[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.--------------------------------------------------------------------------------LiścieO liście, liście.liście lipy lepkiej od miodu,popadałyście na ścieżki, na trawę, posypałyście się na mosti na wodę,leżycie wzorem rozległym - szeroko, szelestnie, koliście.I zasypujecie mniei moje noce i dnie,o liście!.liście.--------------------------------------------------------------------------------BrzozyPo Wielkiej Drodze skrzypiąc podąża wóz,chwieją się szumiąc gałęzie, gałązki brzóz.Stoją orszakiem poczwórnym brzozy,patrzą - kogo i dokąd, i jak, i kiedy wiozą.Te, które dotąd tam są i nie legły od szarpiących granatów,jak dawniej - ze wsi zapadłej prowadzą do życia, do światai szepcą słowa matczyne - jak zawsze! - byle jak i byle komu,wprawdzie wiodą aż tutaj, lecz nie prowadzą z powrotem do domu.--------------------------------------------------------------------------------Zmierć na SzumawieNa Szumawie szumią bystre potokii szumią sztandary sosen.Wyszedł kosiarz smagły, czarnookiwysoką trawę kosić.353Pokosił trawy na zboczach Szumawy,położył je długim rządkiem;przepłoszył dzwiękiem żuki maleńkie,polne koniki i bąki.Podniósł się lament po niebo same,pełen zdumienia i strachu,a spopod stropu na łąki opadłi tam pozostał zapachem.Pokosy leżą, pociągi jeżdżą,migają za oknami podróżni;i każdy przejezdny nawet w nocy bezgwiezdnejwoń więdnącej trawy rozróżni.Lecz tylko jeden z wielu, patrząc w okna bez celu,nagle spojrzy trochę przytomniej,i cień maleńkich istnień, co mrą, nim trawa wyschnie,z leciutkim westchnieniem wspomni.I przez sen prawie na zielonej Szumawiesnuć będzie piosnki bezgłose,aż ujrzy lękiem zdjęty, przez powieki zamknięte,łąkę i Kosiarza, i Kosę!--------------------------------------------------------------------------------Najdłuższa miłośćISad kwitnący pod oknami śniłza dziecinnych, zapomnianych dni,na jaśminach przez otwarte drzwisłowik w maju wyśpiewywał mi.Krzew różany, co u płotu tkwił,jeszcze dzisiaj ma tę pieśń we krwi.To ta sama, która tutaj brzmi,nie słowicza, najmniej dzwięczna z nich.Od Przydrujska do Krasławia - trakt,tam, jak w Boże Ciało na procesji,mego serca najpiękniejszy kwiatrozsypali, nim dalej ponieśli.Rozleciały się po łysych górkach,rozsypały się po olchach rzadkich354jak paciorki zerwane ze sznurkakwiatów, kwiatów potargane płatki.I przechodzą jak tabun po stepachpo mym sercu zdeptanym w rozsypcemocne, rosłe, gwałtowne i ślepekwietnie, maje i czerwce, i lipce.--------------------------------------------------------------------------------Klęska lataMyślę o zielonym bezdrożu,a bezdroże zwiędło i pożółkło.Wichry twarde zerwały obroże,tarzają się i biegają w kółko.Po zaroślach pleśń rdzą się mieni,od żadnego tchu nie wysycha.Wez mnie do siebie, jesieni, jesieni,nie odpychaj.Już mi czas pod ziemię, jak ziarnudo gleby!Niech nie idę, niech nie idę na marne,niechaj zginę tak jak trzeba.--------------------------------------------------------------------------------Naprzeciwko wyspy LocrumNaprzeciwko wyspy Locrummorze słone jest i mokrejak łzy.Pod oknami z wiatrem tańcząkwiat pachnący pomarańczyi bzy.Gdzieś wysoko i głęboko,między morzem a siroccozbłąkane,całe niebo, w które patrzę,jest jak twarz rzęsistym płaczem,zalana.Może jutro lub pojutrzeczas i śmierć ze świata spłuczeprądem wartkich strugw morze słone, morze mokre,naprzeciwko wyspy Locrum355- przebłagany Bóg.--------------------------------------------------------------------------------JabłonieWśród gór między Mostarem a Sarajewem,w zgarbionym, skurczonym mieście,nareszciedogoniłam kwitnące drzewa.Owce staczają się ze stromisk,leci wiatr i woda z połonin.Niedaleko Sarajewawłaśnie teraz kwitną drzewajabłoni.--------------------------------------------------------------------------------BukietNazwałabym was po imieniudzwięcznym chorwackim słowem,szukałabym u was wytchnienia- szare, żółte, modre, liliowe.Kołacze się we mnie wasz kształt,lecz wnet nie pomnę już, jak się zwał!Otwieram usta do wasjak niemowai to, co potrafię, śpiewam:"Zioła, kwiaty, krzewy,rozmaryn, janowiec, szałwia,piołun."Nie odmyka się zaklęte kołoi czar się beze mnie odprawiabarwą, więdnięciem, ciszą i szelestem.A ja między wami - kalekaobcojęzyczny,uczcić was mogę tylko jednym gestem:nazwać was lijepe, co oznacza śliczne,i rwać co najwonniejsze, i do ojczyzny z tym łupem uciekać.--------------------------------------------------------------------------------356Listy z Norwegii1Co komu z takich wierszy.%7łe tu - zima z Norwegią u piersi!Z wysoka zbiega las do rzeki zasłoniętej snem.Tylko TO wiem.Narciarze utrudzeni z gór pod okna przyszli.Pada śnieg i o niczym nie myśli.Stuka palcem po wagonach zamieć.Tak jest.Nie kłamię.Nikle.Lampy mleczne.Aksamit.I zima z twarzą wikinga i białymi zębami.Tak jest.Nie kłamię.Inni to opiewali.Może byli szczersi,a może zmyślonymi pletli kolorami ?.Kryształ.Za nim zamieći zima z Norwegią u piersi.2W górach dalekich, w górach gwałtownychleży fiord milczący, leży fiord niewymowny.Zabłądził tu, a teraz z przerażenia zamilkł.Na nim - lód, nad nim - granit.3Zaśnieżone gałęzie z dziecinnych lat,garbate zaspy, śniegi,jakiż to czar na was padł,że was odnajduję w Norwegii?Zwiatła błyskające z chałup,świerki w śniegu po pasi wszędzie las.Jak to się stało?4Tu spoczywa żal świata z wbitym w serce kordem.Spuszczono go z pokładu i przykryto fiordem.A fiord okrył się grozą, zesztywniał na biało- nie fala już, nie tafla, lecz całun.5Może szumiał tam bór, ale zamilkłpod śniegami;rzeka może płynęła w parowie ?Dziś śpi na niej lodowiec.Może ptak tu zawodził czy gruchał.Dziś cichość głucha357podłożyła pod głowę dwie stwardniałe pięście,a szata jej nie dzwoni, nie szepce, lecz chrzęści.1938--------------------------------------------------------------------------------PajęczynyObce jest wszystko:pastwiskonieprzytulne i szorstkie,łozy winne na zboczach z glinyi zziębłe zielone paciorkiwinogron.A pajęczynyco snują się złote i modre,po całym powietrzu ruchome- pajęczyny są od nas z domu.--------------------------------------------------------------------------------SuszaStawek - miseczka z gliny,a dokoła - wysokie równiny,płaskowyż odcięty jak ściananad doliną upałem zalaną.Wypaliło sady - kwiat i owoc:trzeba będzie sadzić je na nowo.%7łarem żarzy się blacha na dalekiej katedrze.Tylko piołun, tylko piołun jeszcze się srebrzy.--------------------------------------------------------------------------------Narcyzy w lesieNie ma brzóz ani sosen - buk i dąb,ciernie i pnącze, pełna głosów ptasich głąb.A ty wez topór i rąb, i rąb!Coraz głębiej, głębiej, bliżej, bliżej:tam w trawie pluszcze woda, miękką glinę liże.Aączka zamknięta zewsząd, o lasu oparta zrąb.,I narcyzy, narcyzy, tysiączne narcyzy.358--------------------------------------------------------------------------------Bezsilne ręceBezsilne ręce jesieni,ostygłe ręce zimy.Nie zmieni się nic, nie zmieni,nie stanie się to, o co prosimy.Gałązeczki będą wszystkie w szronie,aż wiosna sięgnie po nie.--------------------------------------------------------------------------------Czuję przemijanieCzuję przemijanie, przemijanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]