[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co rusz podsuwał swepomysły Nawrockiemu, któremu głowa więdnąć zaczynała na samą myślo jakichś tynkach japońskich, trawertynach, glince weneckiej i stiukachakrylowych. Nic to  pomyślał. Pokazał, jak robić attyki zesterczynami, okulusy i arkadowe pergole, to i powie, co to ten trawertyn.Zrobi się& Co ma się nie zrobić. Oleg wydawał pieniądze bez żadnych oporów.Skutkiem tego byłrosnący w oczach, niemal od podstaw restaurowany dwór.Im bardziejbyło widać piękniejącą budowlę, tym więcej serca do niej nabierał nowywłaściciel.Gdzieś z tyłu głowy świtała mu myśl, że przeniesie się tujednak na dłużej.Jeszcze nikomu głośno o tym nie mówił, ale powolidojrzewał do takiej decyzji.Na razie oczyma wyobrazni widział siebietutaj aż do momentu zdobycia Grety.Ten cel ani na chwilę nie zszedł nadalszy plan, przeciwnie, dopingował go do dalszego działania.Co zrobi,kiedy już ruda będzie jego, tego jeszcze nie wiedział.To się zobaczy.%7łeby nie myśleć o niej zbyt dużo, zajął się pracą fizyczną.Doprowadzało go do szaleństwa, że Greta nie zwróciła na niego prawieżadnej uwagi, ale nawet przez moment nie zwątpił w swoje zdolnościuwodzenia.Jej obojętność tylko go zmotywowała do większej pracy.Rzucił się w wir robót, intensywnie przy tym obmyślając plan zdobyciaswego celu.Chodził po placu budowy w starych dżinsach i podkoszulku,początkowo plącząc się robotnikom pod nogami.Jednak po kilkugodzinach złapał rytm i nie bojąc się trudów i zmęczenia, zajął sięelektryką, trochę murarką, aż w końcu poprzestał na tynkachstrukturalnych.Mijały dni i tygodnie, roboty szły jak szalone, a ekipa pracowałajak tryby dobrze naoliwionej maszyny  robotnicy dotarli się ze sobą takbardzo, że jeden drugiemu nie wchodził w paradę.W Olegu zaszła jakaś zmiana.Nadal był silnym, dominującymi zadufanym w sobie typem, ale zauważył, że jedynym sposobem nadogadanie się z tutejszymi ludzmi jest choćby częściowe zbratanie sięz nimi.Ich prostota mierziła go okrutnie i przełamać się było muniezwykle trudno.Robotników przywiązał do siebie pieniędzmi, więcz nimi nie miał problemów żadnych, ale już z Daniłem czy z innymisąsiadami nie mógł się dogadać za żadne skarby.Rozmowy na temat Olega rozlegały się wszędzie: najwięcej podsklepem, ale mówiono o nim też w domach, na polach, na jarmarku,a nawet w kościele.Michał także miał swój udział w tych ploteczkach.Ludzie składali do kupy, co kto wiedział, trochę dokładali własnychprzemyśleń i fantazji i szła w wieś informacja o nowym panu w Ordach. Gadali o nim niemal bez przerwy, mimo że nic o nim nie wiedzieli.Oleg uparcie milczał na swój temat.Ludzie wiedzieli jedynie, żejest Ukraińcem i architektem.Niczego więcej nie zdołali się dowiedziećna sto procent.Przypuszczali, że to krętacz, mafioso lub biznesmen,a niektórzy byli skłonni sądzić, że zamieszkał u nich złodziej, mordercai hochsztapler.Nikt nie dałby wiary, że uczciwie dorobił się swegomajątku.Początkowo bali się go i przewidywali jakąś szybką egzekucję.Uważali, że wcześniej czy pózniej ktoś na pewno przejedzie przez Ordyz odbezpieczonym zamkiem kałasza i przeszyje wielkiego pana serią napół.Czas jednak mijał, nikt nie zakłócał spokoju cichej wsi, emocjenieco opadły, pan z Ordów jakby trochę złagodniał i teraz mówiło sięo nim już prawie tylko w kontekście jego męskiej urody.Czylidokładniej: mężczyznom on już przebrzmiał, rozmawiały o nim prawiewyłącznie kobiety, co bardzo mile łechtało jego męską próżność.Szkodatylko, że znikąd nie docierały do niego wieści, jakoby mówiła o nimGreta.Któregoś lipcowego popołudnia Oleg odpoczywał w swoim parkuprzy aromatycznej kawie.Kilkanaście metrów dalej siedział na trawieDanił wsparty o pień ogromnego klonu jesionolistnego i dłubał swoimnożykiem w niewielkim kołeczku.Od czasu do czasu pociągał łyk kawy,po czym odstawiał kubek na ziemię.Oleg obserwował ukradkiem, jakchłopak z zapamiętaniem oddaje się struganiu.Jego płowa czuprynaspadała mu na oczy, a on jakby ledwie to zauważał, zdmuchiwał ją nabok i pracował dalej.Tym razem nie strugał Chrystusów.Od kilku dni niestrudzenie tworzył w grubych lipowych deskachpłaskorzezby miłosnych pozycji.Było to polecenie Olega, któryzaplanował udekorować nimi wieniec okalający kominek.Miał to byćcykl subtelnych rzezbień pozycji z Kamasutry wklejony jeden przydrugim w belkę na ceglanym kominku.Oleg nie miał najmniejszegozamiaru prowokować.Wyraznie zaznaczył Daniłowi, że prace te mająbyć wysmakowane, realistyczne i dyskretnie zasłaniające intymność ciałludzkich czy to przez opadające pukle włosów, czy przez ugięte ramiona.Jego zamierzeniem było rozbudzanie fantazji patrzącego, a nie jegozgorszenie.Pomysł ten, jakże ekstrawagancki jak na polską wieś, spotkałsię najpierw ze wzburzeniem Nawrockiego i jego ekipy, potem z dużym zainteresowaniem, a na koniec z dozą niecierpliwego oczekiwania najego powstanie.Początkowo Danił nie okazał tylu emocji.Ani się niezbulwersował, ani nie ucieszył.Po prostu spojrzał na pracodawcęi milczał. Co jest?  zniecierpliwił się Oleg. Nie rozumiesz?Chłopak nadal wpatrywał się w niego bez słowa. Chcę, żebyś mi wystrugał kilkanaście pozycji seksu  uściśliłpolecenie Oleg. Zostaw na chwilę te swoje świątki i zajmij się tym, cojest bardziej realne. Aha  mruknął tylko Danił. Wszystko jasne?  próbował upewnić się Oleg, bo miałwrażenie, że chłopak nie bardzo rozumie, o co mu chodzi.Nadal bowiemmilczał, wpatrując się w rozmówcę. Dobra  skapitulował Oleg.Wyjaśnię ci to jeszcze raz.Słuchaj.Zrób mi kilkanaście płaskorzezb,mniej więcej dwadzieścia na piętnaście centymetrów.Mężczyznai kobieta  obserwował reakcję Daniła, który wydawał się uważniesłuchać. Mają się kochać.Kopulować.Rozumiesz? Rozumiem. To była jedyna reakcja.Oleg kontynuował: Na każdym kawałku ma być inna pozycja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •