[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sięgnął ku granicznemu prymitywnemu miasteczku, przeszukując szarość jego machin i sny tysięcy żołnierzy, niewolników, ich ciemięzców i mechaników.Che!Jego moc była słabsza, niż myślał.Chociaż znalezienie więzi z pewnością było możliwe, zwłaszcza gdy był tak blisko.Czy to te wszystkie machiny tłumiły jego magię? A może jednak był mizernym wróżem i przynosił hańbę swoim ziomkom? Szukał, ale nie mógł znaleźć choćby najcieńszej nitki, która by go do niej zaprowadziła.Poczuł skurcz w sercu.„Co jest pierwszą cechą głupca?" – pytali jego ziomkowie i natychmiast odpowiadali: „Słuchanie głupców".Głupcy zebrali się tu razem, żeby snuć swoje knowania i realizować je za pomocą machin, a Achaeos dał się przypisać do ich kompanii.Stenwold utrzymuje, że zabrano ją do Asty, ale jej tu nie ma.Tisamon więc nadaremno się naraża, a my wszyscy marnujemy czas – odpowiedź ta przyniosła mu ulgę: przynajmniej nie stracił swoich zdolności – ale również tchnienie rozpaczy.Jest więc znacznie dalej, gdzie niemogę jej dosięgnąć i skąd nie da się jej uwolnić.Gdy wstawał, by wrócić do ogniska, poczuł, że za jego plecami Darakyon budzi się i przeciąga.Nie powinniśmy tu być! – zerwał się w stronę obozowiska, lecz przekonał się, że nie jest tu sam.–Maker! Mieszańcu! – zawołał.Ale oni już podrywali się do biegu i sięgali po broń.–Odejdźcie od ognia, durnie! – krzyknął ostro, oni zaś ruszyli w stronę, z którejdolatywał jego głos, w ciemność, która ich oślepiała, więc nie widzieli znaków ciemca.On zaś wszystko widział jak na dłoni: drzewa, niewielką polankę i swoich dwóch niezdarnych sojuszników.I żołnierzy osowców, którzy podchodzili w milczeniu, kierując się w stronę blasku ogniska.Stenwold i Totho zdążyli się skryć w mroku pomiędzy drzewami, zanim osy dotarły do obozowiska.Jeden z intruzów odsłonił latarnię i rzucił smugę światła w puszczę, ale pozostali natychmiast go skarcili, każąc mu ją zgasić.Achaeos stwierdził, że jest ich sześciu.Jeden przyklęknął, żeby w świetle ogniska zbadać grunt wokół niego.Potem rzucił:–Tak mi się wydawało, że widzę tu jakiś ogień.– A potem dodał: – Chybaprzemytnicy?–Głębiej w las – mruknął Stenwold.– Tylko cicho.–Nie, nie w las… – zaczął Achaeos, ale jego towarzysze już weszli we wnętrzeDarakyonu.Młody ciemiec czuł, że puszcza się budzi.Nie same drzewa, ale rozlana tu krew wraz z bólem i przerażeniem tych, co tu umarli.Serce zaczęło mu bić szybciej, a oddech się skrócił.Osowce jednak nie rezygnowały i przekradały się cicho pomiędzy drzewami, nasłuchując trzasku łamanych gałązek.–Teraz latarnie i na nich! – szepnął jeden.–Cofnąć się! – syknął na to Stenwold i wszyscy ponownie dali nura pomiędzy drzewa, unikając strumieni świateł.Smuga blasku smagnęła Achaeosa.Natychmiast rozległ się krzyk, trzask gałęzi i język światła ponownie liznął ciemca.Odskoczył, łkając niemal ze strachu, jaki zrodziło w nim przebudzenie się Darakyonu.Osowce zaś z dzikim wrzaskiem ruszyły w jego stronę.Widział przed sobą Stenwolda i Totha, którzy jak ślepce brnęli coraz głębiej między drzewa.Spróbował do nich podbiec.To nie powinno być trudne.Potknął się.Przed sekundą nie było tu tych pędów.Zachwiał się, słysząc za sobą wrzaski osowców miotających ogień z żądeł i wypuszczających bełty.Miał przed sobą gęstecierniste poszycie i krzewy.Spróbował się przedrzeć, ale tylko podarł rękawy opończy.Skręcił i ponownie spróbował przez nie przejść.Stenwold i Totho byli już dalej, zdał sobie jednak sprawę z tego, że ich ścieżka prowadziła ku skrajowi puszczy, jego zaś wiodła w głąb lasu.Obudziłem puszczę.Zwróciłem na siebie jej uwagę.Ogarnęło go przeczucie nieuniknionej zguby.Lepiej już zginąć z rąk Osowców.Ale było za późno na wybór.Wokół niego zgromadziły się ogromne poskręcane drzewa, których kora trzaskała, gdy pnie coraz bardziej pęczniały.Widział tylko całe pęki cierni i węzły korzeni.W którąkolwiek stronę się obrócił, otwierała się przed nim wyłącznie ścieżka w głąb puszczy.Usłyszał za sobą wrzask i znieruchomiał.Nie chciał się odwracać, ale zmusiła go do tego jakaś chorobliwa ciekawość.Gałęzie drzew zasłaniały mu widok, ale w głosach osowców brzmiała teraz panika.–Co to jest? – usłyszał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •