[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Za chwilę wrócę do domu, ale najpierw muszę pobawić się Z Percym.Powinien trochę pobiegać. Wyciągnęła z kieszeni piłkę  zabawkę uszytą przezSally z koca z końskiego włosia. Nie powinnaś jednak zostawać długo na zimnie. Książę Laird pochylił się iucałował ją w czoło, a następnie odszedł w stronę zamku, Donald Cameron miałwszystko, czego Kate mogłaby oczekiwać od ojca.Zawsze będzie kochała papęBeadle'a, ale dziękowała gwiazdom i losowi, że obdarzył ją podwójnie.Kiedy książę zniknął z pola widzenia, dziewczyna skoncentrowała się nazdyszanym ogarze, który biegał wokół niej.Odkąd odeszła księżniczka Annę, Percy okazywał Kate współczucie.Chybaszóstym zmysłem to wielkie psisko wyczuwało, że jego pani jest bardzo smutna iprzygnębiona.Na krok jej nie odstępował.Kiedy grała w swej komnacie na lutni,kładł się u jej stóp.Kiedy kucała, żeby go nakarmić lub pociągnąć za ucho, jak torobił Edmund, zawsze lizał ją po twarzy.Nawet sypiał z nią w łóżku, żeby nigdynie czuła się samotna. Kate rzuciła piłkę z całej siły, a Percy szaleńczo szczekając, rzucił się w pogońza nią.Dziewczyna rzucała piłkę jeszcze kilka razy, zanim poczuła, że naprawdęzmarzła i że czas wracać do domu.Lodowaty północny wiatr szarpał jej suknię ismagał ją po twarzy. Chodz, piesku.Wracamy.Wtuliła głowę w ramiona i szybkim krokiem ruszyła w stronę zamku.Percybiegł przy niej, nie przestając wesoło szczekać.Nie odeszła daleko, kiedy usłyszałatętent końskich kopyt.Odwróciła się, żeby zobaczyć, kto nadjeżdża.Ujrzała Henry'ego Stantona, który zbliżał się do niej z dwoma jezdzcami iosiodłanym luzakiem.O nie!Kate przeniknął lodowaty dreszcz, ale zatrzymała się.Przybysze otoczyli ją zewszystkich stron. Sir Henry! Jakaż to radość spotkać pana tak daleko od Anglii. Kate patrzyłana niego z nieukrywanym zaskoczeniem.Stanton był jednym z najbardziejzaufanych doradców jej ciotki  królowej Elżbiety.Mężczyzna wpatrywał się w nią wołowymi oczyma. Pojechałem do rezydencji księcia Laird, ale go nie zastałem.Służba powiedziała mi, że może przebywać tutaj. Tak, rzeczywiście jest tutaj.Stanton uśmiechnął się z zadowoleniem. Teraz jednak, kiedy znalazłem ciebie, nie muszę już spotykać się z księciem.Kate poczuła, jak strach chwyta ją za gardło. Co.co mogę dla pana zrobić?  wyjąkała.W odpowiedzi Stanton ryknął do swych ludzi: Brać ją! Nie!Kate odwróciła się i zaczęła biec ile sił w nogach.Jednak ubrana wwielowarstwową suknię, ciężki płaszcz i skórzane pantofelki nie mogła dalekouciec.W mgnieniu oka jeden z ludzi Stantona dogonił ją i schwytał.Wykręciwszyjej rękę, doprowadził dziewczynę przed oblicze rozgniewanego doradcy królowej.Nagle pojawił się Percy, który zaczął groznie szczekać.Służący kopnął nogą na oślep, ale nie trafił psa. Przestań!  krzyknęła. To tylko niewinne, nierozumne zwierzę.Ale przecież Edmund wysłał z nią Percy'ego, żeby chronił ją w jego zastępstwie.Kate doznała olśnienia.Percy wcale nie był głupi.Szczekającnieprzerwanie, prosił ją, by wydała polecenie, które pozwoliłoby mu rzucić się nabandytów.Wytężyła więc wszystkie siły i wyrwała się z uchwytu mężczyzny, który jąprzytrzymywał.Potknęła się przy tym, ale natychmiast odzyskała równowagę.Wskazała ręką na pokrzykującego groznie człowieka i rzuciła komendę, na którączekał pies: Naprzód!Wielki ogar Edmunda zawył, a następnie rzucił się na atakującego mężczyznę ipowalił go na ziemię.Kate kątem oka zobaczyła błysk metalu Stanton wycelowałmuszkiet w walczącego psa.Zanim Percy zdoła unieszkodliwić napastnika, Stantonzastrzeli go.Podbiegła w stronę swego psiego opiekuna. Percy, chodz!Ogar obejrzał się na swą panią wyraznie zdezorientowany.Powalił bandziorana ziemię i za chwilę mogło być już po wszystkim. Chodz tu!  powtórzyła dziewczyna histerycznie.Teraz liczyła się każda sekunda.Kate nie chciała brać na siebie śmierciukochanego psa Edmunda.Nie mogła dopuścić, żeby choć jeden włosek spadł zgłowy tej zaślinionej bestii.Percy zawył w proteście, ale posłuchał.Kiedy odstąpił od swej ofiary, Katerzuciła się ku niemu i objęła go ramionami.Własnym ciałem zasłoniła przedstrzałem Stantona dyszącego ogara. Jesteś głupią dziewką  wycedził przez zęby sir Henry. Dlaczego pan mnie szukał?  zapytała z udawaną zuchwałością.W środkujednak cała trzęsła się z przerażenia. Królowa życzy sobie pomówić z tobą na osobności.Kate nie wierzyła w jego słowa.Wszelkie zagrożenia korony były z miejscaeliminowane.Do tego nie trzeba było spotkania z królową. Decyzja o moim wyjezdzie należy do mego ojca.Proszę, aby pan z nimpomówił. A kimże jest twój ojciec?  zapytał z ironią Stanton. Ogrodnikiem?Kate wstała, wyprostowała się i uniosła wysoko głowę.Rękę położyła na łbiepsa. To książę Laird. Nie!  Szukał mnie przez wiele lat.Jako niemowlę zostałam wykradziona przezrywalizujący ród.Podrzucono mnie Beadle'om.Sir Henry poprawił się w siodle.Odgarnął z czoła kosmyk włosów. Czy chcesz mi powiedzieć, że podróże księcia do Londynu w imieniu królaJakuba miały także na celu odnalezienie jego porwanego dziecka? Tak, to właśnie chcę powiedzieć. Dziewczyna potarła dłonie, pragnąc jetrochę ogrzać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •