[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oddycham głęboko, patrzę, jak mój dom znika.Na sekundę zapomniałam, że znaj-duję się w kwaterze głównej Nieustraszonych! Wtedy obok mnie jak spod ziemi wyrasta To-bias.Ale nie boję się jego.Patrzę za siebie.Może tam jest coś, na czym powinnam się skon-centrować.Ale nie - za mną stoi tylko łóżko z baldachimem.Łóżko?Tobias powoli podchodzi do mnie.Co się dzieje? Gapię się na niego sparaliżowana.On uśmiecha się do mnie.To miły uśmiech.Znajomy.Przyciska swoje usta do moich, roz-chylają mi się wargi.Myślałam, że trudno zapomnieć, że to symulacja.Myliłam się; sprawia,że wszystko inne się rozpływa.Jego palce znajdują suwak mojej kurtki i rozpinają ją powol-nym ruchem, aż zamek całkowicie się rozchodzi.Tobias ściąga mi kurtkę z ramion.Och, tylko tyle jestem w stanie pomyśleć.Och.Mój koszmar - przebywanie z Tobia-sem.Całe życie bałam się uczuć, ale nie wiedziałam, jak głęboko we mnie tkwi ten lęk.Ale taprzeszkoda różni się od pozostałych, to inny rodzaj koszmaru - nerwowa panika, a nie ślepystrach.Opuszcza ręce wzdłuż moich ramion, jego palec przejeżdża mi po skórze tuż nad pa-skiem, drżę.Łagodnie odpycham go i przyciskam ręce do czoła.Atakowały mnie wrony i lu-dzie o groteskowych twarzach; chłopak, który omal nie zrzucił mnie ze skalnej półki, paliłmnie na stosie; mało nie utonęłam - dwa razy - a z tym miałabym sobie nie poradzić? To tenkoszmar, na który nie mam rozwiązania.Czyżby Tobias chciał… uprawiać ze mną seks?Całuje mnie w szyję.Próbuję myśleć.Muszę stawić czoło koszmarowi.Muszę przejąćkontrolę nad sytuacją i znaleźć sposób, żeby była mniej przerażająca.Patrzę Tobiasowi z sy-mulacji w oczy.- Nie będę z tobą spała w halucynacji, jasne? - oznajmiam surowo.Potem łapię go za ramiona i odwracam nas oboje, przyciskam go do słupka baldachi-mu.Czuję coś innego niż strach - łaskotanie w brzuchu, bąbel śmiechu.Mocno przytulam siędo Tobiasa i całuję go, obejmuję.Jest silny.Jest… dobry.I już go nie ma.Śmieję się, zasłaniając usta ręką, aż czuję gorąco na twarzy.Muszębyć pewnie jedyną nowicjuszką z taki koszmarem.W uchu słyszę trzask spustu.Niewiele brakowało, a bym o tym zapomniała.Czuję cię-żar pistoletu w dłoni, wciskam palec wskazujący pod osłonę spustu.Z sufitu świeci punktoweświatło, nie wiadomo, skąd dochodzi, a w środku plamy jasności stoją matka, ojciec i brat.- Zrób to - syczy głos obok mnie.To głos kobiety, ale ochrypły, jakby były w nim ka-mienie i tłuczone szkło.Przypomina głos Jeanine.Lufa pistoletu wbija się w moją skroń, zimne kółeczko na skórze.Chłód przenika całeciało, włoski na karku stają mi dęba.Wycieram spocone dłonie o spodnie i kątem oka patrzęna tę kobietę.To Jeanine.Okulary ma przekrzywione; beznamiętny wzrok.Najgorszy kosz-mar: że zginie moja rodzina i ja będę za to odpowiedzialna.- Zrób to - powtarza, tym razem nalega.- Zrób to, bo cię zabiję.Patrzę na Caleba, kiwa głową, brwi ma współczująco ściągnięte.- No, dalej, Tris - szepcze.- Rozumiem.Jest w porządku.Oczy mnie pieką.- Nie.- Ściśnięte gardło aż boli.Kręcę głową.- Daję ci dziesięć sekund! - krzyczy kobieta.- Dziesięć! Dziewięć!Przenoszę wzrok z brata na ojca.Kiedy widziałam go ostatnim razem, patrzył na mniez pogardą, ale teraz oczy ma szeroko otwarte, łagodne.W prawdziwym życiu nigdy nie robiłtakiej miny.- Tris - mówi.- Nie masz wyboru.- Osiem!- Tris.- Matka uśmiecha się słodko.- Kochamy cię.- Siedem!- Zamknij się! - krzyczę, podnosząc pistolet.Mogę to zrobić.Mogę ich zastrzelić.Zro-zumieją.Proszą mnie o to.Nie chcieliby, żebym się za nich poświęciła.Nie są nawet praw-dziwi.To wszystko symulacja.- Sześć!To nie dzieje się naprawdę.To nie ma znaczenia.Spokojne oczy mojego brata jak dwaświdry wiercą mi dziury w głowie.W spoconej dłoni pistolet staje się śliski.- Pięć!Nie mam wyboru.Zamykam oczy.Myślę.Muszę myśleć.Krytyczna sytuacja sprawia,że mój puls zależy od jednej jedynej rzeczy: jak sobie poradzę z zagrożeniem życia.- Cztery! Trzy!Co mi powiedział Tobias? „Bezinteresowność i odwaga nie tak bardzo się różnią”.- Dwa!Puszczam spust i rzucam pistolet.Zanim zacznę się denerwować, odwracam się iprzyciskam czoło do lufy pistoletu za mną.-No to mnie zastrzel.- Jeden!Słyszę trzask i huk.Rozdział 31Zapala się światło.Stoję sama w pustym betonowym pomieszczeniu, trzęsę się.Opa-dam na kolana, obejmuję się ramionami.Kiedy wchodziłam, nie było zimno, ale teraz czujęchłód.Pocieram się rękami, żeby się pozbyć gęsiej skórki.Jeszcze nigdy nie czułam takiej ulgi.Rozluźniają mi się wszystkie mięśnie naraz, zno-wu swobodnie oddycham.Nie wyobrażam sobie przechodzenia przez własny krajobraz stra-chu w czasie wolnym, tak jak to robi Tobias.Wcześniej uważałam to za odwagę, ale terazbardziej mi to przypomina masochizm.Drzwi otwierają się, wstaję.Max, Eric, Tobias i ludzie, których nie znam, wchodząrzędem do pomieszczenia i stają przede mną.Tobias uśmiecha się do mnie.- Gratulacje, Tris - mówi Eric.- Pomyślnie zakończyłaś swój ostatni egzamin.Próbuję się uśmiechnąć.Nie potrafię.Nie mogę otrząsnąć się ze wspomnienia pistole-tu przystawionego mi do głowy.Nadal czuję lufę między brwiami.- Dziękuję.- Jest jeszcze jedna sprawa, zanim pójdziesz przygotować się do bankietu powitalnego- ciągnie Eric.Kiwa na jakąś nieznaną mi osobę, która stoi za nim.Kobieta z niebieskimi wło-sami wręcza mu małą czarną walizeczkę.Eric otwiera ją i wyjmuje strzykawkę z długą igłą.Sztywnieję na jej widok.Pomarańczowobrązowy płyn w strzykawce przypomina to,co wstrzykiwali nam przed symulacjami.- A ja podobno mam to już za sobą.- Przynajmniej nie boisz się igieł.Teraz wstrzykniemy ci urządzenie śledzące, którebędzie aktywowane jedynie wtedy, gdy zostanie zgłoszone twoje zaginięcie - wyjaśnia Eric.-To tylko na wszelki wypadek.- Jak często ludzie się gubią? - Marszczę brwi.- Rzadko.- Eric uśmiecha się ironicznie.- To nowy wynalazek, mamy go dziękiwsparciu Erudytów.Przez cały dzień wstrzykiwaliśmy to wszystkim Nieustraszonym i sądzę,że pozostałe frakcje zastosują się do tego jak najszybciej.Żołądek mi się skręca.Nie mogę pozwolić, żeby mi coś wstrzykiwał, szczególnie jeśliwynaleźli to Erudyci - może nawet Jeanine [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •