[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Równie wolno dotknąłemczubkiem ostrza ziemi i na moment zamarłem, przyglądając jej się uważnie.Byłaczarna i sucha, i zastanowiło mnie, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem.Przesunąłem po niej lewą dłoń i roztarłem między palcami.Zmieniła się wdrobniutki, bardzo zimny pył.Dość.Ponownie skupiłem uwagę na nożu.Wolno i starannie wyryłem runę "otrzymać".Runy to język czarów, bezsensowny w tym czasie i miejscu, ale dawały mi punktpozwalający skoncentrować uwagę i do tego właśnie ta była mi potrzebna.Wyrysowałem wokół niej koło i odłożyłem nóż.Przyjrzałem się całości, czekając nawłaściwy moment, by zacząć.Byłem świadom pazurów Loiosha na prawym ramieniu, choć bardziej zaciskałysię tam, niż opierały, zupełnie jakby wydarzenia kilku ostatnich dni nie miały nańżadnego wpływu.Wiedziałem, że tak nie jest, ale teraz stanowił ostoję spokoju, słuplodu, to, co utrzymywało mnie w równowadze zmysłów.Każdy, kto by sądził, że niebyło to ważne, okazałby się znacznie większym durniem niż ja.Nadeszła stosowna chwila i rozpocząłem następny etap."Sala nie miała okien, ale musiała znajdować się w pobliżu zewnętrznej ściany,gdyż słyszałem krakanie kruka, czy ryk polującego dzura.Odległe, fakt, alesłyszałem.Zastanowiło mnie, czy są tam i smoki, nie licząc naturalnie paki, którąmiałem przed oczyma.Nie bardzo rozumiałem, dlaczego sala mająca wspólnąścianę z otaczającym ją światem zewnętrznym nie posiadała okna.Jedynymrozsądnym powodem było to, że Sethra była jeszcze większą paranoiczką niż ja:przez okno można wyglądać, ale można i zaglądać do wnętrza.Płomienie świec zamigotały, cienie zatańczyły, a ja spytałem:- No dobrze.Skoro tak wam na tym zależy, to dlaczego po prostu tam niewpadliście i nie zabraliście tej laski czy też różdżki?- Ponieważ nie jesteśmy w stanie - przyznał z niechęcią Morrolan.Sethra przytaknęła ruchem głowy i dodała:- Do domu maga z Domu Athyry nie da się wpaść.Może gdybym mogła opuścićGórę Dzur.ale nie mogę, więc to bez znaczenia.- Aha.No dobra, nie wiem, co o mnie wiecie, ale nie jestem złodziejem.Kradzieże to po prostu nie moja specjalność i nie mam pojęcia, dlaczegowpadliście na pomysł, że.- Wiemy całkiem sporo o pańskich talentach i zajęciu - przerwała mi Sethra.Oblizałem usta i powiedziałem tak spokojnie, jak umiałem:- W takim razie wiecie, że nie jestem.- Profesja pokrewna - przerwał mi Morrolan.- A na zamkach i dyskretnym32 wchodzeniu do budynków zna się pan, lordzie Taltos.Zanim zdążyłem się odezwać, Sethra dodała:- A podstawową sprawą jest specyficzna natura systemu alarmowego Loraana.- O? - zdziwiłem się zaintrygowany.- Co w nim jest takiego specyficznego?- Cały zamek otoczony jest magicznymi alarmami tak założonymi, żeby śledziłykażdego, kto znajduje się wewnątrz.W ten sposób każdy intruz zostajenatychmiast wykryty, a gospodarz poinformowany o tym, gdzie się on znajduje.Ani Morrolan, ani ja nie mamy wystarczających umiejętności, by unieszkodliwićten alarm.- A ja to niby je mam?- Jego system alarmowy nie reaguje na ludzi - dodał Morrolan.- Tylko naDragaerian.Przyznaję, że mnie zaskoczył.- Jesteście pewni? - spytałem po chwili.- Tak - odparła Sethra.- I wiemy też, że pokłada takie zaufanie w tym systemie,że prawie nie ma innych zabezpieczeń.- Wiecie, jaki jest rozkład pomieszczeń?- Nie.Ale jestem pewna, że dysponuje pan stosownymi możliwościami.- Może.- Morrolan będzie gotów pomóc panu, gdy tylko znajdzie się pan w środku -dodała.Z pewnym zaniepokojeniem stwierdziłem, że założyła, iż zgodzę się na udział wtym wariactwie, czyli że może poważnie się zirytować, kiedy jej powiem, że niemam takiego zamiaru.Problem polegał na tym, że cała sprawa zaczęła mnie nietylko ciekawić, ale wręcz fascynować.Morrolan przyglądał mi się i to on przerwałmilczenie.- I co?- Co i co?- Podejmie się pan tego?Potrząsnąłem głową z żalem większym, niż sądziłem.- Przykro mi, ale kradzieże nie są moją mocną stroną i jak już mówiłem, niesądzę, bym dał sobie radę.- Da pan sobie radę - zapewnił mnie.- Pewno.- I jest pan człowiekiem.Obejrzałem swoje nogi, ręce i resztę.- Naprawdę? - ucieszyłem się.- Jak miło.Sethra Lavode uznała za właściwe wtrącić się do pogawędki:- Osoba, której dusza jest uwięziona w tym przedmiocie, jest nam bliska.- Przykro mi to słyszeć, ale nie.- Siedem tysięcy imperiali w złocie - oznajmiła.Mowę odzyskałem po paru sekundach:- Aż tak bliska?Oboje uśmiechnęliśmy się równocześnie.- Z góry - dodałem.33 Mój dziadek jest osobą religijną, choć w nienachalny sposób i nigdy mnie nienawracał.Ojciec odrzucił bogów przodków podobnie jak wszystko, co ludzkie.Naturalną koleją rzeczy zacząłem więc wypytywać o nich dziadka, co czasamimiało dość dziwny skutek.- Ale Dragaerianie też czczą Verrę - powiedziałem kiedyś.- Nie nazywaj jej tak.Powinieneś nazywać ją Boginią Demonów.- Dlaczego?- Bo może poczuć się urażona, że wymawiasz jej imię.- Jakoś nie zauważyłem, żeby była z tego powodu zła na Dragaerian.- Nie jesteśmy elfami i inaczej czcimy bogów.Tak, wielu ją zna, ale uważają jąjedynie za osobę mającą moc i umiejętności.Nie rozumieją tak jak my koncepcjibogini.- A jeżeli oni mają rację, a nie my?- Vladimir, to nie jest kwestia racji.To różnica między krwią ludzi, elfów ibogów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •