[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będzie dla mnie zaszczytem i przywilejemwalczyć z tobą ramię w ramię.Robert zamarł.- Przepraszam, czy powiedziałeś walczyć ?- Zgadza się.Przekazałem już Reskiemu Emantesowi najświeższe informacje zapomocą krótkodystansowego wyrzutu danych, ale jestem zdolny przedstawić werbalnestreszczenie; w skrócie, nasz cel, czyli wyżbrama, znajduje się poniżej naszego obecnegomiejsca pobytu w jednej z pustych krypt służących jako magazyny, lecz, niestety, małe stadkowermaksów, liczące pięć sztuk, dotarło do niej pierwsze i teraz jej pilnują.- Nas też jest pięciu - wtrącił Szybuj-Reski.- Wermaksów? - powtórzył Robert.- Czym są.- Być może pamiętasz, że kiedy podróżowaliśmy przez Jasność, w ślad za namipodążali polimorficzni myśliwi - odrzekł Zlad-Reski.- Te czarne wężowate stwory?- To właśnie są wermaksy.Nie wiemy, kto je stworzył, ale ich miejscem pochodzeniajest Otchłań, co sugeruje kilka możliwości.Pożerają metal, a szczególnie cenią sobie tablicepodsiatkowe mieszczące wzory naszej świadomości.- Zostały zaprojektowane w konkretnym celu - wtrącił Trójnóg-Reski.- Są też niebezpieczne dla organicznych form życia - zakończył Przenośnik DwieścieOsiemdziesiąt Dziewięć, a w jego boku otwarła się nisza.- Dlatego powinieneś mieć to.Z niszy wysunęło się teleskopowe ramię trzymające długi, wąski futerał.Ten następnierozpękł się wzdłuż dłuższego boku, ukazując smukły czarny obiekt długościdziewięćdziesięciu kilku centymetrów, z czerwoną rękojeścią.Dziwny przedmiot był takczarny, że Robert nie potrafił rozróżnić na jego powierzchni żadnych detali ani faktury,jedynie cienki zarys zwężający się do niewidocznego punktu.Zdawało się, że cokolwiek tojest, pochłania światło.- To szpada - stwierdził, zbity z tropu.- Nazywają to ostrzem kezeq.Można nim zabijać takie istoty jak wermaksy.Niemniejobchodz się z nim bardzo ostrożnie; jest tak zimne, że zadałoby twojemu ciału nieuleczalneobrażenia.Robert ujął rękojeść ostrza kezeq, uniósł je i odkrył, że jest tak lekkie, jak metrowadrewniana linijka.Dawno temu, na studiach w Bonn, przez krótki czas uczył się szermierki,ale to było przed czterdziestu laty - ile mógł sobie przypomnieć w ciągu kilku minut?- Pojedziesz w moim przedziale dla gości, Człowieku Horście, a Reski Emantes będzienaszą mężną strażą przednią.Pięć minut pózniej Robert już siedział w przedziale pasażerskim Przenośnika DwieścieOsiemdziesiąt Dziewięć, przypięty pasami do dziwnego fotela o wysokim oparciu, a maszynazłaziła z powrotem w głąb otwartej studzienki.Było to zejście z oświetlonej, chłodnejprzestrzeni i świeżego powietrza w wilgotny, stęchły mrok.- To bardzo stara przestrzeń magazynowa - powiedział Trójnóg-Reski.Wszystkie trzymechy znajdowały się w przedziale razem z Robertem.- Dwieście Osiemdziesiąt Dziewięćmówi, że wyżbrama znajduje się w sąsiedniej krypcie.Poruszający się na ośmiu mechanicznych nogach o wielu stawach Przenośnik DwieścieOsiemdziesiąt Dziewięć okazał się wierzchowcem o zaskakująco miękkim, stabilnymchodzie, jakkolwiek ostrożność zmuszała ich do oświetlania sobie drogi zaledwie słabiutkimlśnieniem reflektora.Otoczeni tą mętną szarą aureolą, z trudem odnajdywali drogę wogromnym magazynie, mijając to tajemnicze sterty cudzej własności, to znów równiutkopoustawiane skrzynki oplecione migotliwymi wypustkami.Wkrótce znalezli się po drugiejstronie, przy otwartym wejściu do okrągłego korytarza, który prowadził do następnej krypty,też służącej za magazyn.To pomieszczenie było jeszcze bardziej zatłoczone od poprzedniego - liczne stertysięgały od posadzki do sufitu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]