[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. ROZDZIAA 18%7łEBY PRZEMIEZCI SI z Klubu Sportowego do gmachu Treloara, wystarczyło przedostać sięna drugą stronę ulicy i przejść jeszcze parę kroków w kierunku północnym, co właśniezrobiłem.Zamiast chodniczka z gumowych kostek, do wejściowych drzwi prowadził terazchodniczek z różowych płyt, tyle że jeszcze niedostępny, ponieważ szczelnie ogrodzony.Wchodzący i wychodzący z gmachu musieli się przepychać w tłoku, jaki panował nawyznaczonej obok niego wąskiej dróżce.Recepcja firmy Gillerlain wydała mi się jeszcze bardziej wyludniona niż podczasmojej poprzedniej wizyty.Przed centralką telefoniczną zasiadała ta sama mała, leczpulchniutka blondyneczka.Obdarzyła mnie takim samym jak poprzednio uśmiechem, naktóry odpowiedziałem dziarskim wojskowym salutem, zakończonym wycelowaniem w niąwskazującego palca, czemu towarzyszyło podwinięcie ku dłoni trzech innych i parę szybkichruchów kciuka, które naśladowały po wielekroć oglądany w westernach gest rewolwerowcaodwodzącego kurek błyskawicznie dobytego kolta.Roześmiała się serdecznie, ale bezgłośnie.Mogłem z tego wnosić, że co najmniej od tygodnia nic jej tak nie rozbawiło.Ruchem głowy i spojrzeniem wskazałem jej puste biurko panny Fromsett, na coskinęła główką, przełożyła wtyczkę i powiedziała coś do słuchawki.Chwilę pózniejotworzyły się drzwi, przez które właściwym sobie eleganckim krokiem wkroczyła pannaFromsett i zająwszy swoje miejsce za biurkiem, zwróciła ku mnie wyczekujące, acz chłodnespojrzenie. Przykro mi, panie Marlowe, ale pan Kingsley jest nieobecny. Właśnie przed chwilą się z nim rozstałem.Gdzie moglibyśmy chwilę porozmawiać,panno Fromsett? Porozmawiać? Mam coś, co chciałbym pani pokazać. Ach tak?Przyjrzała mi się z zastanowieniem.Zapewne cała masa facetów przede mnąpróbowała jej pokazać najróżniejsze rzeczy, w tym nawet własnoręcznie namalowane akwarele.W innych okolicznościach ja sam też mógłbym jej złożyć tego rodzaju propozycję,teraz jednak zmuszony byłem powiedzieć: Nie jestem tu prywatnie, panno Fromsett.Chodzi o sprawę, którą mi zlecił pani szef.Podniosła się zza biurka i otworzyła przede mną furtkę w otaczającej poczekalniębalustradce. W takim razie proszę do gabinetu.Uchyliła zapraszająco drzwi i ruchem głowy zaprosiła mnie do środka.Przechodzącobok niej, poczułem zapach drzewa sandałowego.Upewniłem się: Gillerlain Regal, Szampan pośród perfum?Uśmiechnęła się trochę smętnie. Z moją pensją? A co ma do tego pensja? Nie wygląda pani na dziewczynę, która sama musi sobiekupować perfumy! Owszem, to prawda  odparła. Tyle że ja, jeśli chce pan widzieć, nie lubię w pracypachnieć perfumami, ale to polecenie szefa.Znowu przewędrowałem przez cały ten długi i mroczny gabinet.Ponieważ usiadła zabiurkiem Kingsleya, więc przypadło mi to samo miejsce co poprzednim razem.Przyglądaliśmy się sobie nawzajem.Na dziś wybrała kostium w kolorze opalenizny,spod którego wyglądał osłaniający szyję koronkowy żabocik.W jej wzroku było nieco więcejciepła, ale nadal nie budziłem w niej gorących uczuć.Podsunąłem jej kasetkę z papierosamiKingsleya.Nie odmówiła.Błysnąłem zapalniczką Kingsleya i bez zdziwienia z niejskorzystała.Po czym odchyliła się na oparcie jego fotela. Będzie lepiej, jeśli od razu pójdziemy na szczerość  powiedziałem. %7łeby nietracić niepotrzebnie czasu.Wie pani już, kim jestem i czym się zajmuję.Jeśli Kingsley odrazu pani tego nie powiedział, to po prostu dlatego że lubi odgrywać rolę grubej ryby.Przez chwilę przypatrywała się swojej dłoni, którą złożyła na kolanie, potem spojrzałana mnie i uśmiechnęła się niemal wstydliwie. To wspaniały człowiek  powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •