ siÄ™, kopniakiem odÅ‚upaÅ‚ kawaÅ‚ek lodu i przyÅ‚ożyÅ‚ jej do policzka.- Kim on jest? - zapytaÅ‚a.- Nie mam pojÄ™cia.Nigdy w życiu ich nie widziaÅ‚em.Kurtka napastnika byÅ‚a rozchylona.Na pasie widniaÅ‚a srebrna odznaka, a obokniej pistolet.Jonathan uklÄ…kÅ‚, żeby obejrzeć wygrawerowanÄ… odznakÄ™: Graubünden Kantonspolizei".Zcisnęło go w doÅ‚ku.WsunÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ do kieszenimężczyzny i wyjÄ…Å‚ legitymacjÄ™.Sierżant Oskar Studer.ZdjÄ™cie pasowaÅ‚o dotwarzy.- Glina.- RzuciÅ‚ legitymacjÄ™ Simone.- Idziemy - szepnęła.- WynoÅ›my siÄ™ stÄ…d.- Nie mogÄ™.MuszÄ™ powiedzieć policji, co siÄ™ staÅ‚o.- Oni sÄ… z policji.Jonathan miaÅ‚ kÅ‚opoty z przyjÄ™ciem tego do wiadomoÅ›ci.- Czego chcieli? Nie powiedzieli nawet sÅ‚owa.- Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi.WychowaÅ‚am siÄ™ w kraju, gdzie niemożna ufać policji.Zabrali mojego ojca.Zabrali mojego wuja.Bez sÅ‚owawyjaÅ›nienia.Wiem, do czego zdolne sÄ… wÅ‚adze.- BÄ…dz poważna.Nie jesteÅ›my w Egipcie.PopatrzyÅ‚a na niego jak na durnia.- A wiÄ™c? Ta odznaka jest faÅ‚szywa?- Nie wiem.To nieważne.Tak nie można.Nie mogÄ™ uciec.Facet nie żyje.ZabiÅ‚em go.Nie mogÄ™ po prostu.- Ty! Amerikaner.Nie ruszaj siÄ™.- Trzy metry dalej gruby blondyn klÄ™czaÅ‚,podpierajÄ…c siÄ™ rÄ™kÄ….ChwiaÅ‚ siÄ™, ale gÅ‚os brzmiaÅ‚ pewnie.TrzymaÅ‚ pistolet icelowaÅ‚ w ich stronÄ™.Amerikaner, pomyÅ›laÅ‚ Jonathan z niedowierzaniem.Nigdy dotÄ…d nie widziaÅ‚tego czÅ‚owieka.SkÄ…d on mógÅ‚ wiedzieć coÅ› o nim?Blondyn wycelowaÅ‚ i nacisnÄ…Å‚ spust.Nic siÄ™ nie staÅ‚o.PatrzÄ…c z konsternacjÄ…na pistolet, próbowaÅ‚ go odbezpieczyć.Jonathan przeniósÅ‚ spojrzenie z Simone na trupa, a potem na zakrwawionegomężczyznÄ™, który próbowaÅ‚ siÄ™ podnieść, celujÄ…c w niego z pistoletu.- Wsiadajdo wozu! - krzyknÄ…Å‚.- Szybko!Drzwi od strony kierowcy byÅ‚y otwarte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]