[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie martwię się.Zadaję tylko proste pytanie.RLT Notujemy wszystkie numery rejestracyjne.I. Kto wpuścił tutaj tych ludzi? Barnaby ze złością wskazał głową w kie-runku kobiety i mężczyzny, wychodzących właśnie z windy. Nie wiesz, jakzabezpieczyć miejsce zbrodni? Zjedzcie na dół zawołał nadinspektor Willougby najgłośniej, jak potra-fił.Gniewnie pomachał rękami, patrząc na parę przybyszy. Zjeżdżajcie! Na-tychmiast!Wycofali się chyłkiem do windy. Ten dojazd, cały ten poziom powinien być oklejony taśmą.I schody, któ-rymi uciekł.Co tu, u diabła, robisz, człowieku? Wszystko to właśnie robimy, proszę pana. No to robicie to za wolno! Jej samochód to humber hawk, tak przy okazji wtrącił sierżant Troy.Bardzo stary.Willoughby rzucił sierżantowi gniewne spojrzenie.Nie lubił, kiedy mu prze-rywano, nawet gdy robił to ktoś równy mu rangą.A już ten ubrany po cywilnemuparweniusz. Jest tam wskazał głową Troy z jeszcze większą bezczelnością. Mam oczy, sierżancie.Dziękuję. Chcę, żebyście go odgrodzili rzekł Barnaby. I żeby obejrzeli gotechnicy.Każdy cal. Co?Może i ma oczy, pomyślał sierżant Troy, ale jego uszy nie na wiele się przy-dają. Nie mam zwyczaju powtarzać dwa razy, Willoughby.Po prostu proszę te-go dopilnować. Tak jest.RLT Gdzie ją znaleziono? Tutaj Willoughby poprowadził ich do szkarłatnego renault megane.Leżała przed samochodem.Powiedziałbym o metr, półtora od osłony chłodnicy.Barnaby przyjrzał się bliżej samochodowi.Dostrzegł niewielkie, lecz wyraznewgniecenie na skraju maski.W myślach zobaczył, jak z olbrzymią siłą ląduje naniej głowa Ann Lawrence, i znów poczuł mdłości.Potem nakazał sobie nie prze-sadzać z takimi żywymi fantazjami.Mogła zostać uderzona czymkolwiek.Ale wtakim razie, dlaczego przestępca ciągnąłby ją do samochodu? Poza tym rana byławysoko, z przodu czaszki.Jak często złoczyńcy podchodzą do ofiary, patrzą jejw oczy i uderzają? Raczej skradają się, przemykają i podchodzą chyłkiem.Skra-dają się cicho z tyłu i wtedy atakują.Barnaby rozejrzał się. Doszła aż tutaj. Stanął w pewnej odległości, w przejściu między samo-chodami. Prawdopodobnie kierowała się do windy.On szedł za nią i skoczył,potem ciągnął ją do renault.Tutaj, obok tej plamy oleju, widać ślady obcasów.Itutaj, bliżej samochodu, też. To już zauważyłem, proszę pana. To dobrze, Willoughby powiedział nadinspektor z niedowierzaniem,które lepiło się do jego słów niczym toffi. Teraz musimy obejrzeć megankę,dobrze ją przebadać. Oczywiście.Nastąpiła cudowna pauza, którą Barnaby z rozkoszą przeciągał.Było oczywi-ste, że Willoughby nie wiedział dokładnie, dlaczego czerwony samochód ma zo-stać przebadany.Lęk przed tym, że będą go uważać za głupca, powstrzymywałgo przed zadaniem pytania.Ale jeżeli tego nie zrobi, to gdy technicy zapytają go,czy szukają czegoś konkretnego, nie będzie wiedział.To dzięki takim chwilom, westchnął nadinspektor z zadowoleniem, naszapraca przynosi radość.Sierżant Troy powiedział: Spójrzcie tutaj. Co? Nadinspektor Willoughby przepchnął się do samochodu, odsuwającTroya na bok.RLT Jak można zrobić sobie takie wgniecenie w takim miejscu? Sierżant po-kiwał głową nad maską i mówił przez ramię do swojego szefa. Nie podczaskolizji, to pewne. Racja uśmiechnął się Barnaby. Trafne spostrzeżenie, sierżancie.Willoughby, wściekle zazdrosny i rozdrażniony, wpatrywał się w samochódpłonącymi oczyma.Spali lakier, jeśli nie przestanie, pomyślał Barnaby. Dopilnuj, żeby technicy dostali wszystko, co miała na sobie. Naturalnie, nadinspektorze. I chcę mieć kasetę z przesłuchaniem człowieka, który ją znalazł.Dobra obrócił się w tył. To chyba wszystko.Na razie. Sprawdzę bilet parkingowy w humberze, proszę pana.To da nam dokładnyczas przybycia pani Lawrence. Bez wątpienia jesteś dzisiaj w formie, Troy.Troy dumnym krokiem i z płonącymi z przyjemności uszami skierował się wstronę humbera.Gdy obaj mężczyzni wychodzili z budynku, zadzwonił telefon Barnaby'ego.Była to sierżant Brierley z informacją, że w końcu przyszła kaseta z nagraniemanonimowego zgłoszenia z nocy, podczas której zaginęła Carlotta Ryan.Kiedy sierżant skończyła mówić, nadinspektor zapytał, czy zajęłaby się jesz-cze jedną sprawą.Troy słuchał z pewnym zdumieniem.Nie poprosił o wyjaśnie-nie, miał swą dumę.I tak usłyszałby pewnie: Domyśl się", a potem, kiedy to bysię mu nie udało, czułby się dwa razy gorzej niż teraz, kiedy w ogóle nie zapytał.Ale jakie rowery"!Już w pół godziny po opuszczeniu szpitala przez Barna-by'ego i Troya wieśćo napaści na Ann Lawrence obiegła wieś.Niedługo pózniej, poprzez Connie Da-le, naczelnik poczty, której córka była pielęgniarką na oddziale geriatrycznym,dotarły do mieszkańców straszne szczegóły.RLTTym razem reakcja Ferne Basset bardzo się różniła od reakcji na śmierć Char-liego Leathersa.Niezdrowe zadowolenie zastąpił autentyczny ból, ponieważwiększość mieszkańców znała Ann od czasów, gdy była małą dziewczynką.Byłalubiana za łagodne i skromne zachowanie oraz dyskretną życzliwość.Padło wieleuwag w rodzaju: Dzięki Bogu, że jej ojca już tu z nami nie ma" i Jej biednamatka musi przewracać się w grobie".Zastanawiano się głośno, jak, na litość bo-ską, wielebny sobie poradzi.Trudno byłoby dokładnie wskazać, kiedy sytuacja w Starym Probostwie stałasię tajemnicą poliszynela.Może wtedy, gdy komuś zatrzaśnięto przed nosemdrzwi.Albo kiedy czyjeś zatroskane telefony spotkały się z dziwnym i głębokoniezadowalającym przyjęciem.Jednej czy dwóm osobom rzucono słuchawką.Komuś innemu odpowiedział obcy głos.Obiecał poprosić do telefonu panaLawrence'a, po czym nikt nie podchodził, choć było słychać męskie głosy i gło-śny śmiech.Pózniej odkryto, że wielebny nawet nie wybrał się do szpitala, gdziejego żona leżała na granicy śmierci.Na wieść o tym wszystkim Hetty Leathers głęboko się zmartwiła.Bardzochciała tam być, choćby tylko po to, by pani Lawrence wiedziała, że jest przy-najmniej jedna osoba, która się o nią troszczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]