[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był to co prawda koniec czerwca, ale Atlantyk wcale nie słynął znieprzerwanych okresów dobrej aury.Jeśli pogoda się utrzyma, będą w Genuiprawie tydzień przed czasem.Cassandra już nie siedziała, tylko stała plecami do wiatru, który szarpałjej suknię, ukazując zarys krągłych bioder i szczupłych nóg.Całe szczęście, żeaura tak im sprzyja, bo ona pochłaniała teraz całą jego uwagę.Poczuł w lędz-wiach dotkliwy ból i odwrócił się.Dziś w nocy posiądzie jej ciało, a ona posią-dzie jego.Nie przypuszczał, żeby stawiała mu opór, bo przecież obudził w niejnamiętną kochankę i ta czterodniowa przerwa musiała doskwierać jej tak samojak jemu.Wydawało mu się, że mimo swoich dni go pożądała, ale nie naciskał.Pragnął, by zaakceptowała go jako towarzysza, a nie tylko jako kochanka.Spędzali wieczory na pokładzie, wypatrując gwiazdozbiorów, a on opowiadało przeszłości, która ich łączyła.- Kapitanie.Hrabia przybrał poważniejszą minę i skupił się na osobie swojego pierw-szego oficera.- Tak, panie Donnetti?- Jakiś statek grozi nam od lewej burty.Prawdopodobnie hiszpański.Podał hrabiemu lunetę.SR- To hiszpańska fregata, dwa rzędy dział.Trzymaj kurs pod wiatr, panieDonnetti.Hiszpański kapitan jest głupcem, jeśli chce nas atakować.- Tak jest, kapitanie.Fregata płynie na dużym zanurzeniu, jest mocno za-ładowana i nie da rady podnieść dział.Hrabia opuścił lunetę.- Zwołaj ludzi na pozycje bojowe.Jeśli ich kapitan jest na tyle głupi, byna nas nacierać, oddamy salwę całą burtą i prześcigniemy ich.Nie muszę chy-ba dodawać, że nasz ładunek jest zbyt cenny, by ryzykować prawdziwą bitwę.Cassie podniosła głowę zaskoczona biciem bębna.- Na stanowiska!- Idz pod pokład do kabiny kapitana, madonna - rzucił jej Joseph, wyko-nał błyskawiczny zwrot i pobiegł do pokładu z działami.- Co się dzieje, Josephie? - usiłowała przekrzyczeć bębnienie.Odwróciła się gwałtownie na dzwięk głosu hrabiego.- To hiszpańska fregata, Cassandro, i nie znamy jeszcze jej intencji.Zrób,co mówił Joseph, i zejdz do kabiny.- Zawahała się, aż na nią ryknął: - Już!Przyjdę do ciebie, jak minie niebezpieczeństwo!- Ale ja bym chciała zobaczyć.Hrabia złapał ją w żelazny uchwyt.- Do cholery, rób, co mówię! Nie potrzebuję się martwić o twoje bezpie-czeństwo w momencie, kiedy dobro statku powinno być moim głównym ce-lem!- Nie musisz na mnie wrzeszczeć!- To mnie słuchaj! To rozkaz! - Pchnął ją w stronę zejściówki i pobiegł napokład rufowy, nie oglądając się za siebie.Cassie poczuła przypływ podniecenia i szła w stronę kabiny, powłóczącnogami.Krótkie rozkazy cięły powietrze i skupieni marynarze przebiegaliSRprzez pokład, zapominając zupełnie o jej obecności.Hiszpańska fregata.Nigdyjeszcze nie widziała takiego statku.Ukradkiem podbiegła do głównego masztu,po czym schylona przecięła pokład i kucnęła przy relingu.Ujrzała zbliżającysię trójmasztowiec - dziób nawet z tej odległości robił wrażenie olbrzyma.Usłyszała tubalny głos hrabiego i poczuła, że dolny pokład nieznacznie się po-ruszył, gdy marynarze przeciągnęli żelazne działa do furt armatnich i skierowa-li ich wyloty na nadciągającą fregatę.Poczuła gęsią skórkę na ramionach.Do-myśliła się, że wróg jest już niewiele dalej niż kilometr.- Cholera - zaklął pod nosem hrabia.- Wygląda na to, że ci durnie chcąwybadać naszą siłę.Zarządz pierwszy wystrzał ze wszystkich dział, panieDonnetti.Może to im wystarczy.Cassie przechyliło na pięty, gdy cztery armaty jednocześnie wypluły po-tężne żelazne kule.Zobaczyła wybuchy białego dymu, a potem fontanny wody.Dym szybko się rozwiał i ku wielkiemu rozczarowaniu Cassie fregata ukazałasię w nienaruszonym stanie.Patrzyła z bijącym sercem, jak statek obraca sięrufą do wiatru.Pan Donnetti zachichotał:- Tchórze, niech ich kule biją.Jeden wystrzał z naszych dział, a ci czmy-chają z podkulonym ogonem.- Nie doceniasz ich - zaoponował hrabia.- Mnie się wydaje, że czekają nawiększego zwierza i nie chcą ryzykować niepotrzebnych zniszczeń.Płyniemypod wiatr, cała naprzód.Wolałbym nie kusić losu, jeśli tamten kapitan zechcezmienić zdanie.- Tak jest, kapitanie - powiedział pan Donnetti.Hrabia pozostał na pokła-dzie do czasu, aż fregata stanowiła już tylko biały punkt na horyzoncie.Myślącz zadowoleniem, że nie czeka ich już więcej niebezpieczeństw z tej strony,skierował się do kabiny.Kątem oka zobaczył jednak plamkę soczystego błęki-SRtu u podstawy masztu.Zamrugał z niedowierzaniem i przystanął.ZobaczyłCassandrę, która żywo gestykulując, rozprawiała z Josephem.%7łołądek skręcił mu się ze strachu o nią, a potem z gniewu.Nie posłuchałago.Gdyby wywiązała się walka, mogła zostać ranna, a nawet zginąć.- Cassandro!Dokończyła zdanie, zanim z niechęcią postanowiła się do niego odwró-cić.- Podejdz tu!Joseph wcisnął głowę w ramiona, rozpoznawszy śmiertelnie poważny tonkapitana, i nerwowym szeptem ponaglił Cassie:- Madonna, idz prędko!Cassie, która nigdy nie widziała hrabiego w stanie furii, wzruszyła obo-jętnie ramionami i podeszła niespiesznym krokiem.- Cóż za marne starcie, milordzie - pożaliła się.- Przynajmniej widziałamhiszpańską fregatę.Czy oni zawsze są tacy tchórzliwi?Hrabia złapał ją za ramię i bez słowa poprowadził pod pokład.Wepchnąłją do kabiny i zatrzasnął za sobą drzwi.Gdy ją puścił, Cassie roztarta obolałe ramię i zmarszczyła nos.- Nie musisz zachowywać się tak gruboskórnie, milordzie.Czy i ty bar-dzo ubolewasz nad tym, że nie doszło do bitwy?- Nie posłuchałaś mnie, pani.Zamrugała zdumiona wyczuwalną w jego głosie zimną furią.- Wydaje mi się, milordzie, że niepotrzebnie robisz aferę.Niebezpieczeń-stwa nie było.Hrabia stał idealnie wyprostowany, ręce trzymał napięte po bokach.Jejdrwiny tylko podsycały jego złość.SR- Powiem raz jeszcze, pani.Nie posłuchałaś mnie.Teraz mi wytłuma-czysz dlaczego.Nie dała się zastraszyć.Uniosła podbródek i powiedziała:- Twój rozkaz, milordzie, nie wydawał mi się uzasadniony.Fregata wchwili wystrzału stała dobry kilometr od nas.Ponieważ była mocno załado-wana, nie dałaby rady szybko podnieść dział, bylibyśmy więc w stanie znalezćsię poza jej zasięgiem, nawet gdyby się zdecydowała na atak.Jacht jest o wieleszybszy i gdyby zaszła taka potrzeba, zdołalibyśmy bez trudu jej umknąć.Hrabia był zdumiony.- Skąd, do diaska, masz taką wiedzę? - Przeanalizowała sytuację z dużąwnikliwością, co wcale nie poprawiło jego nastroju.- Nie rozumiem, dlaczego mężczyzni uparcie uważają kobiety za głupie ibezużyteczne istoty, którym w głowie tylko błahostki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]