[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy to prawda?Gwałtownie pokręcił głową.- Nie, nie, absolutnie nie.Wypiłem kilka drinków, to prawda,ale jeśli sugerujesz, że brałem narkotyki czy coś w tym rodzaju,to absolutnie się mylisz.Absolutnie.- Ale coś było z tobą nie tak! Miałeś szklisty wzrok i zachowywałeś się okropnie.- Postanowiła powiedzieć mu o wszystkim,co się wydarzyło poprzedniego wieczora.Kiedy doszła do fizycznego ataku, do tego, jak chwycił ją za kark niczym w kleszcze,kiedy klęczała na podłodze, nie szczędziła mu szczegółów.Tessa zauważyła, że pamiętał fragmenty tego, co opowiadała,bo kilka razy kiwnął głową.Pochylił się przytłoczony ciężaremwstydu i wyrzutów sumienia.- O mój Boże! Tesso, tak mi przykro, tak okropnie przykro.Jedyne, co mi przychodzi na myśl, to, że w pociągu wziąłem tabletki na przeziębienie.Może one tak na mnie wpłynęły, zwłaszcza że potem wypiłem kilka drinków.Widzisz, wydawało mi się,że łapie mnie grypa, więc kupiłem pigułki na dworcu.popiłemje szkocką.Zachowałem się głupio.Bardzo głupio.Choć bez wątpienia był zawstydzony i chciał ją przeprosić,Tessa wiedziała, że kłamie.Przynajmniej jeśli chodzi o tabletki naprzeziębienie - idiotyczna wymówka.Jednak pozostała zupełnieniewzruszona i nie reagowała na jego zapewnienia o niewinnościi wyrazy skruchy.- Z kim się wczoraj spotkałeś? - zapytała, upiwszy kilka łyków kawy.Patrzyła na niego znad brzegu kubka, a jej srebrno-szare oczy były przenikliwe i wyzywające.- Mówiłem ci, kochanie.Z klientem.- Mark usiadł naprzeciwko niej i postawił swój kubek na blacie.- Ale nie powiedziałeś, co to za klient.Jak się nazywa? - naciskała.- Och, myślałem, że wspomniałem ci o nim wcześniej.Nazywa się William Stone i najwyrazniej jest obrzydliwie bogaty.Zaprojektowałem dla niego dom.nazywa go domem marzeń.- A gdzie znajduje się ten dom marzeń?- W Midlands.Wydawało mi się, że ci to mówiłem.- Spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami.- Piłeś z nim przed odjazdem? Może to wyjaśni twój katastrofalny stan.- Co masz na myśli?- Jeżeli piłeś ze swoim panem Stonem, a potem piłeś w pociągu, to byłeś bardziej pijany, niż myślałeś.- To możliwe.- Pokręcił głową i pochylił się nad blatem, ujmując jej dłoń w swoje ręce.- Posłuchaj, Tesso, naprawdę jest miprzykro.Samo słuchanie o tym było dla mnie bolesne, bardzo bolesne.Proszę, kochanie, przyjmij moje przeprosiny.Obiecuję, że tosię już nigdy nie powtórzy.Wiesz, że cię uwielbiam.Za żadne skarby nie chciałbym przysparzać ci zmartwień.Kocham cię, Tesso.W milczeniu przyglądała się jego twarzy.Choć oczy miałprzekrwione, wyglądał zaskakująco chłopięco.Może to rumieniec na jego policzkach, a może koszula rozpięta pod szyją.Tozawsze była część jego uroku - ten studencki wygląd i ta szczerość.Chociaż nigdy nie miała pewności, czy nie jest udawana.W końcu powoli skinęła głową i powiedziała:- Wybaczam ci, Mark.- Ale czy kiedykolwiek o tym zapomnę? - pomyślała, po chwili dodając: - Ale nic takiego nie możesię więcej stać.Jeżeli jeszcze kiedykolwiek użyjesz wobec mniesiły fizycznej tak jak wczoraj wieczorem, odejdę od ciebie.Rozwiodę się z tobą.Nie będę tego tolerowała.Paula i Shane również.- Wymieniła ich imiona, żeby mu przypomnieć, kim jesti kto za nią stoi.Mark nade wszystko rozumiał znaczenie pieniędzy i władzy, układów, jak to nazywał.Uśmiechnął się z ulgą.Znów ujął jej dłoń, uniósł do ust i ucałował jej pałce.- Naprawdę bardzo, bardzo przepraszam.I nigdy, przenigdywięcej do tego nie dojdzie, obiecuję, Tesso.- Nie spuszczającwzroku z jej twarzy, dodał: - Ogromnie się za siebie wstydzę.Dzwięk klucza wkładanego do zamka w tylnych drzwiachsprawił, że oboje usiedli prosto.- Och, to pani Jolles - wyjaśniła Tessa.- Elvira poprosiła ją,żeby przyszła dzisiaj wcześniej.- Dlaczego? - zapytał Mark, marszcząc brwi.- Bo ja muszę iść do pracy, ty też, a Elvira musiała wczorajpojechać do domu zająć się swoją matką.- Dzień dobry wszystkim - zawołała pani Jolles.- Nie przeszkadzajcie sobie, skończcie spokojnie śniadanie.Ja pójdę zajrzeć do Adeli.19Gideon czekał na Evan w salonie małego hotelu w Belgravii,w którym mieszkała.Od samego wejścia zaskoczył go wyrafinowany i elegancki wystrój wnętrz.Teraz siedział na sofie w pobliżu kominka i rozglądał się wokół, myśląc o tym, że pokój rzeczywiście jest uroczy i świetnieurządzony.Na ścianach wisiały piękne pejzaże, a ogólna atmosfera była miła i sprzyjała odpoczynkowi.Gideon westchnął i rozprostował swoje długie nogi.Czuł siętrochę znużony.Miał ciężki tydzień w wydawnictwie.Jedyny pozytyw był taki, ze Christian Palmer coraz przychylniej patrzył napropozycje powrotu do pracy w London Evening Post".Należało tylko doprowadzić negocjacje do końca i dać Christianowiczas, którego potrzebował.Praktycznie skończył już książkęi niedługo będzie mógł swobodnie podjąć pracę dla nich.Byćmoże tylko na pół etatu, ale Gideon i jego ojciec wiedzieli, że tolepsze niż w ogóle nie mieć go w redakcji.Jego myśli pomknęły do Evan.Ledwie mógł uwierzyć w swoje szczęście.To, że ją znalazł, graniczyło niemalże z cudem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]