[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam nadziejÄ™, że rozumiesz mój dylemat.Nie usiadÅ‚a z powrotem, ale stanęła przed nim, odstawiwszyuprzednio szklankÄ™ na biurko.Zanim zdążyÅ‚a siÄ™ zorientować, MarcusporwaÅ‚ jÄ… w ramiona.- Kochasz mnie! Tylko to mnie interesuje i tylko to muszÄ™wiedzieć.Och, moje najdroższe kochanie, tyle czasu marzyÅ‚em, abyusÅ‚yszeć te sÅ‚owa z twoich ust.WyznaÅ‚em ci miÅ‚ość, ale niewiedziaÅ‚em, czy ty odwzajemnisz moje uczucie.Do diabÅ‚a zesÅ‚owami, one nie sÄ… mojÄ… najmocniejszÄ… stronÄ…. To nie jest dziedzina, w której celujÄ™, ale na tym znam siÄ™ napewno - a to wystarczy za wszystkie sÅ‚owa.- PrawÄ… rÄ™kÄ…podtrzymywaÅ‚ jej gÅ‚owÄ™, a lewÄ… otaczaÅ‚ szczupÅ‚e ramiona, tak abymóc bez przeszkód pieÅ›cić jej twarz delikatnymi pocaÅ‚unkami.PoczÄ…tkowo jego pieszczoty byÅ‚y dość powÅ›ciÄ…gliwe.WiedziaÅ‚przecież, że jest dziewicÄ…, i to dziewicÄ…, z którÄ… ten Å‚otr Sywellprzypuszczalnie zle siÄ™ obchodziÅ‚.Z poczÄ…tku opieraÅ‚a siÄ™ trochÄ™, alestopniowo zaczęła odwzajemniać jego pocaÅ‚unki i pieszczoty -oddawać pocaÅ‚unek za pocaÅ‚unek, czuÅ‚ość za czuÅ‚ość, aż w pewnymmomencie do tego stopnia zatracili siÄ™ w namiÄ™tnoÅ›ci, że zapomnieli obożym Å›wiecie.Zlepi i gÅ‚usi na otaczajÄ…cÄ… ich rzeczywistość,pogrążeni w miÅ‚osnym uniesieniu, podążali Å›cieżkÄ… wiodÄ…cÄ…nieuchronnie do miÅ‚osnego speÅ‚nienia.Louise nigdy przedtem nie doÅ›wiadczyÅ‚a podobnych wrażeÅ„.Poraz pierwszy w życiu zrozumiaÅ‚a, co znaczy siÅ‚a prawdziwejnamiÄ™tnoÅ›ci.Pojęła, że nie tylko mężczyzni jej ulegajÄ…, ale że ikobiety również mogÄ… jÄ… odczuwać.OdkryÅ‚a odwiecznÄ… prawdÄ™, żemiÅ‚ość nie zważa na okolicznoÅ›ci ani różnice majÄ…tkowe czyspoÅ‚eczne, tylko domaga siÄ™ speÅ‚nienia i ciÄ…gÅ‚ej obecnoÅ›ci ukochanejosoby.SiÅ‚a jej wÅ‚asnej reakcji byÅ‚a taka wielka i zaborcza, żezaskoczyÅ‚a jÄ… samÄ….Przez jakiÅ› czas trwali nieruchomo, spleceni ramionami, gÅ‚usi nawszystko, co siÄ™ poza nimi dzieje.Marcus pierwszy, bardziej z nichdwojga doÅ›wiadczony, przerwaÅ‚ ten hipnotyczny stan.OderwaÅ‚ siÄ™,chwytajÄ…c oddech i mówiÄ…c niewyraznie: - Nie, nie tutaj, nie teraz, ktoÅ› tu może wejść w każdej chwili izobaczyć nas.Nie mogÄ™ ciÄ™ kompromitować, przecież nie przyjęłaÅ›jeszcze moich oÅ›wiadczyn.Ale przyjmiesz je, prawda, że przyjmiesz?Powiedz, proszÄ™, że tak.Louise nie odpowiedziaÅ‚a od razu.Nadal staÅ‚a bez ruchu.WÅ‚osymiaÅ‚a w nieÅ‚adzie, oczy rozszerzone i zasnute mgieÅ‚kÄ…, warginabrzmiaÅ‚e, a policzki zaróżowione od miÅ‚osnego żaru.Dopiero podÅ‚uższym czasie powiedziaÅ‚a:- Nie mogÄ™ tego zrobić, póki nie podejmÄ™ decyzji w dwunajważniejszych sprawach: czy chcÄ™ stać siÄ™ Louise Cleeve, czy teżzostać madame Felice.Co mam zrobić, Marcusie? Nie jestem wobecciebie w porzÄ…dku - zauważyÅ‚a ze smutkiem.- Wiem, że tak jest.- JesteÅ› nie w porzÄ…dku wobec nas dwojga - wyszeptaÅ‚, nadaltrzymajÄ…c siÄ™ od niej na pewnÄ… odlegÅ‚ość.Nie odważyÅ‚ siÄ™ po razdrugi wziąć jej w ramiona.WiedziaÅ‚, że skoro tylko jej dotknie,znowu ogarnie go niepohamowana namiÄ™tność.- Nie zwlekaj tylko ztÄ… decyzjÄ… zbyt dÅ‚ugo, bardzo ciÄ™ o to proszÄ™.- Do soboty - przyrzekÅ‚a.- Przyjdz do mnie w sobotÄ™ tym razemjuż jako lord Angmering.Mam dość udawania, stwarzania pozorów imydlenia ludziom oczu.Nie zdajÄ…c sobie z tego sprawy, żyÅ‚am wkÅ‚amstwie przez caÅ‚e moje życie i nie chcÄ™ już dÅ‚użej kÅ‚amać aniÅ›wiadomie, ani nieÅ›wiadomie.Marcus kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… na znak, że siÄ™ z niÄ… zgadza, chociaż czterydni, które dzieliÅ‚y go od tej daty, wydaÅ‚y mu siÄ™ dÅ‚ugie jak wieczność. Dopiero kiedy wyszedÅ‚, obrzuciwszy jÄ… jeszcze na ostatektÄ™sknym spojrzeniem, Louise zdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że w momencie, wktórym zaprosiÅ‚a go do siebie jako lorda, nieÅ›wiadomie podjęładecyzjÄ™.Teraz zostawaÅ‚o tylko poinformować o niej Marcusa.ROZDZIAA ÓSMYWracajÄ…c do domu, Marcus, który przywykÅ‚ już myÅ›leć o domuprzy Berkeley Square jako o swej siedzibie, spotkaÅ‚ niespodziewaniedetektywa Jacksona.Jeżeli nawet niecodzienny strój milorda zdziwiÅ‚byÅ‚ego policjanta, to niczym nie daÅ‚ tego po sobie poznać - nawetpowieka mu nie drgnęła.Marcus natomiast byÅ‚ zbyt zaprzÄ…tniÄ™tyrozpamiÄ™tywaniem swego ostatniego spotkania z Louise, abyzawracać sobie gÅ‚owÄ™ takÄ… bÅ‚ahostkÄ… jak ubranie, które miaÅ‚ na sobie.- Przepraszam, milordzie, ale chciaÅ‚bym, jeżeli to możliwe,zamienić z panem kilka słów, tu, w tym miejscu, na ulicy.- OczywiÅ›cie - odparÅ‚ Marcus.- Jak pan widzi, jestem nawetubrany stosownie do takiej okazji.Nikt z przechodniów nie zwróci nanas uwagi.- Tak jest, milordzie.A może powinienem zwracać siÄ™ do panapanie Marksie?Marcus nie mógÅ‚ powstrzymać siÄ™ od Å›miechu.PoklepaÅ‚ byÅ‚egopolicjanta po ramieniu i rzekÅ‚:- Nic siÄ™ przed tobÄ… nie ukryje, czÅ‚owieku! CzyżbyÅ› Å›ledziÅ‚mężczyznÄ™, który po to ciÄ™ wynajÄ…Å‚, abyÅ› miaÅ‚ na oku bliskÄ… mu osobÄ™? Jeżeli tak, to z czystym sumieniem mogÄ™ ciÄ™ polecić innymzainteresowanym.Twoja przezorność, pracowitość, a także tupet, sÄ…godne pożaÅ‚owania [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •