[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Na pewno sprostam temu zadaniu.Rozejrzał się wokół.Właśnie przechodzili pod różanym krzewem rozpiętym na trejażu. Oto drobna prezentacja moich talentów.Odwrócił się, pochylił i pocałował ją. 3Benjamin wcale nie planował całowania się z Magdalene Windham.Planował tylko odkryć,co zburzyło jej spokojne życie, jakie wiodła na uboczu.Należało się to od niego rodzinieWindhamów.No i oczywiście chciał rozwiązać problem, za wynagrodzeniem.Właśnie dlategomusiał zawrzeć z nią bliższą znajomość.Wcale nie chodziło o tę głupią torebkę.Zamierzał udawać uprzejme zainteresowanie mężczyzny zastanawiającego się nadewentualnym, sensownym związkiem, jak każdy rozsądny, w miarę bogaty kawaler pragnącyzałożyć rodzinę.Planował zachować czujność, zamiast usypiać zmysły bliskością, zapachem ismakiem uroczej kobiety w piękny wiosenny dzień.Uroczej, nieco opornej kobiety, która była wystarczająco wysoka, by idealnie pasować dojego sylwetki.Jej biodra ocierały się lekko o jego lędzwie, piersi napierały na jego tors.Miękkie,słodkie usta wahały się, jakby pytały go, co będzie dalej.Pokazał jej, choć tego też nie miał w planach.Pogładził jej podbródek i brwi, chwytając wnozdrza aromat leśnych kwiatów i cynamonu, którym pachniały jej włosy.Skubnął płatek ucha ipoczuł drżenie, które przebiegło przez jej ciało.Gdy przytuliła się do niego z westchnieniem,musnął wargami kącik jej ust, drocząc się z nią i czekając, aż uniesie ku niemu twarz.A wtedy przyszła kolej na nią.Pokazała mu, jak długi czas minął od ostatniego pocałunku,który był dla niego czymś więcej niż obowiązkowym, zdawkowym wstępem do równiezdawkowego stosunku.Pokazała mu, jaka przyjemność płynie z pożądania, które pokonujeskromność, pokazała, że Benjamin naprawdę może jej coś dać, nawet jeśli jest to tylko udawanypocałunek. Panie Hazlit. Objęła go dłonią za szyję, a drugą głaskała powoli jego pierś. Niepowinniśmy.Uciszył ją, dotykając wargami jej ust.delikatnie, bo oprócz ciała, które pragnęłopocałunku, Magdalene Windham miała też umysł, wrażliwość damy i przeszłość.Ta myśl otrzezwiła go jak strumyk zimnej wody spływający po plecach.Bardzo pragnąłwsunąć język w jedwabiste, ciepłe usta, ale powstrzymał się.Ręka, która wędrowała po jej ciele,zamarła irytująco blisko jej piersi.Choć druga ręka już czekała na jej plecach, nie przyciągnął jejciała do siebie, by poczuło jego potężną erekcję.Zamiast tego przesunął wargi nieco wyżej i dotknął jej czoła swoim.Nie odsunęła się, na szczęście, bo jego niepokorne męskie ciało potrzebowało kilku chwil,by odzyskać równowagę.Na litość boską, właśnie skradł pocałunek w różanym ogrodzie, jakpanicz uganiający się za gęsiarką. Przekonał mnie pan  szepnęła.Schylił się, żeby pochwycić jej słowa, przy okazjiwdychając aromat tysiąca leśnych kwiatów i jednej jedynej kobiety. O czym?  Gładził palcami jej odsłoniętą szyję, hamując się, by nie uwolnić tegogrubego warkocza i nie wtulić twarzy w rozpuszczone włosy. %7łe nie robi pan niczego na niby.Na niby? Odsunął się o krok.W głowie miał kompletny zamęt.Myśli, plany i precyzyjneobrazy zostały wyparte przez impulsy i ulotne wrażenia.Oddech muskający jego szyję, palceigrające z włosami z tyłu głowy, biodra wygięte ku jego biodrom, choć ich ciała już nie przylegałydo siebie tak ściśle.Wyprostował się nieco i uniósł twarz, a ona oparła głowę na jego ramieniu.Może też potrzebowała tych kilku minut? Uspokoił się na tę myśli i zaczął powoli głaskaćjej szyję i plecy.Chyba jej się spodobało, bo zezwoliła mu na tę prostą pieszczotę. Pocałuje mnie pan jeszcze kiedyś?  niewyraznie mruknęła w jego ramię, alezrozumiał, bo poczuł jej słowa w całym ciele. Bardzo możliwe. Nie spodziewał się, że jego głos zabrzmi tak gardłowo. Ale nie tak całkiem bez uprzedzenia.Doprawdy, uprzedzi ją. Następnym razem bardziej się postaram. %7ładne z nich więc nie zastawi pułapki.Uniosła ku niemu twarz.Ta wariatka uśmiechała się do niego.Nie był to uśmiech całkiem taki sam, jak wtedy, gdy myślała, że gozdziki są prezentem od brata.Bardziej tajemniczy, bardziejkobiecy.Wielki Boże, ta kobieta jest niebezpieczna, potrafi zawrócić mężczyznie w głowie i sama otym nie wie. Jeśli pan się bardziej postara, panie Hazlit, będę potrzebowała soli trzezwiących.Oparła się o niego.Poczuł, że jego usta układają się do uśmiechu.Nie obraziła się.Odetchnął z ulgą, większą niż powinien, ale wolał się nad tym niezastanawiać.Nieraz całował się z kobietą w ramach obowiązków zawodowych i nieraz jeszczebędzie po temu okazja.Szczerze mówiąc, nie mógł się już doczekać.Benjamin Hazlit to szatan wcielony.Maggie doszła do tego wniosku, gdy po opróżnieniutrzeciego dzbanka herbaty  lubił darjeeling z cukrem, bez śmietanki  nadal dręczył ją pytaniamio domowników, jej zwyczaje i o to, co robiła w dniu, kiedy zniknęła ta przeklęta torebka.W dodatku przez cały czas  choć powinna się skupić na tym, jak odzyskać swojąwłasność  Maggie jak zahipnotyzowana wpatrywała się w jego usta, z których płynęły kolejnepytania.Usta, które nie były ani zimne, ani surowe, tylko ciepłe, świadome i delikatne, a nawetczułe.O nieba.Te usta były.były objawieniem, oknem, które pozwoliło dostrzec w tymczłowieku coś, czego istnienia Maggie nigdy by nie podejrzewała.Znosiła niezgrabne uściski ioślinione czułości smarkaczy i podstarzałych arystokratów.Całowali ją, obmacywali, gnietli wramionach i ogólnie pokazywali, jak bezsensowna może być bliskość kobiety i mężczyzny.Dzięki zalotnikom, którzy ubiegali się o jej majątek, choć wiązało się to z koniecznościąpoślubienia jej, od czasu do czasu odczuwała współczucie dla własnej matki.Dopóki nie spytałaDevlina, dlaczego mężczyzni muszą się tak zachowywać, i zmierzyła go morderczym, gniewnymspojrzeniem.Wtedy nauczył ją kilku sprytnych sztuczek z użyciem kolana, pięści i palców.Wrezultacie zalotnicy nabrali do niej nieco szacunku.W pewnym momencie miała ochotę poczęstować pięścią także Hazlita, choć podejrzewała,że potem bolałyby ją palce, a jemu nic by się nie stało.Jak ktoś może całować tak słodko i czule i być zarazem takim.szatanem? Niech mnie pani zaprowadzi do swoich prywatnych pokoi.Odstawił filiżankę i wstał, bez wątpienia oczekując, że Maggie poderwie się i bezzwłoczniespełni jego zachciankę. Najpierw poślę tam Millie, żeby przekonała się, czy moje pokoje są w należytymporządku.Nie ruszyła się z sofy i spokojnie popijała herbatę. Porządek nie będzie potrzebny. Wyciągnął do niej rękę.Dużą, opaloną jak resztaciała, choć może miał po prostu ciemną karnację.Na małym palcu zalśnił sygnet. Panie Hazlit?  Upiła łyk herbaty. Panno Windham? Jeśli tknie mnie pan choćby palcem albo, niech Bóg broni, pochwyci mnie w ręce, topana ugryzę. Ponad dwa dziesiątki lat temu ugryzła jednego z braci i pozostała czwórka nabrałado niej znacznego respektu.Opuścił rękę.Spodziewała się, że wygłosi wykład na temat poszukiwań torebki orazlicznych przeszkód i trudności z jej strony  co w sumie było dość uzasadnione  ale on tylkopochylił się nad nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •