[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Henryk powiedział, kim jest, i narysował końcem miecza krzyż w kole na zimnej posadzceceli.Bertrand odpowiedział takim samym znakiem, kreśląc go palcem w powietrzu, ipowiedział, że skoro Henryk szuka róży i krzyża, zatrzyma go w przybytku templariuszy.Zanim rozgościli się w przeznaczonych im komnatach pustkownego zaniku - noc nadeszła iHenryk udał się na czuwanie nad Grobem Chrystusa.Olbrzymia świątynia, wsparta naromańskich głowicach ciężkich kolumn, była ciemna i pusta.Tylko wkoło kaplicy grobowej,która stoi pośrodku kwadratowej świątyni, paliły się jarzące świece, duże i małe.Stały one wświecznikach ze srebra ulanych i w drewnianych, i w żelaznych, i po prostu przylepionewoskiem do kamienia lub podłogi.Zwiatło palące się w nich było święte, jako że spływałoono w Piątek Wielki z nieba i zapalało pogaszone lampy.Największy ten cud wzbudzałcorocznie podziw tłumów zgromadzonych, zanim papież surowo potępił kapłanów syryjskich,którzy nad dokonywaniem się jego czuwali.Jak zwykle, straż przy grobie trzymało dwóch rycerzy zamkowych.Henrykowitowarzyszył tylko Bjarne Kalikst.Książę ubrał się w prostą opończę, aby się nie wywyższaćprzy grobie Najwyższego.Legł teraz na zimnej posadzce u wejścia do grobowej rotundy,rozkrzyżowując ramiona i bijąc czołem w proch.Oto o ten kamień walczyły teraz wszystkienarody, aby obronić go od muzułmanów.Opodal krypty kamień znaczył centrum świata,opodal Król Królów spoczywał.Cierniowa była jego korona.Być może nie pragnął tej krwi,która była dla jego grobu przelewana.Ale połączyły się wszystkie narody i zapomniały o tym, kto jest Niemiec, kto Francuz, kto Duńczyk, Szkot czy Allobroga*, Ormianin, Lotaryńczykczy Akwitańczyk.Henryk leżał spokojnie obok Kaliksta i nie myślał właściwie o niczym, niemodlił się nawet do Boga, tylko czuł jakieś olbrzymie podniesienie ku czemuś wyższemu, to,co czuli zapewnię ci wszyscy, o których powiadał kapelan Fulcher, że czuli się jak bracia isynowie Boga i jako blizni prawdziwi.I myślał, jak świętość jednoczy i gdyby wszyscy wGrób ów wierzyli, wszyscy braćmi by się stali.I nie myślał o sobie.Tak przeszedł czas jakiś.Ale przed północą ciszę przerwał szmer kroków i szelest szat.Henryk podniósł się zziemi i ukląkł, wciąż jeszcze myśli mając zawieszone w przestrzeni.Przy grobie klęczałakobieta w bardzo bogatym stroju; włosy jasne miała rozpuszczone na zielonym płaszczu iledwie przezroczystym rąbkiem przykryte.Rąbek przytrzymywała złota opaska zrzezbionymi gołębiami.Henryk widział piękny, aczkolwiek niezwykle chudy profil.Pochylona nad grobowym kamieniem, oparła obie ręce o kant granitowy wejścia do kaplicy iszeptała półgłosem modlitwy.Obok niej stał wysoki, czarny mężczyzna w krótkiej szacie zezłotego materiału w czarne krzyżyki - trzymał ogromny miecz konetablowski i wspierał się nanim jak kat.Obok niewiasty klęczały dwie inne, jedna świecka, druga w zakonnym habicie iwysokim, białym kornecie na głowie.Kilku giermków za damami wniosło ogromne woskoweświece.Słudzy okazywali owej pani niezwykły szacunek.Była to Melisanda, królowajerozolimska, a z nią jej siostry: Hodierna, księżna Trypolisu, i Iveta, przełożona panienlazaretanek w Betanii.Ród hrabiów de Rethel, który obecnie na tronie jerozolimskim zasiadał, miał szczęściedo silnych kobiet, władały one mężami, rządziły hrabstwami i królestwami z niezwykłąenergią.Z czterech córek Baldwi-na II tylko pobożna Iveta, aczkolwiek dorodnej postaci, nieodznaczała się chciwością władzy.W wieku lat pięciu przeżyła straszne miesiące jakozakładniczka u muzułmanów, co jej się bardzo w pamięć wbiło.Uciekła w zacisze klasztorne- chociaż i tam naczelną władzę wykonywała, ale odznaczała się łagodnością.Ubóstwiałanatomiast swoją najstarszą siostrę, Melisandę, i zawsze w ciężkich chwilach ku niejpośpieszała.Druga, Alicja, młodziutka wdowa po Boemundzie antiochejskim, pokryciem nakonia z białego aksamitu muzułmanów kusiła, aby z nimi razem Antiochię córce własnej idziedziczce odebrać.Przeciw ojcu rodzonemu stawała, aż ją musiał wreszcie oblegać i doposłuszeństwa zmuszać.Ale na swoim postanowiła i Antiochią  rządziła, odebrawszy ją odcórki swej Konstancji, która jej potem natomiast narzeczonego odebrała.Trzecia, Hodierna, z*A l l o b r o g o w i e  jedno z plemion gallickich, żyjące niegdyś miedzy Renem a Izerą. mężem się swarzyła, walczyła nawet, i zawsze w pobliżu siostry przebywała.Rycerz wczarno-złotej szacie był to cioteczny tych pań, Manasse de Hierges, konetabl królestwa.Henryk klęcząc modlił się czas jakiś - a potem wstał i lampę przygotowaną podługzwyczaju zapalił - jako że północ już była - i podniósł, aby postawić ją na kamieniugrobowym.Po czym głęboko skłonił się przed królową i odszedł na dawne miejsce.Hodiernapopatrzyła na niego ze zdziwieniem - ale Melisanda odwróciła się, modląc, w jego stronę ipatrzyła nań raz po raz wzrokiem nieprzytomnym, jak gdyby o czym innym - o modlitwiemoże, myślała.Po czym powstała z klęczek, a za nią wszyscy inni.Minęła Henryka i odeszłaznowu przez boczne wyjście.Ale po chwili podszedł do niego jeden z giermków i zapytał gopo niemiecku, kim jest i czy dawno do Grobu Zwiętego przybył.Henryk, jak ze snuzbudzony, opowiadał mu wszystko, na co giermek rzekł, że ma się z rana do pałacu zgłosić,bo królowa sama pragnie mu wszystkie święte miejsca osobiście pokazać.Zdziwiło Henryka tyle łaskawości.Podziękował przez giermka królowej i znowuzapadł w stan modlitewny.Lampa jego płonęła jasnym ogniem na kamieniu grobowymChrystusa, a wzruszony Bjarne wzdychał ciężko obok niego.Noc była upalna, ale potemprzez upał przeszedł chłód lekki, oziębiło się.Był to świt.Kończyła się krótka letnia noc -Henryk leżał krzyżem jeszcze czas dobry, z dziesięć pacierzy - a potem wstał i wyszedł nadworze.Gwiazdy gasły, niebo bladło, nowy dzień wstawał nad Jerozolimą.Dzieńniespokojny.Przydzielonym do księcia templariuszem był młodszy od niego Walter von Sehirach,Niemiec wyjątkowo, gdyż wszyscy inni rycerze mnisi byli Francuzami lubProwansalczykami.Walter powiedział Henrykowi, że skoro Iveta z Betami przybyła dokrólowej i skoro królowa modliła się o północy przy grobie Chrystusa, miały się na pewnodziać dziwne rzeczy.Jakoż rzeczywiście na mieście dał się zauważyć nich i niepokój -przyzwyczajeni do niejednego mieszczanie pakowali towary w toboły - tylko ulica Wenecka iGenueńska, gdzie mieszkali uprzywilejowani kupcy, trwały pewne, że palcem tam nikt nieruszy, gdyż byli pod swojej najjaśniejszej rzeczypospolitej i pod świętego Marka opieką.Niezamykali też swoich funduków* [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •