[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Razem tworzyliśmy prawdziwie szatańskie trio.Nie przepuściliśmy \adnej ładnej dzierlatce.- Komicznie uniósł brwi.- No, mo\e kilka się uchowało.- Oj, tak - przytaknął Kennybrook nie bez \alu.- Ale potem John się o\enił i coraz rzadziejsię spotykaliśmy.- Dopóki nie zaanga\ował się w prace Towarzystwa - ciągnął Burton.Lord Kennybrook wyjął z kieszonki cygaro i wsadził sobie do ust.- Ale i tak go nie widywaliśmy.Został naszym anonimowym, najhojniejszym sponsorem.To właśnie jego wsparcie straciliśmy, gdy przyłączyłaś się do nas.Burton posmutniał.- Nasze Towarzystwo cenił najbardziej ze wszystkich placówek dobroczynnych, którewspierał.Alec słuchał ich słów z nieruchomą twarzą, a koło ust zarysowały mu się gorzkie linie.- Powinieneś być dumny z dziadka - zauwa\yła.- Nigdy nie powiedział mi o tym ani słowa.- A dlaczegó\ miałby się chwalić? - Kennybrook wzruszył ramionami.- Nie on jeden na tymświecie uprawiał działalność charytatywną.Masz szczęście, \e wyznaczył nas nawykonawców swojej ostatniej woli.- Rozejrzał się dyskretnie wokół, po czym dokończyłszeptem: - Reszta tych panów to najbardziej nieznośna banda nudnych pryków, jaką znam.- Zwięta racja - przyklasnął ochoczo Burton.- Musieliśmy się cholernie natrudzić, \eby nie utrącili Hunterstona.Kennybrook przesunął niezapalone cygaro z jednego kącika ust w drugi.- Trzeba powiedzieć, \e niewiele brakowało, by nas przegłosowali.Na szczęście Wexfordwpadł na genialny pomysł, aby przyprowadzić tu lady Birlington i księ\nę wdowę, abyświadczyły o waszej niewinności.- To Lucien te\ tu był? - zdumiał się Alec.Lord Burton strzepnął niewidoczny pyłek z surduta.- Czekał ju\ na nas na schodach, kiedy tu przybyliśmy.Marie równie\ wam pomogła, dając świadectwo prawdzie.Julia przypomniała sobie niespodziewane spotkanie z lady Burton przed drzwiami domuMaddie.Burton promieniał.- Mo\e moja Marie nie sprawia wra\enia osoby zbyt wylewnej, ale ma naprawdę złoteserce.Kiedy zorientowała się, co wam grozi, natychmiast pojechała do Teresy i praktycznieporwała ze sobą tę głupią samicę, dostarczając ją tutaj, aby wyznała prawdę.Kennybrook skrzywił się z niesmakiem.- Niestety, musieliśmy wysłuchać porcji nieskładnej babskiej paplaniny, płaczów i \alów.Na zmianę wściekała się i łkała z powodu pięknego Bridgetona, który przysiągł jej, \e się z niąo\eni, jeśli tylko pomo\e mu was skompromitować.Tak się starała, \e opętała nieszczęsnegoBenthama, aby namalował ów feralny portret.Jedynie dobre wychowanie powstrzymuje mnieprzed skomentowaniem poczynań tej, po\al się Bo\e, damy.Burton pokiwał głową na znak absolutnej zgodności poglądów.- Głupia, wredna samica - stwierdził dosadnie.- Na sam jej widok robi mi się niedobrze.Naszczęście wszystko się udało.Pismak te\ stanął na wysokości zadania.- Właśnie, zastanawiałem się, czy pan Everard równie\ wystąpił jako świadek - o\ywił sięAlec.- Naturalnie - poświadczył Kennybrook.- Wyjaśnił okoliczności powstania artykułu i podłąrolę Bridgetona w całym szanta\u.Oczywiście Burton i ja mieliśmy te\ na względzie dobreimię Towarzystwa.Obiecał, \e odszczeka wszystkie potwarze w osobnym artykule.W ka\-dym razie - dodał z wyrazną ulgą - wszystko udało się załatwić polubownie.Julia potarła dłonią bolące czoło.- Zatem fortuna nale\y nadal do Aleca?- Nie, Julio, do nas obojga - odpowiedział w pośpiechu, zaglądając jej czule w oczy.- Dociebie i do mnie.- Na Jowisza! - roześmiał się Kennybrook.- Ty naprawdę masz w sobie coś z dziadka, młodyczłowieku.Zauwa\yłem to zresztą ju\ wcześniej, kiedy to zaczerwieniłeś się jak ró\yczka,gdy radziłem ci, abyś skupił się na zało\eniu rodziny, porzucając głupie, kawalerskierozrywki.Julia przygryzła wargę, \eby nie wybuchnąć śmiechem.Burton Z uciechą poklepał Aleca poramieniu.- Nie wiesz, \e obaj marzymy tylko, aby zostać ojcami chrzestnymi małych Hunterstonów?W imię tego zgodziliśmy się nawet cierpieć nasiadówki z tymi nudnymi prykami.- O, tak, błagam, oszczędzcie nam następnych - podchwycił Kennybrook.- Więc jakie mapani plany, lady Hunterston?Julia oparła głowę na ramieniu mę\a i cicho westchnęła ze szczęścia.Miała wra\enie, \e całyświat legł u jej stóp.- Pomyślałam, \e mo\na by rozciągnąć zakres działalności Towarzystwa równie\ namę\czyzn i na dzieci, nie tylko na kobiety.- A ja, sir - Alec otoczył ramieniem plecy \ony - podejmuję się prowadzić księgowość.Odzaraz.- Doskonale - rozpromienił się Kennybrook.- To będzie dla nas ogromna pomoc.- Skoro ju\ mowa o dzieciach.- wtrącił lord Burton z nader chytrą miną.- Naturalnie, sir - podchwycił skwapliwie Alec.- Zaraz zaczniemy czynić starania.Prawdęmówiąc, mielibyśmy ochotę natychmiast wziąć się do dzieła, przepraszając szanownychpanów.- Alec! - Julia zaczerwieniła się po uszy.- A bierz się, chłopie! - Lord Kennybrook wybuchnął niepowstrzymanym śmiechem.-Tylko dopilnuj jednego: \eby ta straszna baba zmieniła pory zebrań Towarzystwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •