[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez chwilę gapił się na anielicę, jakby jej obecność była niczym więcej jaknieoczekiwanym zakłóceniem wachty.Potem jego twarz powlekła się bladością.- Gotowe - zameldował sternik.- Kurs jeden jeden pięć.- Nie doczekawszy siężadnej reakcji, spojrzał na kapitana i poszedł za jego wzrokiem.- Do diabła -wymamrotał.Carnival złożyła skrzydła i ruszyła ku aeronautom.Jej pióra muskały sufit izamiatały podłogę.W eterowym świetle blizny wydawały się ciemniejsze.Czarne oczybyły zmrużone przed ostrym blaskiem.- To nie diabeł, tylko ja - powiedziała.Sternik zrobił krok w stronę kapitana.Jego przełożony stał jak wrośnięty, z rękami opuszczonymi sztywno po bokach,szeroko otwartymi oczami i szczęką mocno wysuniętą do przodu.Carnival zatrzymała się kilka kroków od niego i oznajmiła:- Nie jestem w nastroju do rzezi.Obaj mężczyzni gapili się na nią bez słowa.- Kogo szukacie? - zapytała anielica.- Kiedy to się skończy?Kapitan przełknął ślinę.- Odpowiecie mi czy mam was ozdobić bliznami? - Carnival obnażyła zęby wuśmiechu.Dowódca przesunął spojrzeniem po szramach na jej twarzy i jeszcze bardziejwytrzeszczył oczy.- Devona - wykrztusił w końcu ochrypłym szeptem.Anielica przekrzywiła głowę i zmarszczyła brwi.- Truciciela Deepgate - objaśnił kapitan.- Szefa ministerstwa nauk wojskowych.- Dlaczego go szukacie?Aeronauta zawahał się i zerknął na sternika, ale podwładny tego nie zauważył, bocała jego uwaga była skupiona na Carnival.- Anielskie wino - powiedział kapitan.- Devon robił anielskie wino.Anielka popatrzyła na niego pustym wzrokiem.- Zwiątynia znajdowała truchła - wyjaśnił kapitan.- To znaczy.za dużo trucheł.- Gdzie?- We wszystkich dzielnicach.- Kiedy?- W inne noce, nie tylko.Carnival rozpostarła z trzaskiem skrzydła, zrobiła krok do przodu i pochyliła siędo kapitana.Jej oczy były niczym ostrza noży.- Ten.Devon spuszcza krew z ofiary?Dowódca statku miał tak mocno zaciśnięte szczęki, że jego usta ledwo sięporuszyły.- Tak, on.W tym momencie otworzyły się z hukiem drzwi.Carnival odwróciła siębłyskawicznie, przecinając skrzydłami powietrze.Zobaczyła, że na mostek wpadająaeronauci z krótkimi mieczami.Na jej widok pierwszy zatrzymał się tak raptownie, żeomal nie runął jak długi.Dwaj towarzysze biegnący za nim uskoczyli na boki, żebyuniknąć zderzenia, i też stanęli jak wryci.Kolejni rozstawili się powoli przy wejściu, zwyciągniętą bronią, odcinając jej drogę ucieczki.Carnival warknęła.Potężny, siwiejący mężczyzna zajmujący pozycję przy samych drzwiach pierwszyodzyskał rezon.Sądząc po gwiazdkach na kołnierzu, był pierwszym oficerem.Nieodrywając wzroku od anielicy, powiedział do kapitana cichym, spokojnym głosem:- Usłyszeliśmy hałasy przez interkom.Carnival zauważyła kątem oka, że dowódca i sternik przesuwają się wolno podścianę.- Jakieś rozkazy, kapitanie? - zapytał oficer.Gdy anielica rozłożyła skrzydła, podmuch powietrza owiał stojących przed niąludzi.Pióra sięgnęły nierówną kurtyną prawie do bocznych ścian mostka.Bliznypokrywające jej ciało od palców stóp aż do zmarszczonego czoła nagle zaczęłyswędzieć.Stare rany na twarzy nabrzmiały.- Na bogów - szepnął aeronauta, cofając się.- Ona nie może uciec - stwierdził jego towarzysz o chłopięcym wyglądzie.- Jestnas ośmiu, uzbrojonych.- Ale miecz drżał mu w ręce.Starszy oficer spojrzał na kapitana, czekając na rozkazy.- Zabijcie ją - odezwał się sternik.Aeronauci stali bez ruchu, niepewni co robić.Carnival ściągnęła skrzydła i przykucnęła, napinając mięśnie do skoku.Jej oczypłonęły.Na szyi wyraznie zarysowały się ścięgna, napierając na grubą bliznę odsznura otaczającą gardło.Anielica powoli wysunęła zza pasa ogrodowe widły.Ośmiu mężczyzn mimo woli zrobiło krok do tyłu.- Nie jestem w nastroju do rzezi - powtórzyła Carnival.- Lepiej odejdzcie.- Zabić ją! - warknął sternik.Krótkie ostrze przecięło powietrze.Anielica chwyciła je między zęby wideł iszarpnęła mocno.Miecz trafił w ścianę mostka i wbił się w nią, drżąc.- Odejdzcie! - krzyknęła Carnival.- Natychmiast!- Zabić ją! - ryknął sternik.Aeronauci ruszyli na nią z wysuniętymi mieczami.Carnival wzięła głęboki wdech, zatrzymała powietrze w płucach i skoczyła z takąszybkością, że dwóch atakujących odruchowo zamknęło oczy.Anielica przebiła sufit, jakby był z papieru.Usłyszała syk gazu i zobaczyła, żeznajduje się wewnątrz szkieletu z metalowych obręczy połączonych wąskimi prętami.Konstrukcja biegła przez całą długość statku i zwężała się z obu końców ginących wmroku.Anielica zrobiła obrót, ściskając widły.Mogła wyciąć sobie drogę w dowolnymmiejscu.Pofrunęła w górę.Widły z łatwością rozerwały cienki, napięty materiał.Chwilę pózniej Carnivalpoczuła na twarzy zimne nocne powietrze.Odetchnęła głęboko.Pod nią powłoka fałdowała się, w miarę jak gaz wyciekał z powiększającego sięrozdarcia.Sterowiec przechylił się gwałtownie, śmigła zawyły, pchając gondolę w dółku ulicom miasta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]