[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samamyśl, żeby użyć tych biedaków z ich szabelkami jak zabawki przeciwnieśmiertelnemu miastu, jest śmieszna.- Wiem - przyznał - ale mam coś jeszcze.- Musisz mieć znacznie, znacznie więcej.- A co powiesz na trzy floty o połowę większe od tego, czym dysponują Caine iGerard razem wzięci?- Jeszcze nie dość.To dopiero początek.- Wiem.Nadal gromadzę siły.- Więc lepiej zgromadzmy ich nieporównywalnie więcej.Eryk będzie siedziałsobie spokojnie w Amberze i zabijał nas podczas marszu przez Cienie.Kiedypozostałe siły dotrą w końcu do podnóża Kolviru, zostaną tam zdziesiątkowane.Potem trzeba jeszcze wspiąć się do Amberu.Jak myślisz, ilu nas zostanie, kiedywkroczymy do miasta? Garstka, z którą Eryk rozprawi się w ciągu pięciu minutbez najmniejszego trudu.Jeśli to wszystko, czym dysponujesz, drogi bracie, tomam złe przeczucie co do tej wyprawy.- Eryk ogłosił, że jego koronacja odbędzie się za trzy miesiące - powiedziałBleys.- Do tego czasu mogę co najmniej potroić swoje siły lub nawet zgromadzićpośród Cieni ćwierćmilionową armię.Są inne światy podobne do tego, w którychzbiorę taką armię krzyżowców, jakiej dotąd nikt jeszcze przeciw Amberowi nieprowadził.- Eryk będzie miał tyle samo czasu na przygotowanie działań obronnych -70 zauważyłem, - Sam nie wiem, Bleys.to niemal samobójstwo.Nie znałem w pełnisytuacji, kiedy się do ciebie zwróciłem.- A ty sam, co masz do zaoferowania? - spytał.- Nic.Podobno byłeś dłuższyczas dowódcą w wojsku.Gdzie twoje oddziały?Odwróciłem się.- Nic po nich nie zostało.Wiem to na pewno.- Nie mógłbyś poszukać Cienia swojego Cienia?- Nawet nie chcę próbować - odparłem.- Bardzo mi przykro.- To jaki właściwie mam z ciebie pożytek?- Odejdę więc - oświadczyłem - skoro pragniesz ode mnie jedynie więcej mięsaarmatniego.- Zaczekaj! - krzyknął.- Tak mi się tylko wyrwało.Zależy mi już choćby natwojej radzie.Zostań że mną, proszę.Mogę cię nawet przeprosić.- Nie trzeba - powiedziałem, wiedząc, co to znaczy dla księcia Amberu.-Zostanę.Sądzę, że mogę ci się przydać.- Doskonale! - Klepnął mnie w zdrowe ramię.- I sprowadzę ci posiłki - dodałem.- Nic się nie martw.Dotrzymałem słowa.Udałem się miedzy Cienie i znalazłem rasę obrośniętychsierścią stworzeń, z kłami i pazurami, nieco człekopodobnych i o inteligencjistudentów z pierwszego roku - przepraszam was, moi drodzy, ale mam na myślito, że byli lojalni, oddani, uczciwi i zbyt łatwo dający się omamić takim łajdakom,jak ja i mój brat, Czułem się jak ludożerca.Znalazłem sto tysięcy wyznawców gotowych walczyć za nas z bronią w ręku.Wywarło to odpowiednie wrażenie na moim bracie, który nie robił mi więcejżadnych uwag.Po tygodniu ramię mi się wygoiło.Po dwóch miesiącach mieliśmyćwierć miliona żołnierzy, a nawet więcej.- Corwin, Corwin! Pozostałeś w każdym calu sobą! - powiedział Bleysprzepijając do mnie.Ale ja czułem się nieszczególnie.Większość z nich musiała zginąć, a ja byłemza to odpowiedzialny.Miałem wyrzuty sumienia, choć znałem różnicę międzyCieniem, a Substancją.Ale wiedziałem też, że każda śmierć jest śmierciąprawdziwą.Czasami w nocy siadałem nad talią kart.Były w niej także te Atuty, którychbrakowało w poprzedniej talii.Jeden z nich przedstawiał sam Amber iwiedziałem, że mógłby mnie tam przenieść.Na innych były wizerunki mojegozmarłego lub zaginionego rodzeństwa, a pośród nich portret ojca, który szybkoodłożyłem.Nie było go już wśród nas.Wpatrywałem się długo w każdą twarz zastanawiając się, co mógłbym, odktórego z nich uzyskać.Kilka razy układałem karty i zawsze wskazywały na tęsamą osobę.Na Caine'a.Miał na sobie zielono-czamy atłasowy strój i trójgraniasty kapelusz z długimzielonym pióropuszem.U pasa wisiał mu wysadzony szmaragdami sztylet.Byłciemnowłosy.- Caine - wywołałem go.Po chwili przyszła odpowiedz.- Kto to? - zapytał.71 - Corvin.- Corvin? Czy to jakiś żart?- Nie.- Czego chcesz?- A co masz?- Dobrze wiesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •