[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaczęło się od gazet i ich historii o wampirach.- Ty też? Nie uwierzyłabyś, jacy wariaci wydzwaniali przez ostatnie tygodnie do prasy.- Anne łyknęłakawy, skrzywiła się i dosypała jeszcze cukru.- Niech zgadnę: dzieci się boją, a ty chcesz, bymnapisała, że nie ma czegoś takiego jak wampiry.Vicki pomyślała o Henrym ukrywającym się przed światłem słonecznym ledwie dwie przecznice dalej,a potem o młodej kobiecie przebitej zaost-rzonym kijem hokejowym z taką siłą, że nie tylko została zabita, ale wręcz przybita do ziemi, jak mo-tyl na szpilce.- Dokładnie tego od ciebie chcę - wycedziła przez zaciśnięte zęby.Zaczęła opowiadać ponurą historięAnicki głosem wypranym z emocji, zupełnie jakby była świadkiem w sądzie.Tylko tak mogła przez toprzebrnąć, nie krzycząc ani nie rzucając przedmiotami.Już na samym początku Anne odłożyła kanapkę i już po nią nie sięgnęła.- Prasa to zaczęła - zakończyła Vicki.- Więc niech teraz z tym skończy.- Dlaczego ja? Na miejscu byli dziennikarze.- Bo kiedyś mi powiedziałaś, że różnica między reporterem a felietonistą polega na tym, że felieto-nista ma luksus nie tylko zadawania pytań, ale też udzielania na nie odpowiedzi.Anne uniosła brwi.- Zapamiętałaś?- Rzadko o czymś zapominam.Obie kobiety spojrzały na jej notatki i Anne lekko prychnęła.- Szczęściara.- Zabrała kartki i gdy Vicki skinęła przyzwalająco, włożyła je do plecaka.- Zrobię, comogę, ale niczego nie obiecuję.W mieście jest pełno wariatów, nie wszyscy czytają moje teksty.Po-dejrzewam, że nie zdradzisz, skąd masz te informacje? - Większość z nich stanowiły szczegóły zwyklenieujawniane prasie.- Nieważne.- Wstała.- Uporam się z tym, nie wymieniając nazwiska Celluciego.Oczywiście masz świadomość, że zrujnowałaś mi niedzielę?Vicki kiwnęła głową i zgniotła swój pusty kubek.- Wesołych świąt.- W tej chwili Henry Fitzroy nie może podejść do telefonu.Po sygnale podaj nazwisko, numer i po-wód, dla którego dzwonisz, a z pewnością skontaktuje się z tobą przy najbliższej okazji.Dziękuję.Je-śli to ty, Brendo, zdążyłaś przed terminem.Przestań się martwić.Kiedy brzmiał sygnał, Vicki zastanawiała się, kim jest Brenda i z czym zdążyła.Potem przypomniałasobie Kapitana Macho i młodą damę z ogromnym biustem.Obraz wampira z automatyczną sekretarkąrozbawił ją, choć dostrzegała jego praktyczną stronę - istoty nocy, witajcie w dwudziestym wieku.- Henry, tu Vicki.Słuchaj, nie ma sensu, żebym dziś przychodziła.Nie trafiłam na nic nowego, a wczatowaniu ci nie pomogę.Jeśli coś się stanie, zadzwoń.Jeśli nie, ja zadzwonię jutro.- Odkładającsłuchawkę, skrzywiła się.Coś w mówieniu do maszyny sprawiało, że jej głos brzmiał jak Jack Webbw roli narratora starych odcinków serialu Dragnet.-Jadłem serowy pasztecik - mruknęła, poprawiającokulary.- Friday jadł pączka.Sięgnęła po kurtkę i torbę i ruszyła do drzwi.Po wyjściu z posterunku Celluci szedł do domu swojejbabci, gdzie miał spędzić Wielką Niedzielę z niezli-czonymi wujami, ciotkami, kuzynami i ichdziećmi.Tak było w każde święta i jeśli nie pracował, w żaden sposób nie mógł się wymigać.Jeśli nawet niedostanie od nich tego, czego potrzebował - w co Vicki wątpiła, pamiętając, co spotkało Anickę Hen-dle: nieważne, jak wspierająca i kochająca była jego rodzina, nie potrafili zrozumieć tej złości ifrustracji - zjawi się u niej nie wcześniej niż o ósmej.Miała czas, żeby tego popołudnia przejrzećraporty na co najmniej jednej komendzie. Gdy zamykała drzwi, zadzwonił telefon.Zatrzymała się, spoglądając przez niedomknięte drzwi wgłąb mieszkania.To nie mógł być Henry.To nie był Celluci.Coreen jeszcze nie wróciła do miasta.Najpewniej dzwoniła matka.Vicki zamknęła drzwi.Nie była gotowa na poczucie winy.-.a także kable, rozgałęznik do nich i listwę przeciwprzepięciową.Krótko mówiąc, cały system.-Vicki wskazała na koniec raportu ołówkiem.Jej cała wiedza o komputerach zmieściłaby się na główceszpilki i jeszcze zostałoby tam dość miejsca, by parę aniołów mogło zatańczyć tango.Ale jeśli dobrzewszystko zrozumiała, z zamkniętego i strzeżonego sklepu komputerowego wyparował sprzęt, przyktórym jej własny przypominał abakus.- No, no [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •