[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A poza tym Vetle wątpił, czy w Hiszpanii żyją niedzwiedzie.Ale cóż on wiedział o tym kraju?%7ładne inne zwierzęta jakoś nie przychodziły mu do głowy.Bo przecież nie mogły tobyć tygrysy ani pantery! I nie bizony czy inne tury ani nie łoś, zresztą łoś biegnie inaczej.Vetle miał jednak nieprzyjemne uczucie, że tu w ogóle nie chodzi o zwierzęta.%7łe tuchodzi o coś całkiem innego.I ta myśl przerażała go najbardziej. Monstrum nadchodzi , wołał ktoś we śnie.Monstrum.Tak.Teraz wszystko zaczynało się zgadzać.To coś, co słyszał za sobą, to musiało byćmonstrum.Nie zwierzę i nie człowiek.Monstrum.W końcu Vetle wydostał się z lasu i stał.A dokładniej mówiąc - leżał.Leżał płasko nabrzuchu, przywierając do ziemi.Z lasu nie docierał żaden dzwięk.Najwyrazniej nikt za nim nie biegł.Może więcuratowała go zdolność do szybkiego biegu, właściwa jego wiekowi?Tak.Raczej to ostatnie.Monstrum kierowało się przeciwko niemu, ale on okazał sięszybszy i uciekł.A była to wyjątkowo wrogo usposobiona istota, Vetle wyczuwał to każdymnerwem.Istota, cokolwiek to było, czaiła się w lesie po to, by zabić. Zabić jego!Vetle miał w żyłach dostatecznie dużo krwi Ludzi Lodu, by takie rzeczy wiedzieć.Głos, ów obrzydliwy, mlaszczący głos wzywał: Niewolniku! Nędzna kreaturo! Już go prawie miałeś i przegapiłeś okazję.Toniewybaczalne! On był za szybki , odparło monstrum w myśli. To ty byłeś niezdarny! Pilnuj, by następnym razem podejść do niego niepostrzeżenie!Nawet gdyby to miało trwać wieki! Ja się dwa razy nie mylę , zaskrzeczał chrypliwy głos stwora. Ja jestem najsilniejszyna świecie. I najgłupszy , zakończył Tengel Zły w myślach które nie docierały do tamtej istoty. %7łe też muszę brać kogoś takiego do pomocy! Ale jak przyjdzie co do czego, ta kreatura jestnajlepsza.Naprawdę niepodległa.Uśmiechnął się sam do siebie.Kiedy nuty zostaną odnalezione, zmusi się właścicielafletu do odegrania sygnału.A wtedy.Czas Tan-ghila zapanuje na ziemi.Jego królestwotrwać będzie tysiące lat.Do miejsca jego spoczynku docierały echa kanonady z odległych pól bitewnych.Widział ludzi pełzających pośród korzeni w okopach, widział okręty wojenne na morzach,zatapiane lub zatapiające inne jednostki, i serce w nim rosło.To jego dzieło!Przymykał oczy na fakt, że ludzie rządzący światem są równie zdolni jak on.Tengel Zły pragnął sam zażywać sławy tego, który unicestwił życie na ziemi.Vetle rozglądał się ostrożnie, obolały, pokrwawiony.W górze, na szczycie, miał znakomity widok na okolicę, widział drogę, którąpowinien się kierować, gdyby chciał zejść na równinę.Ku południowi, bo nabierał corazwiększej pewności, że należy iść właśnie tam.Teraz nie widział żadnej drogi, nie widział w ogóle nic.Na dodatek zrobiło się już nieprzyjemnie ciemno.W tym kraju natura nie znaładługich zmierzchów, przechodzenia z jasnego dnia w noc.Tu owo przejście było brutalniekrótkie.Teraz kompletne ciemności jeszcze nie zapadły, ale stanie się to za chwilę.Z myślą otych jakichś dzikich zwierzętach, które nocami włóczą się po tym kraju i z których jednodopiero co spotkał, Vetle wlókł się przed siebie pozbawiony wszelkiej odwagi.Pod żadnym pozorem nie mógł zostać tu, gdzie był.Za wszelką cenę powinien dostaćsię na równinę. Nie ma się nad czym zastanawiać.Trzeba po prostu iść.Aż do tej pory widział w tym kraju przeważnie jeden rodzaj gleby, czerwoną lubżółtawą glinę, która kompletnie wyschła w palącym słońcu i z której każdy podmuch wiatruwznosił w górę obłoki pyłu.Niekiedy Vetle widywał piasek, ale zawsze grunt był bardzosuchy.Teraz dostrzegał zmianę.Widział to już z góry i to samo zauważał w dole.Znajdowałsię na podmokłych terenach nad rzeką Gwadalkiwir.Tymczasem nie były to mokradła.Jeszcze nie, jeszcze zbyt blisko lasu.Raczej żyznaziemia, można powiedzieć.Vetle szedł w gęstej trawie, od czasu do czasu podłoże stawało siębłotniste, ale niespecjalnie.Uważał, żeby nie zbliżać się zanadto do rzeki, ale było już takciemno, że nie widział linii horyzontu.Może zresztą przesłaniała ją nocna mgła, trudnopowiedzieć.Nigdzie, jak okiem sięgnąć, ani jednego światełka.Okolic rzeki Gwadalkiwir nie można nazwać doliną.Była to ogromna, rozległarównina i Vetle bardzo uważał, by nie podejść zbyt blisko wody, Jeszcze nie teraz.Najpierwmusiał się rozejrzeć po otoczeniu.Ziemia stawała się coraz bardziej bagnista, więc musiał znowu kierować się bliżejlasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •