[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czarna seria napaści potwierdzała swoje reguły itroszeczkę go podpuszczała: -  Ja mam plan dla ciebie, emerycie.Był to jednak jeszczejeden niezrozumiały łańcuch skojarzeń i podejrzeń: kto za tym stoi? Jak w wypadku jegotrafnego przeczucia, że w końcu znaleziono zwłoki prawdziwego Carlosa - terrorysty stulecia,którego on.I tym sposobem stanął wobec problemu jak się patrzy: GRY.Mimo to nic się niestanie - dodał sobie otuchy, słysząc hamowanie windy.Nie stanie się nic złego.Nic złego.Ależ oni lada chwila będą się ostatecznie decydować, zaniepokoił się tym, żezapomniał wyjąć z neseseru minisłuchaweczkę podsłuchu.Po kilku szybkich ruchachnaprawiających ten błąd włożył ją do ucha i włączył mikroodbiornik przypinany do paska odspodni.Musiał jak najszybciej dotrzeć do celu.Przełożył neseser z prawej ręki do lewej i jużpo chwili.podczas której zastanawiał się, co by było, gdyby to, co dzisiaj ujawnił mu Peterze swojej Tajemnicy, było prawdą - albo wyjątkowym, do najmniejszych szczegółówprzemyślanym kłamstwem.zaczął planować kontrę.Tyle że prawie natychmiast się z tegootrząsnął, bo kreacja - nawet utopijna - własnego prawdziwego i pięknego %7łycia okazała siędużo bardziej interesująca niż knucie.Tylko jak długo jeszcze będzie walczył ze sobą, by pozbyć się mitów o sobie? Kiedyostatni raz złapie się na tym, że wciąż towarzyszy mu ten tajemniczy i ponury uśmieszek,spowodowany wspomnieniami tamtych dni pełnych emocji i blasku.cienia śmierci? Jakdługo jeszcze taka myśl o przeszłości będzie poprawiać mu nastrój?.Dotknął palcem tętnicyszyjnej i przydusił ją odpowiednio, usiłując sprawdzić, czy mimo samooszukiwania się manadal przyspieszony rytm serca po tamtej bijatyce.Przyglądał się drzwiom windy lekko zaambarasowany tym, co za nimi ujrzy - towszystko - rozsuwały się tak strasznie powoli.i nagle: coś takiego! Znowu ktoś cośpogwizdywał.Tym razem był to intrygujący motyw z Różowej pantery.Choć Parker lubiłpodejmować błyskawiczne decyzje - odbiór, przetworzenie, działanie - wykorzystywaćtrwające zaledwie ułamek sekundy uchylenie drzwi oraz to, jak świat zwalnia swój bieg, żebymógł przeskoczyć do innego zakątka akcji, ponownie dał się zaskoczyć wrażeniu, że w duszyrównież ta melodia mu GRA.Aleksowi nie było łatwo pogodzić się z kolejnym przeskokiem Gry.Trawionyprzeczuciem, że jednak nigdy nie zobaczy żadnego z fenomenów, których wepchnął w fabułęTrylogii Tajemnic, pomyślał:  Chiny i pchnął także tę sugestię przed siebie.- Znam kogoś z ferajny, z kim współpracuję od lat.Mógłbym mu oględnie szepnąć słówko, co mnie teraz interesuje.- Porucznik Tom McCoy niechętnie zdradzał swojenieformalne związki ze światem przestępczym - tą izolatką na oddziale zamkniętym, którasłużyła mu jedynie do leczenia mocno nadwerężonej zdolności pozbywania się osobistegoZła.- Jeśli nie masz nic przeciwko?- Skoro mu ufasz, to nie widzę przeszkód.Może wytropi dla nas coś ciekawego? -Peter Morkis dopił bourbona i rozejrzał się po szerokim gremium z rozbrajającym pytaniemna twarzy.- Komu jeszcze dolać powtórkę? - zaproponował nie bez zapału.Strzepnął popiół zcygara i odłożył je na wotywną miseczkę.Niech się spełni, powtórzył w duchu po raz trzeci.Nikt z zebranych nie odmówił rzuconej propozycji.W pokoju zapanował męski duch -zapach rozrzedzonego dymu tytoniowego, różnych wód po goleniu i dezodorantów: Xeryusa,Tuscany, Armaniego, Obsession, Polo, Grey Flannel, Antaeusa - odwaga, przebiegłość,wyrachowanie, pomysłowość, entuzjazm.zdominowały ich umysły, emanując z każdegosłowa, ruchu i spojrzenia.- Ja również współpracuję z kimś szemranym.- Prywatny detektyw Max Platt wyznałto z podobną niechęcią jak porucznik McCoy.Zastanawiał się, czy nie jest za pózno, żebyzgłosić pewne zastrzeżenia.- Tom go zna.To złota rączka, genialny fałszerz dokumentówwszelkiego rodzaju.Mieszka w Filadelfii.Zaopatruję się u niego od wielu lat.- Czysty Harry? - chciał się upewnić Morkis.- Znasz go?- Tom już mnie z nim skontaktował.Fałszywe dokumenty to podstawa każdejoperacji.- Owo skwapliwe orzeczenie Morkisa podnoszącego się z kanapy miało na celuodwrócenie uwagi od innego aspektu sprawy: hibernacji ich poprzednich osobowości.Preferując od tej chwili taktykę  cała naprzód, a ostatnich gryzą psy , kształtował w nichpatrzenie na świat pod innym kątem niż dotychczas.- Tak samo jak lewe komputery.Jedyniedo oficjalnej działalności Spółki Eksportowej użyjemy kupionych na fakturę.A naszewewnętrzne, tajne archiwum będzie istniało wyłącznie w nadzwyczajnej pamięci Alina.- Zapomniałeś już, że nie można ufać nikomu - zweryfikował tę sugestię McCoy.Morkis dotarł już do barku.Kłopot polegał na tym, że wciąż nie miał dość popijaniadopalacza i właśnie to sobie z przykrością uświadomił: zle mu to wróżyło na Przyszłość.- Pamiętam, doskonale pamiętam, jak od %7łycia dostałem za to niezle w kość.Pomyślęjeszcze o tym.- Powiedział to takim tonem, jakby nie miał ochoty więcej rozmawiać na tentemat.- Czy nie za dużo nas będzie do podziału zadań i kasy? - zreflektował się GeorgeDowns, odstawiając na stolik pustą szklanicę po piwie.Zgodnie z planem trzymał się nadal roli oportunisty, a że był dewiantem seksualnym i do tego zupełnie pozbawionym poczuciahumoru, zgryzliwie dodał:- Gdzie kucharek sześć, tam nie ma.I tu Morkis mu przerwał, dając sygnał ręką, aby wspólnicy kolejno zgłaszali się doniego ze swoimi naczyniami.Pierwszy podszedł Tom McCoy.- Nie żałuj - szepnął.Jego szept był jak cichy jęk z bólu.ale nie zęba, tylko rakaprostaty.- Rzeczywiście, nie rozpędzajmy się tak od razu na starcie.Jeszcze tylko pilniepotrzebna nam jest inteligentna i ładna dziewczyna, która już była mężatką i potrafi sięodpowiednio zachować wobec potencjalnych i przede wszystkim bogatych narzeczonych.-Przejęcie Morkisa rosło nie tylko podczas nalewania większej porcji dla Toma, ale też zkażdym następnym słowem snucia planów na Przyszłość.- Może ktoś z was ma takąznajomą, która jednocześnie miałaby inklinacje do nietypowych interesów i chciałaby z namiwspółdziałać?- Ja znam taką kobietę - oznajmił w spontanicznym porywie McCoy.Powróciwszy naswój fotel, dziwnie się poczuł: skonstatował, że stara miłość nie rdzewieje, choć po prawiepół roku namiętnego romansu okazało się, że jego praca i kawalerskie nawyki są jednaksilniejsze od uczucia.Teraz miał nadzieję, że się nie pomylił z tym oświadczeniem.( Zdolność do zadawania bólu to największa broń miłości według doświadczenia Pająka.Skoro miłość ślepa jest, dlaczego jaaa? - zanucił w duszy Alex.W tej Grze jest mnie corazmniej, Rose.Smutno miii.Nucąc piosenkę Internetowych Szakali oczyszczał swój umysł, bymóc usłyszeć szept Rosemary: - Rosjanie to wszystko ukartowali.- To było tylko cichemruczenie po rosyjsku, jednak wystarczyło, żeby je zrozumiał.Kiedy rozejrzał się po ekraniewizuafonu, by ustalić, skąd ewentualnie mógł pochodzić, ów szept umilkł.Alex nasłuchiwał zewzmożoną uwagą, ale nic więcej do niego nie dotarło.%7łeby było śmieszniej, to raczej magikaNikołaja winił, że Gra nie była łatwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •