[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwaj Indianie z puszczy wciąż grali przy stole bilardowym.Zdjęli płaszcze, a lampazawieszona nad stołem bilardowym rzucała refleksy na metalowe złącza protez małegoIndianina.Wykonywał właśnie dziewiąte uderzenie w nieprzerwanej serii.-Ten mały mógłby zostać bilardzistą, gdyby nie to, że miał trochę pecha na wojnie- zauważył Czerwony Pies.- Chciałby pan rozejrzeć się po klubie? - wziąłrachunek od Bruce'a, podpisał go i zaprowadził Yogiego do następnego pomieszczenia.-Nasza sala zarządu - powiedział.Na ścianach znajdowały się oprawione w ramki zdjęcia z autografami: Chiefa Bendera,Francisa Parkmana, D.H.Lawrence'a, Chiefa Meyersa, Stewarta Edwarda White'a\,Mary Austin, JimaThorpe'a, generała Custera, Glenna Warnera,MabelDodge oraz pełnowymiarowy olejny portret Henry'ego Wadswortha Longfellowa.Za salą zarządu była kabina z brodzikiem czy też basenem.-To rzeczywiście śmiesznie małe jak na klub - powiedział Czerwony Pies.-Ale dzięki temu jest wygodna dziurka, gdzie można się skryć, gdy wieczory się dłużą.Wie pan, nazywamy ją wigwamem.To trochę zarozumialstwo z mojej strony.-Cały cholerny nocny klub! - entuzjazmował się Yogi.-Przyjmę pana, jeśli pan chce - zaproponował Czerwony Pies.- Z jakiego pan pochodzi szczepu?-Nie rozumiem.-No, pański szczep.Kim pan jest? Sac and Fox? Jibway? Myślę, że Kri.-Ach! - powiedział Yogi.- Moi rodzice pochodzili ze Szwecji.Czerwony Pies przyjrzał mu się uważnie.Zmrużył oczy.-Nie nabiera mnie pan?-Nie.Pochodzili ze Szwecji lub z Norwegii - powtórzył Yogi.-Przysiągłbym, że wyglądał pan trochę na białego - powiedziałCzerwony Pies.- Cholerna sprawa! Akurat teraz! Skandalowi nie będzie końca - złapałsię za głowę i zacisnął usta.- Hej, ty - odwrócił się niespodziewanie izłapał Yogiego za kamizelkę.Yogi poczuł lufę automatycznego pistoletu wbijającąmu się mocno w brzuch.- Przejdziesz spokojnie przez pomieszczenie klubu, zabierzesz płaszczikapelusz i wyjdziesz jakby nigdy nic.Każdemu, kto się do ciebie odezwie, powiedz grzecznie do widzenia.I nigdy nie wracaj.Zrób tak, ty Szwedzie.-W porządku - powiedział Yogi.- Zabierz pistolet.Nie boję się twojego pistoletu.-Rób, co mówię - rozkazał Czerwony Pies.- A jeśli chodzi o tych dwóch bilardzistów,którzy cię tu przyprowadzili, wkrótce się z nimi porachuję.Yogi wszedł do oświetlonej sali, spojrzał na bar, skąd obserwował go barman Bruce, wziąłkapelusz ipłaszcz, powiedział dobranoc Pędzącemu za Skunksem, który dopytywał się, dlaczegowychodzi tak wcześnie, i wyszedł przez klapę otworzoną przez Bruce'a.Gdy Yogi zacząłschodzić po drabinie, Murzyn wybuchnął śmiechem.-Wiedziałem - śmiał się.- Wiedziałem przez cała ta czas.ŻadenSzwed nie zrobi głupek ze stara Bruce.Yogi odwrócił się i zobaczył czarną roześmianą twarz Murzyna obramowaną prostokątemświatła padającego przez otwartą klapę.Yogi rozejrzał się, gdy znalazłsię na dole.Był sam w starej stajni.Pod nogami miał sztywną i zmarzniętą słomę.Gdzie był? Czy naprawdę w indiańskim klubie? O co w tym wszystkim chodziło? Czy to już koniec?W suficie ponad jego głową pojawiła się szczelina wypełniona światłem.Potem zasłoniły ją dwie czarne postaci; kopniak, uderzenie, seria głuchych odgłosów- niektóre tępe, inne ostre - i dwa ludzkie kształty spadły z hukiem z drabiny.Z góry, z ciemności uprzykrzony czarny śmiech Murzyna.Dwaj Indianie z puszczy pozbierali się ze słomy ipowlekli na dwór.Jeden, ten mały, płakał.Yogi wyszedł za nimi w zimną noc.Zimną.Bezchmurną noc.Bez gwiazd.-Klub niedobry - powiedział duży Indianin.- Klub cholernie niedobry.Mały Indianin płakał.Yogi dostrzegł w świetle gwiazd, że zgubił jedną zeswych protez.-Ja nie gram więcej bilard - szlochał mały Indianin.Machnął swoim jedynym ramieniemw kierunku okna klubu, skąd sączyło się trochę światła.- Cholerny klubdiabelnie niedobry.-Nieważne - powiedział Yogi.- Załatwię ci pracę w fabryce pomp.-Fabryka pomp to na nic - odezwał się duży Indianin.- Idziemy wszyscy do Armii Zbawienia.-Nie płacz - Yogi pocieszał małego Indianina.- Kupię ci nową rękę.Mały Indianin rozryczał się jeszcze bardziej.Usiadł na zaśnieżonej drodze.-Nikt ze mną nie zagra w bilard, a ja mam wszystko gdzieś - powiedział.Z góry, z okna klubu dobiegał uprzykrzony śmiech Murzyna.UWAGA AUTORA DLA CZYTELNIKANa wypadek, gdyby miało to jakiekolwiek historyczne znaczenie, z przyjemnością zaznaczam, żepoprzedni rozdział napisałem w dwie godziny, od razu na maszynie, i udałem się na lunch z JohnemDos Passosem, którego uważam za wybitnego pisarza, a ponadto za niezmiernie miłego kompana.Jedliśmy "rollmops", "sole" "meuniere", "civet de" "lievre a la cocotte", "marmeladede pommes" i, jak mawiamy, spłukaliśmy to wszystko (co ty na to, czytelniku?) butelkąMontrachet 1919 z rybą solą i butelką Hospice de Beaune 1919 z dodatkiem potrawki z zająca.Jak sądzę, pan Dos Passos wypił ze mną do spółki butelkę Chambertin pod "marmeladede pommes." Piliśmy dwa stare roczniki i postanowiwszy nie iść do Cafe du Dame, by rozmawiaćo Sztuce, udaliśmy się każdy do swego domu, a ja napisałem następny rozdział.Chciałbym,by czytelnik zwrócił szczególną uwagę, w jaki sposób splątane wątki egzystencjiróżnych postaci z tej książki splatają się w jedno, prowadzą do owej pamiętnejsceny w jadłodajni.Gdy czytałem ten rozdział na głos, pan Dos Passos wykrzyknął: "Hemingway,napisałeś arcydzieło."P.S.AUTORA DO CZYTELNIKADoszliśmy do takiego miejsca, czytelniku, w którym zamierzam uczynić akcję tej książkiporywającą iwartką, by pokazać, że jest to istotnie książka wybitna.Wiem,czytelniku, że obiecujesz sobie równie dużo jak ja, stąd owa wartkość i porywanieznaczące równie wiele dla nas obu.Pan H.G.Wells, który odwiedził nas w domu (zabawiamy sięw literacką grę, czyż nie tak, czytelniku?), pytał, czy nie sądzimy, iż nasz czytelnik(chodzi właśnie o ciebie - pomyśl: H.G.Wells rozprawiający o twoich prawach wnaszym domu), czy nie sądzimy - pytał H.G.Wells - że czytelnik potraktuje tęhistorię jako nazbyt autobiograficzną.Prosimy, czytelniku, zapomnij o tym.To prawda,mieszkaliśmy w Petoskey, Michigan i oczywiście wiele postaci jest wziętych z tamtejszegożycia.Lecz to są inni ludzie, a nie autor.Autor pojawia się w tej historii jedynie w tychkrótkich uwagach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •