[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już nawet nie byłam na niego zła, że chciał mnie wykorzystać.W końcu to moja głupota i łatwowierność sprawiły, że takłatwo wplątywałam się we wszystko, co Azazel planował.- A już byłem blisko.- Podstępny diabeł się skrzywił.- Wtedy w Urzędzie, kiedy się włamaliśmy, żeby zmienićdokumenty, Wiktoria była bliska wybuchu.Już prawie doprowadziłem ją do ostateczności.Spojrzałam na niego zaskoczona.- Wiedziałeś, że jestem tam z wami?- Oczywiście.Widziałem cię przez cały czas.Wiktorio, ja zawsze mam wszystko zaplanowane.Pamiętasz, jak poszliśmyna spotkanie moich wyznawców? Wypowiedziałaś wtedy pewne życzenie.Chciałaś być ZAWSZE widziana przeze mnie.To było sprytne.Nawet jak na mnie.A to właśnie była taka chwila, kiedy miałam ochotę użyć Iskry w niecnym celu.Beleth wypuścił ze świstem powietrze.- Czyli obojgiem nas manipulowałeś wtedy, prawda? Dokumenty były już sporządzone prawidłowo.Podpuściłeś mnie,że tam jest coś, co mogłoby podburzyć przeciwko nam Wiki, a ja się na to złapałem.Chciałeś po prostu, żeby onazobaczyła nas, jak manipulujemy jej biografią.- Oczywiście, że tak.Od początku wami manipulowałem - zgodził się z nim Azazel.- Chodziło o to, żeby podburzyćWiktorię, żeby zrobiła coś wielkiego i głośnego.- Boże.ty jesteś nienormalny - Westchnęłam.- Wypraszam sobie.Co najwyżej odrobinę ekscentryczny.Słuchajcie, przecież chodziło mi tylko o to, żeby zrzucić zestołka Lucyfera.Przyznaję.Wykorzystałem was, ale sami pomyślcie.Czy pomoglibyście mi, gdybym powiedział, co za-mierzam? Wiki, czy narobiłabyś zamieszania? Nie.Beleth, czy namawiałbyś Wiktorię do szaleństw i usiłowałzamordować jej kochanka? Też nie.- To nie jest mój kochanek!!! - wtrąciłam.- Bo sierota z ciebie - stwierdził Azazel.185Już miałam wybuchnąć, ale nie dając mi dojść do słowa, wrócił do poprzedniego tematu:- Jak sami widzicie, zachowałem się paskudnie i niewybaczalnie.Ale zrobiłem to tylko dlatego.że nikt mnie nie lubi.Nikt nie uważa mnie za prawdziwego przyjaciela, dla którego nadstawiłby bez zastanowienia kark.Nawet ty, Belecie.Ko-cham cię jak brata, wiem, że ty mnie też, ale tak naprawdę mnie nie lubisz.Mnie nikt nie lubi.Wpatrywaliśmy się w niego w milczeniu.Ta łzawa skrucha była podejrzana.Azazel doskonale wystudiowanym gestempotarł suche oczy.- A tak serio, to w co chcesz nas teraz wmanewrować? - zapytał Beleth.Azazel myślał przez chwilę.W końcu uśmiechnął się szeroko, zrzucając maskę pokrzywdzonego przez los cierpiętnika.- W rewolucję.No tak.można się było tego po nim spodziewać.- Szatan chce bezprawnie mordować ludzi.Nie możemy na to pozwolić - kontynuował diabeł.- To godzi we wszystkiewartości, które wyznajemy.Beleth przyglądał mu się krytycznie.- Taa, a zwłaszcza w twoje wartości.Jak to było? Człowiek to proch i pył?Azazel posłał mu urażone spojrzenie.- Ależ mnie zależy na ludziach!- Jasne.- prychnęłam.- Powiedz prawdę, o co ci chodzi? Westchnął, udając zmęczenie.Posłał nam spojrzenieniepo-zostawiające złudzeń, że uważa nas za tępaków.- No niech wam będzie.nie chciałem wam tego mówić dla waszego dobra.Teraz będziecie współwinni.Gdy prze-szkodzimy mu na Ziemi w tych bezprawnych morderstwach, powstanie małe zamieszanie.Tego, co się dzieje w Piekle, niewidzą ci na górze - wskazał palcem w niebo.- Ale to, co się będzie działo na Ziemi, na pewno zauważą.Nie mówi się otym głośno, ale Lucyfer podlega ich władzy.Kiedy zobaczą, co on wyprawia, na pewno go zdegradują.A kto najlepiejnadaje się na jego miejsce? Kto jest na tyle przystojny, mądry, elok-wentny, wykształcony i pełen pomysłów na przyszłość,które mogą zrewolucjonizować Piekło? Nie odpowiedzieliśmy.Pytanie było czysto retoryczne.- To jak? Pomożecie? - Spojrzał na nas wyczekująco.- Na Ziemi jest dziesiątka osób posiadających Iskrę, poza tobą,Wiki.Dziesięć niewinnych osób, które on chce zamordować.Przygryzłam wargę.Nad naszymi głowami zaskrzeczała żałośnie mewa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]