[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lepiej jednak, byś nie odwiedzał domu.Więzy rodzinne, przyjaciele i tak dalej.Dokładnie od tego wszystkiego musisz się uwolnić.Teraz i na zawsze. Czyż czarnoksiężnicy nie mają rodzin?Szalej z radością dostrzegł w chłopcu iskrę buntu. Są rodziną dla siebie nawzajem rzekł. Ani przyjaciół? Mogą mieć przyjaciół.Czyż twierdziłem kiedyś, że to łatwe życie? Na-stała cisza.Szalej spojrzał wprost na Diamenta. Była dziewczyna, prawda?Diament przez chwilę patrzył mu prosto w oczy, potem spuścił wzrok.Mil-czał. Powiedział mi twój ojciec.Córka czarownicy, towarzyszka dziecięcych za-baw.Ojciec twierdził, że uczyłeś ją zaklęć. To ona mnie uczyła.Czarnoksiężnik skinął głową. Wśród dzieci to całkiem zrozumiałe.A teraz zupełnie niemożliwe.Rozu-miesz? Nie odrzekł Diament.89 Usiądz polecił Szalej.Diament zajął miejsce na twardym krześle z wy-sokim oparciem. Mogę cię tu chronić.I czyniłem tak.Rzecz jasna na Rokebędziesz zupełnie bezpieczny.Tamtejsze mury.Jeśli jednak wrócisz do domu,musisz chcieć chronić samego siebie.To dla młodego człowieka trudne, bardzotrudne.Próba woli, która jeszcze nie okrzepła, umysłu, który jeszcze nie dostrzegł,do jakiego zmierza celu.Ze szczerego serca radzę, nie podejmuj tego ryzyka.Na-pisz do rodziców i udaj się do Wielkiego Portu bądz na Roke.Połowa rocznejopłaty, którą ci zwrócę, wystarczy do pokrycia pierwszych wydatków.Diament siedział sztywno, nieruchomo.Ostatnio stał się rosły i krzepki jakojciec, wyglądał już jak mężczyzna. Co masz na myśli, mistrzu, mówiąc, że mnie tu chroniłeś? Tak jak chronię samego siebie odparł czarnoksiężnik.Po chwili rzekłz irytacją: Taki jest układ, chłopcze.Wyrzekamy się pewnej mocy, by uzyskaćinną, większą.Odrzucamy niskie, cielesne żądze.Z pewnością wiesz, że każdyprawdziwy mag żyje w celibacie.Zapadła długa cisza. A zatem dopilnowałeś, bym.bym. Oczywiście.To mój obowiązek jako twojego nauczyciela.Diament skinął głową. Dziękuję rzekł, po czym wstał. Przepraszam, mistrzu.Muszę pomy-śleć. Dokąd idziesz? Do portu. Lepiej zostań tutaj. Tu nie mogę myśleć.W tym momencie Szalej powinien był się zorientować, z czym ma do czynie-nia, ale tak czy inaczej nie mógłby chłopcu nic nakazać, bo już powiedział, że niebędzie dłużej jego mistrzem. Masz prawdziwy dar, Essiri powiedział używając imienia, które samnadał chłopcu u zródeł Amii.W Dawnej Mowie słowo to oznaczało wierzbę.Nie do końca go rozumiem.Myślę, że ty w ogóle go nie pojmujesz.Uważaj! Złewykorzystanie daru, jego odrzucenie, może spowodować ogromną stratę, wielkiezło.Diament skinął głową cierpiący, zgodny, potulny, niewzruszony. Idz rzekł czarnoksiężnik i chłopak poszedł.Pózniej mag zrozumiał, że nie powinien był pozwalać chłopcu na wyjściez domu.Nie docenił siły woli Diamenta, mocy zaklęć, które rzuciła na niegodziewczyna.Ich rozmowa miała miejsce rankiem.Szalej wrócił do starożytnejksięgi magicznych sztuczek, nad którą pracował.W porze kolacji przypomniałsobie o uczniu i dopiero gdy zjadł ją samotnie, przyznał, że Diament uciekł.90Szalej nie znosił niższych form magii.Nie rzucił zaklęcia odnajdującego, couczyniłby każdy czarownik.Nie wezwał też Diamenta.Był zły i może poczuł sięurażony.Ciepło myślał o chłopcu, zaproponował, że poleci go Mistrzowi Przywo-łań, a jednak, podczas pierwszej próby, Diament się złamał. Jak szkiełko mruknął czarnoksiężnik.Przynajmniej słabość ta dowiodła,że nie jest grozny.Niektórym ludziom nie powinno się pozwalać krążyć na swo-bodzie, jednak w tym młodzieńcu nie było nic złego, ani krzty niebezpieczeństwaczy ambicji. Kompletnie bez kręgosłupa powiedział Szalej w pogrążonymw ciszy domu. Niech sobie wraca pokornie do domu, do matki.Złościło go jednak, że Diament tak bardzo go zawiódł.%7łe odszedł bez słowaprzeprosin bądz podziękowania.Też mi dobre wychowanie, pomyślał.* * *Córka czarownicy zdmuchnęła lampę i położyła się do łóżka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]