[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieliśmy niesamowite szczęście.Ludzie w samochodach przednami i za nami zostali zmiażdżeni.Gabe prowadził w milczeniu przez kilka sekund. Jak długo? Byliśmy uwięzieni?Stulecia, pomyślała.Nie wracaj tam, powiedziała sobie.Wspominaj, ale nieprzeżywaj. Cztery godziny.Znów poczuła zapach cementowego kurzu i benzyny, smródpłonących opon.Dach samochodu uciskał jej pierś.Rozpaczli-wie chciała zaczerpnąć tchu i nie mogła.Kopała w drzwi, aż sięotworzyły, i próbowała się wyśliznąć, krzycząc histerycznie, aletata ryknął:  Zostań na miejscu, Jo.Nawet wtedy odruchowochciała uciekać, lecz ojciec miał rację.Pozostanie w samocho-dzie było niebezpieczne, wyjście jednak mogło być śmiertelne.Gdyby pobiegła, zmiażdżyłyby ją spadające kawałki betonu.Przez okna wlewał się duszący czarny dym.Nie mogła na-wet odwrócić głowy.Rafe był tak blisko, że czuła na szyi jegooddech.Tina płakała, potem zaczęła kaszleć.Zrobiło się ciem-no. Tata nam śpiewał powiedziała. Piosenki z telewizyj-nych programów.Dzięki niemu wytrzymaliśmy.214  Porządny gość. Wspaniały. Wyjrzała w noc na rozjaśnione gwiazdaminiebo ciągnące się aż po horyzont. Wyciągnęli nas ludzie zesto dwudziestego dziewiątego. Właśnie tego się domyśliłem.Tamtej nocy przeżyli pie-kło.Pod gruzami Cypress Viaduct zginęły dziesiątki ludzi.Pło-nęły samochody, a uwięzieni godzinami wołali o pomoc.Nad-ziemna część drogi była niestabilna i tylko kilku ratownikówzgodziło się wpełznąć pod zwał gruzu i wyciągnąć tych, którzyprzeżyli.Ludzie ze 129, oddziału ratowniczego się nie wahali,zrobili to bez mrugnięcia okiem czy nakreślenia znaku krzyża.Jo zwróciła się do Gabe'a. Faceci z twojego oddziału, a także lekarze, strażacy, lu-dzie z sąsiedztwa, wszyscy, którzy podjęli to ryzyko i przyszlipo nas, mieli poważny wpływ na to, że zostałam lekarzem. Dobry powód.Nie zapytał, dlaczego wybrała psychiatrię sądową.Dziedzi-nę zajmującą się tymi, których nie dało się wyciągnąć z wra-ków.Ale miała wrażenie, że wiedział.Dotarli do końca mostu i skręcili w stronę miasta na drogęprzez Presidio.Za lasem sosen kalifornijskich ciągnął sięcmentarz wojskowy.Białe kamienie, rząd za rzędem, nieme iwymowne.Szumiały opony. Myślisz, że w jakiś pokręcony sposób Southern uważał,że pomaga rodzinie?  zapytał Gabe. Tak.Uważał destrukcję za jedyny sposób, by powstrzy-mać Skunksa.Jo włączyła światło i wyjęła kopię samobójczego listu, którązrobił dla niej Czerny.Fragmenty, których nie zmyła słonawoda, były nieskładne i przygnębiające.215 Kelly, trenerze, wszy.przykro.Wszystko poszło nie.stem szantażowany i chcę z tym skończyć.Następne akapity były tylko niebieską plamą.Potem:.myślałem, że klub będzie takim miejscem, gdzie się po-zbędę ciężaru, a ludzie mnie zrozumieją, bo wszyscy zrobilicoś złego.omogło nie zwariować, ale nie dało rozgrzeszenia.Tomnie zniszczyło.Jestem tu szantażowany.Zrewanżuj się i ściągnij więcejludzi  tak to działa.W końcu za wszystko trzeba płacić, niema w tym żadnej zabawy.Teraz ci ludzie mi grożą.Mówią, że muszę im pomóc alboskrzy.Tylera.nie dopuszczę.Cadillac.zły.Wszy.Gabe zrobił głośniej.Minęli Pałac Sztuk Pięknych.Oświe-tlony reflektorami lśnił złotawo.Po lewej stronie zatoka wyglą-dała jak czarna satyna.moja wina, że Melody Cartwright się utopiła.List Southerna był rozpaczliwie smutny i, co niezwykłe, roz-sądny.Nie zdradzał symptomów przewlekłej choroby psy-chicznej jak w wypadku większości samobójców.Scott był naj-wyrazniej od lat w depresji, ale nie miał urojeń i nie był para-noikiem.Zachował trzezwy umysł.yródłem bólu stało się po-żerające go poczucie winy.Jo streściła Gabe'owi kilka kolejnych akapitów.216  Razem z kolegami z akademika wykorzystali seksualniemłodą kobietę na imprezie.Wystąpiły u niej problemy psy-chiczne.Ostatecznie poszła popływać w oceanie w okolicy Ma-libu i się utopiła.Była przyjaciółką rodziny i za każdym razem,kiedy widział jej rodziców, coraz mocniej czuł, że ją zabił.Jo odwróciła stronę.Koniec listu był czytelny.klubie organizuje się gry na krawędzi.Ci ludzie mająmasę kasy, więc nie chodzi o nagrody.Chodzi o kopa, któregoim to daje.I niektórzy posunęli się za daleko.Myślę, że klub zabrał się za niewłaściwego faceta.Ktoś tropi ludzi.Nie wiem, kim jest ani kogo szuka.Chcenazwisk.Nie potrafię ich znalezć, a gdybym potrafił, podpi-sałbym na tych ludzi wyrok śmierci.Kelly, mogę go powstrzymać, tylko powstrzymując tegoczłowieka, którego nasłał, który grozi Tylerowi.Zlad skończysię na mnie.Jest tylko jeden sposób, żeby to zrobić.Wybacz mi.Tyle cierpienia.Jo zamknęła oczy.Nie zostawiaj mnie, po-myślała.Wracajmy do domu.Zanim się zorientowała, silnikzamilkł.Otworzyła oczy.Stanęli przed jej domem.Gabe otwo-rzył drzwi i wysiadł. Nie trzeba  powiedziała. Nie musisz mnie odprowa-dzać.Ale on już obszedł samochód.Otworzył dla niej drzwi.Wy-siadła i Quintana podszedł z nią do frontowych schodów.Ztrudem poruszała nogami.Brzęczały trzymane w dłoni klucze.Swoją obecnością Gabe rozgrzewał przestrzeń wokół niej.Kie-dy po raz trzeci usiłowała włożyć klucz do zamka i nie trafiła,zapytał:217  Co się dzieje?Opuściła dłoń. Chciałam go kopnąć. Kogo? Scotta Southerna.Chciałam go kopnąć, udusić, walić wtwarz na odlew, dopóki starczy mi siły. Dlaczego? %7łeby się otrząsnął.Samobójstwo niczego nie rozwiązuje.Zmierć nie przerywa bólu.Przenosi go tylko na rodzinę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •