[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głowa Menandra potoczyła się w trawę. Co robisz, idiotko! Przez ciebie go upuściłem! Przestań! Villasse z rozmachem uderzył dziewczynę w twarz, powalając ją naziemię. I na dodatek skaleczyłaś mnie!  Podniósł dłoń do ust idopiero teraz zauważył klejnot przypięty do sukni Lauretty.Przera-żony, cofnął się o krok. Skąd to wzięłaś? To broszka twojej siostry! Wyobraz sobie, wstrętny staruchu, że włożyłam ją dla ciebie!%7łeby ci się spodobać! Zmiechu warte! Sam jesteś brzydki jak gnom,jednooki odmieńcze! Powinieneś się ożenić z żabą!  Lauretta otarłacieknącą z nosa krew wierzchem dłoni. Gdybyś nie była głupsza od żaby i taka chciwa, nie ruszałabyścudzych rzeczy! To ja wysłałem Sybilli tę broszę! Jest zatruta! Zatruta?! Bardzo powolną, ale śmiertelną trucizną.Jadem ropuchy, oile sobie przypominam.Ale j a przeżyję.Pan Wszelkich %7łyczeń wró-ci mi zdrowie, żebym mógł płakać na twoim pogrzebie.Myśl o mnieodchodząc z tego świata.I wiedz, że oddajesz mi tym przysługę.Villasse prędko schylił się, podniósł głowę Menandra, wrzucił ją dokuferka i wskoczył na siodło.Lauretta z krzykiem rzuciła się za nim, lecz wpadający do stru-mienia koń ochlapał jej paradną suknię i zniknął na gościńcu.Roz-szlochana, mokra i umazana krwią dziewczyna powlokła się z po-wrotem do domu, gdzie natknęła się na ojca, który właśnie wycho-dził ze stajni. Vi.Villasse. udało jej się wyjąkać. Zabrał ci cnotę?  spytał Herkules de La Roque, purpurowie-jąc z wściekłości. Nie, zabrał mi czarodziejską głowę, która spełnia życzenia.Pan de La Roque spojrzał na swoją ładną, trzezwo myślącą i po-zbawioną skrupułów córkę.Była taka jak on i za to ją kochał.Krew ciekłajej z nosa, pod okiem już zaczynał ciemnieć siniec, a suknię miała z góryna dół ochlapaną błotem.300  Skąd wzięłaś tę broszę? Wyczarowałaś?  spytał, taksującwzrokiem królewską ozdobę z wielką perłą w środku. N.nie, znalazłam ją w rzeczach Sybilli.On mówi.Villassemówi, że jest zatruta.Muszę odzyskać tę głowę, ojcze, żeby poprosićo życie, zanim trucizna zacznie działać.Jego też zadrapałam, ale zabrałgłowę i powiedział, że sam się ocali, ale o mnie nie dba, bo jak umrę, niebędzie musiał się ze mną żenić.Powiedział, że przyjdzie na mójpogrzeb! Nie zostanie zaproszony  rzekł z roztargnieniem La Roque. Głowa, która spełnia życzenia? Ależ Villasse dawno już odjechał!Jak, u licha, mam go teraz dogonić? Nie martw się, Lauretto.Zarazkażę siodłać konia i przywiozę tę głowę.Tylko co będzie, jeśli Villassezażyczy sobie mojej śmierci? Wiedziałam, że mnie uratujesz  chlipnęła Lauretta. Oczywiście, oczywiście.Głowa spełniająca życzenia. LaRoque zawrócił w stronę dworu. Co za skarb!Chwilę pózniej z domu dobiegł potworny wrzask.Znalazłszy się poza granicami La Roque-aux-Bois, Villasse za-trzymał konia w cieniu wielkiego drzewa i otworzył kuferek.Działo sięz nim coś dziwnego, jakby mienił się w popołudniowym świetle, itrudno było odczytać słowa wypisane nad zamkiem.Villasse ledwierozpoczął recytowanie formuły, kiedy głos, suchy i szeleszczący jakzwiędłe liście, rzekł: Za pózno. Co to znaczy: za pózno? Już wracam.Moją właścicielką jest Sybilla Artaud de la Roquei jestem z nią związany. Czekaj! Nie waż się znikać! Chcę, żebyś usunął truciznę z mojejkrwi! %7łałuję, ale się spózniłeś.%7łegnam. Po tych słowach kuferekstał się przezroczysty i zniknął.Villasse jak oszalały zawrócił konia i dzgnął go ostrogą, zmuszającdo galopu w kierunku, z którego dopiero co przybył.Okładając biczemzgonione zwierzę myślał: Co mówił ten przeklęty magik? Ile czasumija, nim trucizna zacznie działać? Nieopisane cierpienia, okrutna,powolna śmierć.Jak powolna? Ile mi zostało dni, ile godzin?Z komnaty na górze dobiegł przerazliwy krzyk, budząc drzemiącegonad książką opata, który zerwał się gwałtownie.Jak na dany sygnał301 wszyscy popędziliśmy na piętro.Dom nagle zaroił się od biegnącychludzi.Klaretta i jej matka odłożyły tamborki i rzuciły się ku schodom,matka i ciocia Paulina wyskoczyły z kuchni, moje siostry, służba wszyscy gnali do panieńskiej komnaty.Ojciec rozepchnął nas naboki i pierwszy wpadł do pokoju, w którym jego niezbyt mądra trzeciacórka Izabela wrzeszcząc histerycznie wpatrywała się w otwartąskrzynkę z żywą odciętą ludzką głową, materializującą się właśnie nasamym środku łoża. Przestań wrzeszczeć, kretynko, i wypowiedz życzenie  po-wiedziała głowa. Możesz mieć wszystko, czego tylko zechcesz.Ceną jest zaledwie twoja dusza, wyjątkowo lekka i niewarta kłopotuzwiązanego z jej utrzymaniem.%7ładne poświęcenie, a w zamian możeszdostać tyle pięknych rzeczy! Nie chciałabyś mieć kucyka?Ale Izabela tylko zawyła z trwogi. To żyje! Mamo, mamo, jakie to ohydne! Mamo!!! To ona! To magiczna głowa!  zawołała Lauretta. Wiem  rzekł ojciec i nagle złapał mnie za rękę, wykręcając jąw żelaznym uścisku. Nareszcie się na coś przydasz, ty zasuszona,zarozumiała stara panno.Wypowiesz dla mnie życzenie. Nie.nie rozumiem, ojcze. Słyszałem, co mówiła głowa.Myślisz, że chcę stracić m o j ąduszę? Nie! Ty będziesz wypowiadać życzenia.Najpierw chcę miećwielki majątek i zamek nad Loarą.Pospiesz się, bo złamię ci rękę! Ale, ojcze, trucizna!  zawołała zduszonym przez łzy głosemLauretta. Pózniej, pózniej.Wszystko w swoim czasie.No, Sybillo, bądzdobrą córką i poświęć się dla papy! Ojcze!  krzyknęłam przerażona tym niegodziwym żądaniem. To podłe! Nie zrobię tego!  Próbowałam się wyrwać, leczojciec zacieśnił uścisk, aż jęknęłam z bólu. Nie możesz mnie dotego zmusić! Nie mogę? Zastanów się, co mówisz, złodziejko.Oddasz miwszystko, co ukradłaś, a potem niech cię piekło pochłonie.Najchętniejpoderżnąłbym ci gardło.To byłoby sprawiedliwe.Poczułam na szyi zimne ostrze myśliwskiego noża. Kto mnie powstrzyma?  wrzasnął ojciec.Na czole perlił musię pot, a w oczach błyszczała obłąkańcza chciwość. Ta skrzynkawedle prawa należy do mnie! Czy kiedykolwiek miałem pożytek z tejintrygantki, z tej jędzy? Od urodzenia brzydka, bezużyteczna i zła! Aleteraz nareszcie wiem, jak cię wykorzystać.Wypowiesz dla mnie302 życzenie, Sybillo, i to zaraz, inaczej nigdy już nie będziesz miała tejokazji.Nikt nie ośmielił się poruszyć.Nawet ciotka Paulina ze zgrozyzamarła w drzwiach, całkowicie wypełniając sobą światło futryny.Miałam wrażenie, że w nienaturalnej ciszy zalegającej komnatę słyszę,jak mi serce pęka.W głębi ducha zawsze wierzyłam, że pod twardąskorupą okrucieństwa i pogardy ojciec żywi do mnie choć trochęmiłości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •