[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzgnięcia, przekłucia,porażenia prądem, duszenie, obdzieranie ze skóry, otrucia, pobicia, oparzenia, ugryzienia,upadki z dużej wysokości.Ale dekapitacji - nigdy.Nie pozostawiała żadnej nadziei, najmniejszych szans naprzeżycie.I najpewniej dlatego zabójca wybrał tę metodę.Zcięcie głowy było bardziejmakabryczną wersją ciosu miłosierdzia, dobicia ofiary, co mafia i totalitarni przywódcyzałatwiali za pomocą dwóch kulek w łeb.Praca Brady ego polegała na tym, żeby dać świadectwo tym zbrodniom, badać ichnastępstwa i opracować profil człowieka, który mógł te potworności popełnić.W swojenajlepsze dni czuł się jak mężny rycerz, który przemierza piekło po to, żeby uchronić odniego innych.Gdy był w dołku, a morderstwa okazywały się szczególnie odrażające, stawałsię podglądaczem jakiejś alternatywnej rzeczywistości, gdzie wszystko było na opak.Narodziny, energia, nadzieja, życie, miłość, piękno - jego codzienność wypełniona byładokładną odwrotnością tychże.Zazwyczaj jednak praca wywoływała w nim poczucie, któreplasowało się gdzieś pośrodku tych stanów.Brady z westchnieniem podniósł segregator.Przeszło mu przez myśl, że był za lekki,że powinien jakoś oddawać ciężar tych straconych istnień, których dokumentację zawierał.Przyciągnął go do piersi, upewniając się, że zawartość jest dobrze ukryta przed kobietą (podrugiej stronie gazeta stanowiła wystarczającą zaporę) i otworzył z trzaskiem.12.Pod JerozolimąLuco Scaramuzzi wziął głęboki wdech i postarał się nie wyobrażać sobie ludzi poprzeciwnej stronie wielkiego stołu konferencyjnego jako wielkiego stosu trupów.Chociażmiał ogromną chęć urzeczywistnić tę wizję, byli mu jednak potrzebni.Potrzebował ichpieniędzy, ich władzy.Na razie.Nagie żarówki nad ich krzesłami pośród mroku pomieszczenia nadawały imbezcielesny wygląd, twarze unosiły się nad krawędzią stołu jak maski na Halloweenprzywiązane na żyłce wędkarskiej.Upiorny widok doskonale korespondował zarówno zmiejscem, gdzie się znajdowali, jak i czekającym ich zadaniem.Zajmowali ośmiokątną komnatę blisko dwadzieścia metrów pod uliczkamichrześcijańskiej dzielnicy starego miasta Jerozolimy.Pomieszczenie było częściąpodziemnego kompleksu, który rozmaite rządy okupacyjne od trzech tysiącleci kolejnoprzywłaszczały sobie i adaptowały do swoich potrzeb.Przez ostatnie kilkaset lat stałozamknięte na głucho i zapomniane przez świat na powierzchni.Potem, dwadzieścia trzy latatemu, robotnicy przebili się przez ścianę w piwnicach Seminarium Patriarchatu Aacińskiego,odkrywając starożytny tunel wodny.Prowadził w dół do ogromnego labiryntu podobnychtuneli, katakumb, grot i komnat.Usytuowany był tuż przed murami starego miasta, pomiędzyBramami Jaffy i Nową, czyli daleko od słynnych Tuneli Ezechiasza, Jaskiń Zedechiasza iinnych znanych jerozolimskich podziemnych konstrukcji.Nikt nie miał pojęcia o ichistnieniu, a dzięki szybkiej reakcji ówczesnego rektora szkoły udało się je zachować wsekrecie.Wykonał kilka telefonów, odebrał nieliche znalezne i udostępnił pomieszczenia nawyłączny użytek pewnej organizzazione oscura - tajnej organizacji cieni, jak określałstowarzyszenie.Milczenie robotników opłacono (choć według jednej z wersji wszyscy zostalizamordowani).Zatrudniono nowych, którzy w progu osadzili żelazną bramę, zbudowaliosobne wejście do piwnic i wznieśli ściany zapewniające prywatność wchodzącym iwychodzącym z podziemnych pomieszczeń.Na przykład Lucowi.Oraz dwanaściorgu mężczyznom i kobietom siedzącymnaprzeciw niego.Podłużne sylwetki otaczających ich kolumn poprzecinane były odłamkamiprzyćmionego światła.Rozmieszczone w regularnych odstępach wyznaczały wymiarypomieszczenia.Sala szeroka na dwadzieścia pięć metrów przypominała bardziej starożytnykrólewski grobowiec niż koszary, którymi kiedyś była.Fragmenty kamienia z kruszących sięścian osiadły na podłodze, tworząc coś w rodzaju wklęsłego nasypu.Głowice kolumn ibelkowanie bogato zdobiły liście winorośli i motywy twarzy, z których pozostały tylko guzkii bruzdy przywodzące na myśl raczej tkankę bliznowatą.Kamienne wsporniki łukiemzbiegały się w szczytowym punkcie wysokiego sklepienia sali teraz ukrytego w mroku.%7łarówki rozwieszono między naprzeciwległymi filarami.Rzucały słabe światło nanieskazitelną konstrukcję stołu z wiśniowego drewna, tak nieprzystającego do otoczenia jakmoneta krugerrand w ręku ćpuna.Luco zajmował jedno z dwudziestu identycznych krzeseł dość rzadko rozstawionychwokół stołu.Ośmiu mężczyzn i cztery kobiety naprzeciwko niego tworzyli ciało zarządzająceorganizacji zwanej eufemistycznie Strażnikami.Jego pradawna właściwa nazwa była trudnado wymówienia, w tych czasach niewielu wypowiadało ją na głos czy nawet znało.Większość z dyrektorów zastąpiła na stanowiskach swoich ojców i matki, zarówno tutaj, jak iw szerszym świecie.Aby zapobiec osłabieniu zgromadzenia, miejsca opustoszałe z powodubezpłodności, nielojalności, niepowodzeń politycznych bądz finansowych czy przedwczesnejśmierci członków, których dzieci były zbyt młode, by przejąć obowiązki rodziców,zapełniano na drodze rekrutacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]