[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jasne.Zmywajmy siÄ™.- PodÅ‚oga koÅ‚ysaÅ‚a mi siÄ™ pod nogami i musiaÅ‚emniezle siÄ™ wysilić, żeby trafić w drzwi.- Mam pewnego czÅ‚owieka, uktórego moż¬na bÄ™dzie zostawić pieniÄ…dze.- Ty to masz dobrze.- Kiedy schodziliÅ›my po schodach, DenispodtrzymywaÅ‚ mnie za ramiÄ™.- A ja nawet diamentów upÅ‚ynnić nie mogÄ™,dopóki nie wyja¬Å›niÄ™, kto skontaktowaÅ‚ LoÅ„kÄ™ z bandziorami.- Jeden mój znajomek zajmuje siÄ™ kamieniami.Chcesz, umówiÄ™ was na spotkanie - zaproponowaÅ‚em, kiedy wyszliÅ›my zbramy.OÅ›lepiajÄ…ce sÅ‚oÅ„ce chlasnęło nas po oczach.Trzeba byÅ‚o zmrużyćpowieki, a potem na chwilÄ™ w ogóle je zamknąć i zasÅ‚onić siÄ™ dÅ‚oniÄ….Znieg pod wybitymi oknami zbryzgany byÅ‚ drobnymi kropel¬kami krwi.Sporo mózgu miaÅ‚ Pew pod czerepem, nie da siÄ™ zaprzeczyć.- Ale kiedy? Ty jutro w trasÄ™ idziesz, a ja dziÅ› siÄ™ nie wyrobiÄ™.Ale co ztobÄ…, do kliniki ciÄ™ odprowadzić?- Lepiej do centrum handlowego.Do kliniki daleko, a i Chirurg dziÅ›dyżuru chyba nie ma.M~że pójdziesz w rajd z nami? Bandyci tej sprawytak nie zostawiÄ….- Nie, dziÄ™kujÄ™.- Jak chcesz.Ciekawe, czy Siódema dowie siÄ™ osta-tecznie, kto tych dwu jeleni stuknÄ…Å‚? - mruknÄ…Å‚em ra¬czej sam do siebieniż do Denisa.DziÅ› jeszcze nie ma siÄ™ czego bać.Chyba żeby Denis mnieim nadaÅ‚, ale na to raczej nie wyglÄ…daÅ‚o.234'FORT, ROZDZIAA 5- Do cats eat bats? - zadeklamowaÅ‚ nagle Sielin.- co?- Nie przejmuj siÄ™.- Denis machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ….- Z tymakurat jakoÅ› sobie poradzÄ™.- Dobra, twoja rzecz, ty wiesz lepiej.A w sprawie diamentów idz do IgoraSzewca.- Do Igora? Tego, co ma warsztat na Wielkim Ryn¬ku przy PoÅ‚udniowymBulwarze? Nie, z KomunÄ… nie chcÄ™ mieć nic wspólnego.- A bo co? - zdziwiÅ‚em siÄ™.- Nie lubiÄ™ ich.Niby typy Z zasadami, ale wszyst-ko u nich to w sumie psie gówno - odparÅ‚ gniewnie Sielin.- JakbyÅ› siÄ™ jednak zdecydowaÅ‚, powiedz, że ja ciÄ™ posÅ‚aÅ‚em.- Ból w rÄ™cestopniowo narastaÅ‚, zaczynaÅ‚o mnie już mdlić i umilkÅ‚em, oszczÄ™dzajÄ…csiÅ‚y, aby za¬chować przytomność.W gÅ‚owie dudniÅ‚a mi tylko jed¬namyÅ›l: "Nie wysiadaj! Nie wysiadaj!".Nie do rozmów mi teraz byÅ‚o.Zciany domów niespodziewanie lekko siÄ™ chwiejÄ…c, strzeliÅ‚y w górÄ™ iznikÅ‚y szczytami gdzieÅ› we mgle.OparÅ‚em siÄ™ już caÅ‚ym ciężarem naramieniu De¬nisa i tylko mechanicznie przestawiaÅ‚em nogi.Dojść! Dojść!Dojść.Od baru z pielmieniami do centrum handlowego od¬legÅ‚ość byÅ‚a nawetmniejsza niż do kostnicy, ale wyda¬Å‚o mi siÄ™, że minęła dobra godzina,zanim skrÄ™ciliÅ›my w Czerwony Prospekt, prosto ku drzwiom medyka.Tenna szczęście byÅ‚ na miejscu - staÅ‚ na schodkach i strze¬pujÄ…c od czasu doczasu popiół z wetkniÄ™tego w dÅ‚ugÄ….235 "--PAWEl.KORNEWlufkÄ™ papierosa, patrzyÅ‚ nie bez ciekawoÅ›ci, jak siÄ™ zbli¬Å¼amy.ZidentycznÄ… bezosobowÄ… ciekawoÅ›ciÄ… kot patrzy na próby dopeÅ‚zniÄ™cia dozbawczej norki podejmowane przez na poÅ‚y zaduszonÄ… mysz.- Cześć, Salawat, my do ciebie - sapnÄ…Å‚ Denis, pod¬ciÄ…gajÄ…c mnie kugankowi.Ostatkiem siÅ‚ wczepiÅ‚em siÄ™ zdrowÄ… rÄ™kÄ… w palik balustrady.- Co, postanowiÅ‚eÅ› siÄ™ wreszcie obrzezać? - Basz¬kir chytrze zmrużyÅ‚oczy.- Dość udawania.Nie widzisz, że czÅ‚owiek cierpi? _ SiÄ™lin odetchnÄ…Å‚gÅ‚oÅ›no.- WidzÄ™, widzÄ™.- Cienkie wargi uzdrowiciela roz¬ciÄ…gnęły siÄ™ w nikÅ‚ymuÅ›miechu.- Dawaj go.Tylko ze¬chciej wziąć pod uwagÄ™, że spÄ™dzanieciąży to nie moja specjalność.- Idz już, Denis.Dam sobie radÄ™.- OdepchnÄ…w¬szy wyciÄ…gniÄ™tÄ… ku mniedÅ‚oÅ„, chwiejnie wstÄ…piÅ‚em na ganek.- Powodzenia.- Bywaj! - Denis ruszyÅ‚ ulicÄ…, a potem nagle za¬trzymaÅ‚ siÄ™ przezplakatem z zarysem automatu KaÅ‚asz¬nikowa, pod którym widniaÅ‚ napis:"AK-47 to twój naj¬lepszy przyjaciel! Sprzedaż, naprawy, licencja,obsÅ‚uga techniczna", po czym skrÄ™ciÅ‚ do "BuÅ‚atu",JakoÅ› udaÅ‚o mi siÄ™ wejść do gabinetu, zdjąć kurtkÄ™ i usiąść na krzeÅ›le.Zciany, pomalowane różowÄ… farbÄ… o Å‚agodnym odcieniu, to na mnienapieraÅ‚y, to siÄ™ od¬dalaÅ‚y, stół rozpÅ‚ywaÅ‚ siÄ™ w ceglastÄ… plamÄ™ i tylkobia¬Å‚a, metalowa szafka ze szkÅ‚em i przyrzÄ…dami zachowy¬waÅ‚a siÄ™przyzwoicie.ByÅ‚em sÅ‚aby jak dziecko.Salawat rozwiÄ…zaÅ‚ Å›ciskajÄ…cy ranÄ™rÄ™kaw swetra i lekko ucisnÄ…Å‚FORT, ROZDZIAÅ‚.SramiÄ™.W oczach rozbÅ‚ysÅ‚o mi tysiÄ…ce iskier, Å›wiat za¬wirowaÅ‚ wobÅ‚Ä™dnym taÅ„cu różnobarwnych pÅ‚omieni.StraciÅ‚em przytomność.OcknÄ…Å‚em siÄ™ już na kozetce, a uzdrowiciel, nachylony nad ponowniekrwawiÄ…cÄ… ranÄ…, uważnie siÄ™ jej przyglÄ…daÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]