[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płynie znowu, ju\ bez zatrzymywania się, co jakiśczas przechodząc na grzbietowy.Jeszcze w szkole podstawowej Ola biła rekordy w pływaniu\abką na Legii.W szkole średniej utrzymywała się w czołówceWarszawy, na studiach nie miała ju\ na to czasu.Przez ostatnielata z kolei nie miała ju\ na to pieniędzy.Dwa miesiące temuwdzięczny pacjent dał jej karnet na Warszawiankę.Zostało jeszczedziesięć godzin.Byłoby cudownie spędzić tu resztę dnia, ale nic ztego.Rzuca okiem na zegar.Chyba musi ju\ wyjść, suszyć włosy,jechać do pracy, za dwie godziny musi być na sali operacyjnej.Stoi nago pod strumieniem ciągle wyłączającej się wody.Co turobi ten facet? Weszła do szatni rodzinnej? Niemo\liwe - mo\e cośjej się wydaje.Oczy ma w szamponie.Gdzie jest ręcznik? Zosta-wiła na ławce, w hali! Tylko jej mogło się zdarzyć coś takiego!Musi wrócić.Ola nerwowo rozgląda się za swoim mokrym kostiumem.Co znim zrobiła? Powiesiła na wieszaku na przeciwległej ścianie?Szampon nadal szczypie w oczy.Nie, nie ma go tam.A mo\eten mę\czyzna to nie było przywidzenie, tylko basenowy złodziej?Ukradł jej piękny kostium Triumpha? A to co? Znowu złodziej?Facet zastyga w drzwiach i wycofuje się w popłochu.Spadaj,człowieku, gdzie mój kostium?!W tym momencie drzwi otwierają się ponownie i staje w nichpracownik obsługi.Ola przejęłaby się tym mo\e, gdyby w tejchwili jej wzrok nie padł na pojemnik z mydłem przy prysznicu, zktórego przed chwilą korzystała.Jej kostium le\y na nim spokoj-nie, tak jak go poło\yła.Ale zdą\yła ju\ obiec pół pomieszczenia,143więc \eby tam dotrzeć, musi przejść obok chłopaka przestępujące-go z nogi na nogę w zakłopotaniu.Nic to.Ola dumnie wyciąga szyję i zasłaniając rękami biust(właściwie dlaczego biust?), rusza w kierunku kostiumu.Niestety,niepisana jej dzisiaj dumna parada, bo po paru krokach nogi roz-je\d\ają jej się na smudze mydlin i.Ola sunie jak po rurze, tylkopo podłodze.Zwie\o umyta, długa, golusieńka.Nogi ma, ręce ma, głowa w całości, reszta te\ - w całej okazało-ści.Przystojny, tak się jej wydaje z bliska, pracownik obsługi na-chyla się nad nią.- Nic się pani nie stało? - Podaje jej rękę.- Wszystko w porządku, jestem lekarzem.- wydusza z siebieOla.- No, wie pani, to właściwie nie ma w tej chwili znaczenia.-uśmiecha się chłopak zakłopotany.- To jest męski prysznic.Pa-nowie właśnie przyszli ze skargą.- Przepraszam.Wspaniale! W drzwiach kłębi się co najmniej sześciu podeks-cytowanych mę\czyzn, w tym dwaj Japończycy.Dobrze, \e bezaparatów fotograficznych.Ola jednym susem dopada kostiumu i wskakując weń niemal wbiegu, leci na korytarz, podskakuje do półki, na której spokojniele\y jej ró\owy ręcznik, leci do szatni, ubiera się, jakby ją kto go-nił, i wychodzi do suszarek.W długim pustym korytarzu stajeprzed lustrem, wzdycha i nagle.zaczyna się śmiać.Nie pod-śmiewać, nie chichotać, ale ryczeć ze śmiechu.Oto ona, Ola Pankiewicz.Wykąpała się nago wśród mę\czyzn.Ukazała zdumionemu światu i zaskoczonej obsłudze basenu pełnięswoich najzupełniej dojrzałych wdzięków i.\yje.Nie płacze, nieskręca się ze wstydu, tylko ze śmiechu.Jestem wielka!Czy to rzeczywiście Ola?Zaczyna suszyć włosy.Tak, szarpie je grzebieniem.Tak, jadę doLondynu.A Aleksander? Znajdzie mnie, jeśli tylko zechce.A ma-ma? Mama ma dopiero sześćdziesiąt siedem lat.Ola wzrusza ra-mionami.Ostatecznie zawsze mo\e zaprosić mamę do Londynu.144Nie jedzie przecie\ sprzątać po domach, tylko pracować w swojejspecjalności.Za pieniądze.A włosy zostawi rozpuszczone.Małgorzata siedzi w swoim gabinecie.Przed chwilą skończyłarozmawiać z instruktorami, którzy mają zorganizować festynotwierający akcję wakacyjną.Wygląda na to, \e tylko na tyle wy-starczyło jej mobilizacji i siły.Bezmyślnie wpatruje się we własnenotatki.Na szczęście, nowy sponsor festynu zapowiedział się do-piero na pierwszą.Mo\e do tej pory uda mi się chocia\ trochę pozbierać, myśli,machinalnie sięgając po papierosa.Co się właściwie stało? Podję-łam decyzję.Rozstajemy się.Nie będzie z nami mieszkał.Co tozmieni w moim codziennym \yciu? Przecie\ od tak dawna był wnim nieobecny.Tak się przyzwyczaiłam do tej mał\eńskiej osob-ności, \e chyba ju\ nawet przestałam ją zauwa\ać.Teraz osobnośćstanie się faktyczna.Co to zmienia?Wszystko.Małgorzata zaciąga się papierosem, zaczyna szukać wtorebce tabletek walerianowych.No tak, jeszcze ktoś puka dodrzwi!- Proszę! - Trudno to uznać za uprzejme zaproszenie, ale trudno.Gdzie te tabletki!- Małgosiu? - Alicja wsuwa się niepewnie.- Przepraszam, niewytrzymałam.Masz wyłączoną komórkę.- Wejdz - mówi Małgorzata i wybucha płaczem.Trudno.A mo-\e na szczęście, bo niemal od razu czuje ulgę.Alicja przytula ją krótko, po czym w spokoju siada na pierw-szym z brzegu krześle.Milczy.- Przepraszam - Małgorzata próbuje się opanować.- Nie mogę wdomu, bo nie chcę mu dać satysfakcji, tu nie mogłam wcześniej,bo zebranie, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]