[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Włoski na przegubach wyschłyna wiór i spomiędzy palców uniosły się smugi dymu. Lloyd, proszę!  błagała go Celia.Lecz Kathleen trzepnęła Helmwige w ramię. Puszczaj go!  krzyknęła. Wszyscy jesteście wariaci! Wariaci i łobuzy! Puszczajgo!Otto rzucił jej zdawkowe spojrzenie. Pogratulować temperamentu, pani Kerwin.Ale to nic nie pomoże. Lloyd, dopóki mógł, trzymał pięść zaciśniętą, lecz uchwyt palących żywym ogniempalców Helmwige był nie do zniesienia.Zlany potem, posykując i trzęsąc się z bólu, Lloyd zwolna rozchylił dłoń i odsłonił amulet.Helmwige z miną wybrednego znawcy zabrała go bezsłowa i przycisnęła do ust.Metal zasyczał w zetknięciu ze śliną. Dziękujemy za pańską cokolwiek niechętną współpracę, panie Denman powiedział Otto.Nagle zrobił krok do przodu i w locie schwycił za nogę skaczącą cykadę.Miotała się ipróbowała uwolnić, lecz włożył ją do ust, tak że spomiędzy warg wystawała jej tylko główkaz czarnymi jak paciorki oczkami, po czym zgryzł w zębach i połknął. Lubię, jak na odchodnym po raz ostatni popatrzą sobie na świat  zauważył.Drżący z bólu i emocji, z poparzonymi rękoma przyciśniętymi do piersi, Lloyd mógł jużtylko spoglądać, jak Celia z powrotem wsiada do samochodu, a Otto i Helmwige idą w jejślady.Starzec gestem dłoni dał znak do odjazdu, po czym zniknęli w ciemnościach nocy.Gdydojechali do autostrady, na moment zapaliły się światła stopu i po chwili już ich nie było.Kathleen ze łzami w oczach podeszła do Lloyda i objęła go ramionami. O Boże, czy nic ci nie jest? To musiało być takie strasznie bolesne. Już w porządku  odpowiedział Lloyd. Jakoś to zniosę.Kolega z roku stracił wWietnamie obie nogi i też jakoś to zniósł. Czy to naprawdę była Celia?  zapytała Kathleen.Lloyd skinął głową. Wyglądała tak samo jak ona.Mówiła tak samo jak ona.Mimo wszystko nie pojmuję,jak to możliwe.Zdaje się, już niedługo będę się nadawał do czubków. Ależ, Lloyd  nalegała Kathleen  ja widziałam ją również.A więc ona naprawdęistnieje.Tyle że inaczej niż przedtem, tak jak to mówił ten obrzydliwy Otto.Boże, jakiż towstrętny typ! Jest w stanie nietrwałym, tak właśnie powiedział, nieprawdaż? Chodzmy zobaczyć, czy uda nam się doprowadzić samochód z powrotem do domu rzekł Lloyd. Co masz zamiar z tym zrobić?  zapytała Kathleen. Zadzwonisz na policję? Jeszcze nie& nie zadzwonię, póki nie dowiem się, o co tu chodzi.Jeśli wjakikolwiek sposób można Celię uratować, to ostatnią rzeczą, jakiej bym pragnął, jestzaprzepaścić tę szansę.Kathleen nic nie odrzekła.Cóż można było powiedzieć? Przedstawiono im obojgudowód, że umarli mogą chodzić po tym świecie, że grób i krematorium bynajmniej nie musząoznaczać końca, lecz jedynie nowy i pełen tajemnic początek. Rozdział 15Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, tkwił jeszcze w głębokim śnie.Otworzył oczy iprzez dłuższą chwilę nie mógł sobie przypomnieć, gdzie się znajduje, co mu się przydarzyłoani nawet kim jest.Leżał na kanapie wyściełanej brunatnym pluszem, która znajdowała się w dużymsalonie urządzonym na modłę rustykalną.Nie opodal na stoliczku ze szklanym blatem stałaopróżniona butelka czerwonego wina i trzy nie umyte kieliszki.Na imitującej cegłę ścianie,nad kominkiem w stylu traperskim, wisiało olejne malowidło przedstawiające Indian nakoniach wśród burzy śnieżnej.Zatytułowane było Zima w górach Sangre de Cristo.Dzwonek odezwał się znowu.Usiadł i spróbował przetrzeć oczy, lecz okazało się, żeręce ma ciasno owinięte bandażami niczym bokser.Nie miał na sobie nic oprócz gatek.Rozejrzał się i dostrzegł swoją koszulę, porządnie przewieszoną przez oparcie brunatnegofotela stojącego naprzeciwko.Dopiero gdy usłyszał glos Kathleen wołający z góry:  Lloyd!Czy mógłbyś z łaski swojej otworzyć drzwi?  przypomniał sobie dokładnie, gdzie sięznajduje.Naciągnął spodnie i ścisnął je w garści, gdyż obandażowanymi palcami nic mógł zapiąćguzika Za matową taflą szkła w drzwiach widać było chybotliwą ciemną sylwetkę mężczyznyw granatowym garniturze.Posługując się dłonią niczym wielkimi szczypcami do homarów,Lloyd otworzył drzwi.Aańcuch pozostawił nie zdjęty. Kto tam?  zapytał.Mężczyzna odwrócił się.Był to sierżant Houk.Nieco dalej, trzymając ręce wkieszeniach i pogwizdując pod nosem, stał detektyw Gable.Na podjezdzie obok osmalonego iporysowanego BMW Lloyda stał buick sierżanta Houka, za nim zaś błękitno biały wózpatrolowy Urzędu Szeryfa Hrabstwa San Diego, z siedzącym za kierownicą młodym zastępcąszeryfa o twarzy bladej, jakby posypanej mąką. Nie ma pan nic przeciwko temu, byśmy weszli do środka, czy też może w czymśprzeszkadzamy?  zapytał sierżant Houk.Lloyd opuścił łańcuch. Jestem zdumiony, że wiedział pan, gdzie mnie szukać. Prawdę mówiąc, nie wiedzieliśmy.Zeszłej nocy nadaliśmy na całe hrabstwokomunikat, że poszukujemy pańskiego samochodu, a ten bystry chłopak, zastępca szeryfa,przypadkiem zauważył go z samego rana przed domem pani Kerwin i zadzwonił po nas.Wpołudniowej Kalifornii niewiele jest białych BMW z rejestracją RYBKA. Przekraczając próg, popatrzył przez ramię na samochód Lloyda i dodał: Ani takich poobijanych.Mam nadzieję, że nie zamierza pan wjechać nim w tymstanie na autostradę? Miałem drobny wypadek  odpowiedział Lloyd, usiłując nasadą dłoni przepchnąćguzik od spodni przez dziurkę. Widzę, że to nie żarty.Czy to przy tym pokaleczył pan sobie ręce? Właśnie, poparzyłem je sobie.To nic poważnego.Kilka pęcherzy i tyle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •