[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To znaczy,owszem, przegonił niedzwiedzia.Ale mo\e po prostu ich nie lubi?- Próbowałam obrócić to w \art.- To nie miało nic wspólnego zemną.Nie jestem nawet pewna, czy z początku w ogóle zdawałsobie sprawę z mojej obecności.- Jak wyglądał ten wilk?To robiło się coraz dziwniejsze.Uwolniłam rękę. - Był czarny.- Cały czarny? Jak tamten, którego widzieliśmy zeszłej nocy?Nie, pomyślałam.Ale nie chciałam mu tego mówić.Niewiedziałam czemu.Chyba chciałam chronić tego wilka.- A czego się spodziewałeś?Przeniósł wzrok na przewodników nadal zgromadzonych przyognisku.Doktor Keane mógł mówić swoim studentom, kiedy mająiść spać.Miałam przeczucie, \e dzisiaj, z czystej przekory,przewodnicy będą siedzieć do pózna - i zapewne nie będą robić ztego tajemnicy.- Nie wiem - powiedział cicho.- Myślałem, \e mo\e nie będziejednolitego koloru. Nachylił się do mnie i jeszcze bardziej ściszyłgłos. Tak między nami, wydaje mi się trochę dziwne, \e Lucasnie znalazł cię przed nami.O czym on mówił?Przypomniałam sobie jego rozmowę z ojcem, którąpodsłuchałam pierwszej nocy.Czy on myślał \e Lucas.jestwilkiem? To było jakieś szaleństwo!Czy ta rozmowa naprawdę miała miejsce? Mo\e to byłyskutki niedotlenienia mózgu w wyniku zbyt długiego przebywaniapod wodą.- Myślę, \e skoro Lucas biegł szybko, a ja byłam pod wodą - atrochę pod nią byłam - to mógł mnie nie zauwa\yć. - Mo\e - mruknął Mason.- Po prostu jest w tym wszystkim cośdziwnego.- Niewa\ne.Jestem zmęczona.- Przepraszam.Nie zamierzałem robić ci przesłuchania.Byłem poprostu ciekaw.W tym lesie dzieje się wiele tajemniczych rzeczy.- Miejscowi ciągle \artują sobie z turystów, chcą im napędzićstracha.Opowiadają przy ognisku historie o duchach i inne takie.- Pewnie tak.- Uśmiechnął się do mnie.- Cieszę się, \e nic ci niejest.Właściwie, byłem trochę zazdrosny, \e to Lucas cię uratuje.Cieszę się, \e pobiegł za daleko.To znaczy, \e nie jest doskonały.Dotknęłam jego ramienia.- Nie ma powodu do zazdrości.- Mo\e jutro po południu moglibyśmy pójść na naszą randkę?- Mo\e.Zaczął się do mnie nachylać, jakby chciał mnie pocałować.Nagle znieruchomiał.Pewnie dlatego, \e czuł to samo co ja.Bezodwracania się, wiedziałam, \e patrzył na nas Lucas.Zobaczyłam błysk determinacji w oczach Masona izorientowałam się, \e był zdecydowany mnie pocałować.Chciał tozrobić, \eby wyrównać jakieś rachunki z Lucasem.Ale ja niegrałam w tę grę.Zanim zdą\ył cokolwiek zrobić, powiedziałam: Na razie", i odeszłam.W tym obozie było zbyt du\e stę\enie testosteronu. Byłam ju\ prawie przy namiocie, kiedy Lucas zawołał:- Hej, Kaylo, mo\e się przyłączysz do nas?Tak naprawdę nie zabrzmiało to jak pytanie, tylko polecenie.Byłam wyczerpana, fizycznie i psychicznie.Mimo to, zebrałamresztki sił i podeszłam do niego oraz pozostałych przewodników.Zastanawiały mnie ich tajemnicze miny.Czułam, \e nie chcieli, byto dotarło do uszu Keane'a i jego studentów.- Jak się czujesz? - zapytał Lucas.W słychać było szczerą troskę.Zamrugałam oczami, powstrzymując łzy.Nie chciałam okazywaćswoich słabości.Ciągle starałam się wykazać, nie tylko przedLucasem, ale i pozostałymi.Lindsey posłała mi pokrzepiającyuśmiech.- Jest okej.Zawdzięczam temu wilkowi \ycie.Słyszałeś o tym,prawda? O niedzwiedziu i tak dalej?- Tak, Rafe mi powiedział.Przykro mi, \e nie było mnie tam, \ebyci pomóc.- Nigdy nie sądziłam, \e mo\esz spanikować i biec, nie oglądającsię za siebie.- Kiedy to powiedziałam, uświadomiłam sobie, \epewnie nie powinnam była mówić tego przy innychprzewodnikach.Ale to była prawda.Lucas nie panikował.Nigdy.Nie popełniał głupich błędów.- Nurt był tak szybki, \e uznałem, \e będziesz dalej.Niepomyślałem, \eby zwolnić i się upewnić.Skinęłam głową, choć jego słowa wcale mnie nie przekonały.- Gdybym mogła, zostawiłabym wilkowi stek- powiedziałam. - Na pewno by to docenił.No nic, zawołałem cię, bo chcieliśmy siędowiedzieć, czy nie widziałaś czegoś.Czy nie zauwa\yłaś niczegodziwnego na brzegu, zanim zaczęłaś przeprawiać się przez rzekę.Spoglądając na ich powa\ne twarze, pokręciłam głową.- Tu\zanim poszłam pod wodę, obejrzałam się.Ale widziałam tylkocienie.Czemu ktoś miałby sabotować tę ekspedycję? To nie masensu.- Nie wiemy, czy chodzi o ekspedycję - powiedział Rafe.- Mo\liwe,\e stoi za tym ktoś, kto nas nie lubi.- Poprawka - wtrącił się Lucas.- Mnie.- Czemu ktoś miałby cię nie lubić? - zapytałam.-To znaczy, jesteśtaki sympatyczny.Jego białe zęby błysnęły w uśmiechu.- Jak słodko.Tak.pomyślałam, jesteś absolutnie słodki, kiedy tak sięuśmiechasz.- Okej, powa\nie.Kto mógłby to zrobić? - zapytałam.- Devlin.Był przewodnikiem.Robił rzeczy, których nie powinien.Nadmiernie ryzykował, nara\ał turystów na niebezpieczeństwo -wyjaśniła Brittany.- Lucas dał mu nauczkę - powiedział Connor z takim podziwem,\e byłam zaskoczona, i\ nie przybił z nim piątki.- Potem Devlin się zwinął - dodał Rafe. - Co nie znaczy, \e nie kręci się w pobli\u - powiedziała Lindsey.Jak na komendę, wszyscy się rozejrzeli.Dziwne, \e takprzejmowali się jakimś palantem, który nie sprawdził się jakoprzewodnik w zeszłe wakacje.Czemu miałby teraz tu być? To ja byłam nowicjuszką.To japowinnam się denerwować.Oni nie powinni.Nabrałam jakichśzłych przeczuć.- Wiedzielibyśmy, gdyby tu był - zapewnił Connor.- Nie, jeśli zachowuje odpowiedni dystans - odparła Lindsey.- Lindsey ma rację - przytaknął Lucas.- Nie chciałabym potęgować tej psychozy, ale od pewnego czasumam wra\enie, \e ktoś mnie obserwuje - powiedziałam im [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •