[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy segment miał podwa rozgałęzienia z obydwu stron.Były to komory prochowe, których zadaniem byłonadanie wystrzeliwanemu pociskowi prędkości 1500 metrów na sekundę.Donośnośćdziała obliczono teoretycznie na 170 tysięcy metrów.Nic, nic ma tu pomyłki.Rzeczywiście, 170 kilometrów! Sam zaś pocisk o kalibrze 150 milimetrów i długościokoło trzech metrów miał zawierać około dwustu kilogramów materiału wybuchowego.Było to dużo, a nawet bardzo dużo w porównaniu choćby z wielce skomplikowanątechnicznie i bardzo kosztowną rakietą V-2, której głowica zawierała około tony materiałuwybuchowego.Gdy zważy się, że projekt inżyniera Coendera przewidywał, iż każde zezautomatyzowanych dział miało wystrzeliwać co sześć sekund taki właśnie pocisk, to wciągu pięciu minut na Londyn spadłoby ich pięćdziesiąt o sile rażenia równej dziesięciurakietom V-2.Hitler był zachwycony, gdy przedstawiono mu projekt inżyniera Coendera.Nowe działonazwał pieszczotliwie "szybką Elizką" i rozkazał, by natychmiast przystąpiono dorealizacji projektu oznaczonego kryptonimem "Die Hochdruckpumpe" (pompawysokociśnieniowa lub wysokiego ciśnienia), Rychło też w Mimoyecques w pobliżumiasta Calais w okupowanej Francji kilka tysięcy robotników przymusowych i jeńcówwojennych rozpoczęło budowę zespołu pięciu baterii gigantycznych dział.Na światłoczułych taśmach filmowych brytyjskich samolotów zwiadowczych,penetrujących z powietrza wybrzeże okupowanej Francji, pojawiły się monstrualnebudowle z betonu i stali.Coś na kształt schronów.Po powiększeniu zdjęć widać byłotylko drobne fragmenty jakichś instalacji rurowych.Kolejna tajemnicza broń? Czywyrzutnie rakiet V-2? Sztabowcy brytyjscy nie zastanawiali się długo.Rozkaz byłwyrazny - zniszczyć! W listopadzie 1943 roku bombowce alianckie przeprowadziłypotężny nalot na instalację koło Calais.Zniszczenia nic były jednak znaczne, ponieważarmaty budowano pod osłoną płyt z betonu i stali o grubości pięciu i pół metra.Niemniejroboty trzeba było przerwać.Schrony dla gigantycznych dział koło Calais rozpoczęto budować jeszcze w trakciepierwszych prób z tą nową bronią.Te próby, przeprowadzone w okolicach Hillersleben,nie napawały jednak konstruktora "pompy wysokociśnieniowej" optymizmem.Pociski wkształcie strzał okazywały się niestabilne w locie, koziołkując w powietrzu.Rychłoustalono tego przyczynę.Otóż każdy pocisk wyposażono w cztery stabilizujące jego tor68lotki, które miały się rozchylać natychmiast po opuszczeniu lufy przez pocisk - strzałę.Tymczasem lotki zawodziły.Zawodziła też nietypowa przecież lufa tegowielokomorowego działa, złożona z segmentów łączonych śrubami.Spalany podwysokim ciśnieniem materiał miotający po prostu uciekał przez minimalne nawetnieszczelności.Tym samym spadała prędkość początkowa wystrzeliwanych pocisków.Nie udało się również Niemcom idealnie równo ustawić na łożu tak długiej lufy i teminimalne odchylenia powodowały wibrację pocisków.Niemniej nie zaprzestano prób z bronią V-3.W szybkim tempie na wzgórzu w pobliżuprzystani nad jeziorem Wicko koło Międzyzdrojów (za niemieckich czasów Missdroy)wybudowano doświadczalną armatę - stonogę.Wybór tego miejsca nie był wcaleprzypadkowy.Na wyspie Wolin można było stosunkowo łatwo kontrolować ruch ludnościi wychwycić wszystkie kręcące się tu osoby obce.Zaś w końcu czwartego roku wojnypobliskie Międzyzdroje nie były już modną miejscowością letniskową, jak w okresiemiędzywojennym.Trwała bowiem wojna totalna i nikt z Niemców nie miał nawet prawamyśleć o urlopie oraz słonecznych i wodnych kąpielach.Ze stonogi nad jeziorem Wieko oddano w sumie 25 strzałów, które przeleciawszy nadwschodnim skrajem Międzyzdrojów wpadały do wód Bałtyku gdzieś na wysokościKamienia Pomorskiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]