[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Naturalnie zakładałam, że twój wuj albo lord Fielding z pewnościąpowiedzieli ci o tym.Musiały przecież dojść do ciebie jakieś plotki?- Wszystko, co słyszałam, to strzępy rozmów, które zawsze się urywały, gdy tylkoludzie zauważali moją obecność.- Victoria odwróciła się, blada z wściekłości i szoku.-Słyszałam imię lady Melissy wymieniane w połączeniu z jego imieniem, ale nikt nigdy nieokreślał jej mianem żony.Ludzie wyrażali się zwykle o niej z taką dezaprobatą, żezakładałam, iż była.związana.z Jasonem, no wiesz - dokończyła niezręcznie - w taki sam sposób, jak w przeszłości panna Sybil jakaśtam.- W przeszłości? - powtórzyła Caroline ze zdumieniem, że Victoria użyła czasuprzeszłego.I natychmiast ugryzła się w język i spuściła oczy, pozornie zafascynowanawzorem obicia na niebieskiej, krytej jedwabiem sofie.- Naturalnie, skoro teraz mamy się pobrać, Jason nie będzie.A może będzie? -zapytała Victoria.- Nie wiem, co zrobi - odrzekła Caroline z nieszczęśliwą miną.- Niektórzy mężczyzni,tacy jak Robert, rezygnują ze swoich kochanek, kiedy się żenią, a inni nie.Victoria potarła skronie czubkami palców.W głowie miała taki zamęt, że dyskusja okochankach rozproszyła jej uwagę.- Niekiedy Anglia wydaje mi się bardzo dziwna.W moim kraju mężowie niepoświęcają czasu ani uczuć innym kobietom niż żona.A przynajmniej nigdy o czymś takimnie słyszałam.A przecież tu dochodziły do moich uszu uwagi, które nasunęły mi myśl, żespotyka się to z ogólną akceptacją, kiedy bogaty, żonaty dżentelmen zadaje się z.z damą,która nie jest jego małżonką.Przyjaciółka skierowała rozmowę na bardziej bezpieczny temat.- Czy to ma dla ciebie tak ogromne znaczenie, że lord Fielding był wcześniej żonaty?- Oczywiście, że ma.A przynajmniej tak mi się wydaje.Sama nie wiem.Największeznaczenie ma teraz fakt, że nikt z rodziny nie powiedział mi o tym.- Podniosła się takgwałtownie, że Caroline aż podskoczyła.- Jeżeli mi wybaczysz, chciałabym pójść teraz nagórę i porozmawiać z wujem Charlesem.Zastukała do drzwi księcia, lecz jego kamerdyner przyłożył palec do warg ioświadczył, że chory śpi.Victoria zbyt czuła się rozstrojona, by czekać, aż Charles się obudzii dopiero wtedy odpowie na jej pytania, więc pomaszerowała korytarzem do pokoju pannyFlossie.Ostatnimi czasy stara dama praktycznie scedowała swe obowiązki przyzwoitki naCaroline Collingwood.W rezultacie Victoria, poza sporadycznymi posiłkami, niemal niewidywała tej sympatycznej i życzliwej kobiety.Zastukała do drzwi, a kiedy panna Flossie wesoło zaprosiła ją do środka, weszła doładniutkiego, sąsiadującego z sypialnią saloniku.- Victorio, moja droga, wyglądasz promiennie, jak przystało na pannę młodą! -zaszczebiotała starsza dama z typowym dla siebie, żywym, roztargnionym uśmiechem irównie typowym brakiem rozeznania, bo prawdę mówiąc, dziewczyna była śmiertelnie bladai wyraznie zdenerwowana.- Panno Flossie - odezwała się Victoria, nie owijając sprawy w bawełnę - byłam właśnie u wuja Charlesa, ale on śpi.Jest pani jedyną osobą, do której mogę się zwrócić.Chodzi o Jasona.Coś jest okropnie nie w porządku.- Wielkie nieba! - wykrzyknęła przyzwoitka, odkładając robótkę.- Co masz na myśli?- Właśnie się dowiedziałam, że on był już wcześniej żonaty! - wybuchnęła Victoria.Panna Flossie przechyliła głowę na bok; przypominała teraz starszawą porcelanowąlalkę w małym koronkowym czepeczku na głowie.- Ojej, a ja myślałam, że powiedział ci o tym Charles albo sam markiz.No cóż, tak czyowak, Jason był wcześniej żonaty, moja droga.Więc teraz już wiesz.- I uporawszy się w tenprosty sposób z problemem, panna Flossie uśmiechnęła się i wzięła do rąk robótkę.- Ale ja nic nie wiem.A lady Clappeston powiedziała coś bardzo dziwnego: mówiła,że żona Jasona zasłużyła sobie na wszystko, co ją od niego spotkało.Co on jej robił?- Robił? - powtórzyła, mrugając oczami, panna Flossie.- Ależ ja nic nie wiedziałam, apowinnam.Lady Clappeston zachowała się naprawdę niemądrze, mówiąc, że coś robił, bo oniczym nie mogła wiedzieć, chyba że byłaby jego żoną, a zapewniam cię, że nie była.No, czyteraz już ci lepiej?- Nie! - wybuchnęła nieco histerycznie Victoria.- Chcę się dowiedzieć, dlaczego ladyClappeston uważa, że Jason zrobił swojej żonie coś złego.Musi mieć jakiś powód, by taksądzić, i jeśli się nie mylę, nie jest w swoim przekonaniu odosobniona.- To prawda - zgodziła się panna Flossie.- Widzisz, ta nieszczęsna żona Jasona, niechspoczywa w spokoju - chociaż nie wiem, czy to możliwe, jeśli wezmie się pod uwagę, jakniegodziwie postępowała za życia - na prawo i lewo rozgłaszała wszystkim, że Wakefield jąpodle traktuje.Niektórzy najwyrazniej jej uwierzyli, ale sam fakt, że jej nie zamordował,powinien wystarczyć za dowód, że jest człowiekiem o niezwykłym opanowaniu.Gdybym jamiała męża, chociaż oczywiście nie mam, i gdybym robiła to wszystko, co robiła Melissa, naco bym sobie oczywiście nigdy nie pozwoliła, z pewnością by mnie bił.Tak więc, jeżelinawet lord Fielding bił Melissę, a wcale nie jestem o tym przekonana, byłby więcej niżusprawiedliwiony.Możesz mi uwierzyć na słowo.Victoria pomyślała o chwilach, kiedy widziała Jasona rozgniewanego, przypomniałasobie z trudem powstrzymywaną furię w jego oczach i grozną, drapieżną moc, którą niekiedydostrzegała pod maską ogłady.Przemknął jej przez myśl przerażający widok: obrazkrzyczącej kobiety, bitej za jakieś trywialne przekroczenie wyznaczonych przez niego zasadpostępowania.- Co.- szepnęła ochryple - co właściwie Melissa zrobiła?- No cóż, nie da się tego powiedzieć w oględny sposób.Prawdą jest, że widywano ją w towarzystwie innych mężczyzn.Victorię przeszedł dreszcz.Niemal każdą modną damę w Londynie widywano wtowarzystwie innych mężczyzn.Taki był sposób życia zamężnych kobiet, że miały swoichwielbicieli.- I za to ją bił? - zapytała.Zaczynało jej się robić niedobrze.- Nie wiemy, czy ją bił - zwróciła jej uwagę panna Flossie z przezorną precyzją.-Prawdę mówiąc, raczej w to wątpię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •