[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starannie zapakował surowicę, igły i szklaną strzykawkę Follena do juków,okładając je czystą słomą, a potem dosiadł Chudzielca i ruszył w drogę.Poprzedniego wieczoru, kiedy czekali na surowicę, opadły go wątpliwości: stawiałpod znakiem zapytania wiele spraw, kwestionował nawet nieoczekiwaną reakcję Morety najego bliskość.Pomyślał o pocałunku, którym sam obdarzył swoją siostrę.Może Moretachciała tylko okazać mu życzliwość? Jednakże dzisiaj, kiedy wstawał jasny, świeży, wiosennyporanek wiedział już, że Moreta darzyła go innym uczuciem.Przez tę krótką chwilę myśleli iczuli to samo.A smocza królowa śpiewała im na znak przyzwolenia.Chudzielec przestraszył się czegoś w krzakach zieleniejących przy trakcie i uskoczyłw bok.Alessan zachwiał się w siodle i powstrzymał biegusa.Upewnił się, czy juki są wporządku.Lubił szybką jazdę, ale nie mógł narażać cennej szczepionki na ryzyko.Musi się skupić na jezdzie, a nie na nierealnych marzeniach.Moreta jest WładczyniąWeyr Fortu.Chociaż potajemny związek z nim mógłby jej odpowiadać, a może nawetzdecydowałaby się mieć z nim dziecko.Nagle Alessan zapragnął mieć dziecko, co nigdydotąd mu się nie zdarzało, nawet wówczas gdy był z Surianą.Przede wszystkim jest Lordemrodu, który poniósł bardzo ciężkie straty.Musi mieć żonę i inne kobiety, które będą rodziłyjego dzieci, tyle, ile tylko zdoła ich spłodzić. Stary Runel nie żyje , pomyślał z przebłyskiem żalu.Stary Runel umarł, a razem znim umarły jego rodowody rasowych biegusów, ruathańskich i innych, sięgające aż doPrzeprawy.Nigdy nie przypuszczał, że będzie żałować Runela.Chudzielec szedł zgrabnym truchtem.Szkoda, że został wykastrowany.Jednakżekiedyś w Ruacie do rozmnażania wykorzystywano dużo lepsze okazy.Alessan pomyślał onadziei, jaką budził w nim cel tej wyprawy, i głęboko wciągnął powietrze w płuca.Usiłowałnie zastanawiać się nad tym, które zwierzęta zabrał ze sobą Dag.Gdyby wśród nich była choćjedna para zarodowa ciężkich biegusów pociągowych Lorda Leefa.Lista utraconychzwierząt, którą zaczął prowadzić Norman, zaginęła podczas likwidacji tymczasowegoszpitalika na terenach wyścigów.Alessana ogarnął próżny żal, że tamtego obłędnego ranka,kiedy powaliła go choroba, nie zdążył zaglądnąć do stajni.Dojechał do rozstaju.Na pola dla zrebaków prowadziły stąd dwie drogi.Dag pewniewybrał tę trudniejszą.Alessan zatrzymał się jednak, żeby sprawdzić, czy na rozstaju niepozostawiono jakiejś wiadomości.Nie znalazł ani szmatki, ani kości, ani poukładanychkamyków.Minęło dziewięć dni od czasu, kiedy Dag odjechał z Fergalem.Jak dotąd,Alessanowi udawało się spychać lęk w najgłębsze zakamarki mózgu, ale teraz zaczynał baćsię na nowo.Wbił pięty w boki Chudzielca, a zwierzę natychmiast pognało pod górę, ledwiemuskając drogę w pędzie i oddychając tak szybko, jak gdyby i jemu udzieliło się podnieceniejezdzca.Powszechnie uważano, że biegusy są głupie, że można się z nimi porozumieć tylko wbardzo ograniczonym zakresie, ale czasem potrafiły one odgadnąć, co czują siedzący na nichludzie.Alessan położył uspokajająco rękę na wygiętym karku Chudzielca i nakłonił go dobardziej statecznego kroku.Dojechali do ułożonej z kolczastych krzaków i kamieni przegrody, za którą zaczynałosię pastwisko.W pierwszej chwili Alessan nie dostrzegł żadnego człowieka ani zwierzęcia.Mało mu serce nie pękło.Jednakże tę barierę musiał postawić jakiś człowiek! Uniósł się wstrzemionach przerażony, że Dag przyniósł zarazę ze sobą i umarł razem ze wszystkimizwierzętami.A potem ujrzał cienką smużkę dymu po prawej stronie i zobaczył, jak na gałęzipowiewa susząca się koszula.Usłyszał przeszywający gwizd.W odpowiedzi na to wezwanie ze zbocza opadającego w kierunku strumienia gromadąposłusznie ruszyły biegusy.Alessan poczuł, że pieką go oczy od łez.Zawrócił zręcznieChudzielca na drogę i wbił pięty w jego kościste żebra.Biegus przeleciał nad barierąwspaniałym susem i aż kłapnął pyskiem ze zdumienia, kiedy wylądowali po drugiej stronie.Alessan ściągnął wodze, przypomniawszy sobie, po co tu przyjechał.I dopiero wtedyzobaczył, jak w górę zbocza wśród innych zwierząt biegną na chwiejnych nóżkach niezgrabnezrebaczki i rozkołysanym krokiem posuwają się ciężarne klacze.Alessan wydał triumfalnyokrzyk radości, który echem odbił się od pagórków.Czyżby Dag zabrał wszystkie ciężarneklacze? Do tej chwili Alessan sądził, że widocznie wszystkie zrebaki padły na zarazę albozostały poronione, ponieważ na polach pod Warownią nie znalazł żadnych zwierząt pozawałachami i jałowymi klaczami.W odpowiedzi na swój okrzyk usłyszał wołanie z niewielkiego, prymitywnego szałasuna zboczu góry.Mała, stojąca u wejścia postać zaczęła wymachiwać obiema rękami.Jednamalutka postać! Alessan mimo woli przyhamował Chudzielca, a potem pognał go do przodu.Jedna czarnowłosa, niewielka postać w obszarpanych spodniach, która teraz stała podpartapod boki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]