[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałjuż, po co młody Aaska wybrał się na Litwę.Wykazał przy tym dużą przebiegłość, bo w obecnej sytuacji jegozamierzona intryga, którą Hubert dostrzegł już jasno, miała wiele szans powodzenia.Król na pewno z taknikłego powodu nie zechce jeszcze bardziej pogłębiać konfliktu, a przeciwnie, wykorzysta sposobność dokolejnego okazania swojej ugodowości.Mocno więc zgnębiły go te informacje Kokoszki, i to tym bardziej, że lada dzień czekało owo nieznane zadanie,co krępowało mu swobodę ruchów.To poczucie bezradności wzmogła jeszcze wiadomość dostarczona mu przezRogożę, że Aaska ma na dworze Zwidrygiełły krewnego.Tarłowie byli w Polsce znani, więc stronnik z tego rodumiał dla kniazia znaczenie polityczne, Aaska miał zatem protektora ważnego.Hubert postanowił jednak w miarę możności sprawy tej nie spuszczać z oka, a tymczasem posłać choćostrzeżenie Jaksie, a także do Czepiel.Kiedy więc wezwany do pana Zaręby dowiedział się od niego szczegółówimprezy, jaka go czeka, wyprawił Kruszynkę z listami do szwagra i żony.Rozmowa z panem kasztelanem odbyła się w niezwykłym miejscu, bo w stajni zajazdu, w którym stanęłoposelstwo, wśród koni należących do jego pocztu.Po Huberta przybył pod wieczór pacholik z zawiadomieniem,by stawił się o zmroku i nie pytając o nikogo udał się wprost na podwórzec, gdzie będzie go wypatrywał jeden zdworaków.Dworakiem tym okazał się znany mu dobrze Andrzej Tęczyński, ten sam, który brał czynny udział w ucieczcekróla Władysława z Wilna.Bez zbytnich wyjaśnień poprowadził go za sobą w ciemność podwórka, po czymuchylił skrzydło wrót.Wnętrze stajni oświetlała wisząca na słupie latarnia.W jej nikłym blasku Hubert dostrzegł rzędy koni u żłobów, zchrobotem szczęk przeżuwających zarzucone w drabinkach siano, a w głębi siedzące na skrzyni do obroku dwie osoby.W jednej rozpoznał Zarębę, drugą przy prezentacji okazał się młody mężczyzna, którego kasztelanprzedstawił: Poznaj, waść, mego siostrzana, Jana Niemirowicza.Będzie, jak i pan Tęczyński, waćpana wspomagał. Wprawdzie jeszcze nie wiem, w czym, ale sądzę, że wnet będzie mi to wiadomo. Hubert z uśmiechemuścisnął rękę nowego towarzysza. Właśnie po to żeśmy się zeszli. oświadczył pan Zaręba, jednocześnie zwrócił się do Tęczyńskiego: Posterunek postawiłeś w pobliżu? Tak, pilnuje nas Joachim.Na nim można polegać. Tedy ad rem, mości panowie  zagaił Zaręba zajmując znów miejsce na skrzyni. Zadanie, jakie mamywykonać, bezpieczne nie jest, toteż ostrożności będzie wymagać jak mało które.Wiemy dzięki wieściom, jakiestąd otrzymujemy, że nie u wszystkich na Litwie ma Zwidrygiełło posłuch.Wierni mu są jeno kniaziowie ruscy,jak Wasyli Połocki, Czartoryscy, Dowgiert i inni, niekatolickiej wiary.Popierają go też i przyjaznią darząkniaziowie spoza Litwy, jak Borys twerski, Oleg riazański czy Bazyli moskiewski.Natomiast rody litewskie, któreprzynależą do naszego Kościoła, z księciem Zygmuntem, Witoldowym bratem, z księciem SemenemHolszańskim, Olelką Włodzimierzowiczem czy Jerzym Gasztołdem na czele, są wrodzy Wielkiemu Kniaziowi, bostracili wielkie znaczenie, jakie mieli za Witolda, a nawet w strachu o własne głowy teraz żyją.Czarny słysząc te wyjaśnienia odgadł od razu, od kogo pochodzą te wiadomości, bo ksiądz Andrzej parokrotniewspominał o powstałej na Litwie sytuacji.Zresztą rozmowy, jakie niedawno odbył z Fiodorem Tielegą i WasylemObłuckim, również to potwierdzały.Nie odzywał się jednak, gdyż Zaręba ciągnął dalej: Zatem wolą miłościwego pana jest, abyśmy te niechętne Zwidrygielle rody ostrzegli przed losem, jaki ichczeka, i natchnęli odwagą do połączenia sił dla wspólnej obrony.Niech usuną grozbę zawisłą im nad głowami iwybiorą wśród siebie innego Wielkiego Kniazia, a Jagiełło, jako prawy dziedzic i istotny władca Litwy, wybór tenzobowiązuje się potwierdzić.Wszakże od siebie już dodam, jak i wyrażę mniemanie tych członków Rady, którzysprawę znają, że powinien nim zostać książę Zygmunt, bo jako Witoldowemu bratu ta godność po nim sięnależy.Wszyscy trzej słuchacze kasztelana zamilkli świadomi ważności sprawy, w której przyszło im uczestniczyć.Wybranie na wykonawców właśnie ich stanowiło wyróżnienie niemałe, ale też i obarczało odpowiedzialnością.O niebezpieczeństwie bowiem, związanym z realizacją spisku, nawet nie pomyśleli.Zaręba zamilkł i ciszę zakłócał jedynie chrobot końskich zębów.Ledwie paląca się latarnia rzucała słabe światło,z trudem pokonując ciemność.Ich postacie podobne czarnym chochołom, choć rzucały na ściany wielkie cienie,ledwie były w jej nikłym, pełgającym blasku widoczne.Widząc wrażenie, jakie wywarły jego słowa, jak i ze względu na panujące milczenie, którego nikt nie kwapił sięprzerywać, kasztelan ponownie zabrał głos: Aby niczym się przed naszymi wrogami nie zdradzić i istotne zamysły należycie ukryć, nie.skąpimy w naszychnaradach przyjaznych słów ani Zwidrygielle, ani Krzyżakom.Zgodziliśmy się jeńców ich wypuścić albo wymienić,a nawet proponowaliśmy nowy zjazd pod koniec sierpnia.Zwidrygiełło na to przystał, więc sądzić należy, żeniespodzianki, jaką mu gotujemy, nie przeczuwa.Wszakże swoim zwyczajem wciąż jakieś skargi przeciw namwysuwa, teraz zarzucił, jakoby porwaliśmy bratanicę grodzieńskiego starosty, i żąda, aby król jegomość nakazałw dobrym zdrowiu oddać ją w ręce opiekuna! Już nie ma o co nas oskarżać, tedy o jakieś dziewki się czepia! zakończył z gniewem.  %7łe też tak godnemu poselstwu tak błahej sprawy, jak spór o kieckę, nie wahał się przedłożyć. zauważyłHubert zachowując obojętność.Ale zaraz dorzucił:  Ciekawe, czy nasz pan uzna, że warto taką sprawę braćsobie do serca? Jakby nie było ważniejszych przyczyn sporów, które między nimi trwają. Trwają, bo je Zwidrygiełło podnieca.Ta skarga takoż służy do tego celu.A król jegomość, jak zawsze cierpliwyi łagodnego serca, zatem i teraz ani chybi będzie chciał bratu dogodzić i przykaże ową Olgę odnalezć i na Litwęodesłać! Kiedy wasza wysokość zamierzacie wracać do kraju? Czy obrady dobiegają końca?  spytał z kolei uznając,że kontynuacja poprzedniego wątku nic mu już nie da. Lada dzień dobiegną, bo już radzić nie ma o czym.Dalej będziemy gadać już pod Toruniem, bo tam mamy sięzjechać, ale z góry wiem, że nie z lepszym skutkiem, bo u nas wojna postanowiona, i jeno pozory zachowujemy,aby zamiaru nie zdradzić.Mnie wszakże przy tych naradach nie będzie, bo w lipcu wrócę tu, by naszą sprawędoprowadzić do końca.Dlatego, mości panie Hubercie, pokieruj sprawą tak, abym już rzecz miał przygotowanądo ostatecznego działania, a więc jeno ustalenia siły i chwili wystąpienia.Jednak także nie poskąpię gęby doskłonienia opornego, jeśli który będzie się wahał! Jakież owo działanie ma być? Naszym celem jest pojmanie Zwidrygiełły i osadzenie na wielkoksiążęcym tronie Zygmunta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •