[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Talleyrand nie ustępował:- Najjaśniejszy panie, to jużnie pora na żarty, dziś się ważylos Polski, a dokładniej losnaszej racji stanu w tym kraju.- Naprawdę?Cesarz stąpał ostrym krokiemprzy ścianie z oknami, które nadziedziniec zamkowy wychodziły,mijając kolejne apartamenta, aminister kuśtykał za nim, jakbygonił uciekającego, i sapiąc zwysiłku wyrzucał z siebiegorączkowe słowa.Ja szedłemtrzy kroki z tyłu, w plecycesarza wpatrzony.- Sire!- Talleyrand, czyż nierozstrzygnęliśmy już tejkwestii? Dlaczego mnie męczysz?- Dla tych samych powodów, októrych już mówiłem, sire.Niesą one błahe.Dombrosky mało wPolsce znaczy, kogóż onreprezentuje? Po powrocie dokraju znalazł niewielu swychpodkomendnych z Legionów.- To już rzeczywiście mówiłeś.Powtarzasz się, co zazwyczajjest oznaką starości.- Kpij ze mnie, sire, ale niez francuskiej racji stanu! Jeślinawet obiecałeś Dombrosky.emu, ao ile wiem nie zrobiłeś tegobezpośrednio, to przecież wobeckondotiera żadne dalekosiężneobietnice nie mają znaczenia.WPolsce doskonale wiedzą, żemożesz tego Sasa odwołać wkażdej chwili, przerzucić nainny front europejski, a nawetzwolnić z wojska jak zwykłegonajemnika.Sire, przecież on,zanim wstąpił do armii polskiej,przez dwadzieścia lat służył wsaskiej.- Czytałeś Rulhi~ere.a i nicnie wiesz o Sasach na polskimtronie? Masz doprawdyzadziwiające luki wwykształceniu, Talleyrand.Przez tych dwóch monarchówSaksonia i Polska są ze sobązwiązane bardzo mocnymi więzamihistorycznymi, dlatego Polacybardzo chętnie służyli w armiisaskiej.Możesz natomiast niewiedzieć, że Dombrosky jesttylko półkrwi Sasem, po matce.Zresztą ojczyznę się wybiera,podobno jest ona tam, gdzie sięchce umrzeć.Czy powiesz mi, żeja nie jestem Francuzem, bojestem Korsykaninem?.Winieneśteż wiedzieć, że Polacy w swejukochanej konstytucji majowejpostanowili, iż następcą królaStanisława, jeśli ten zemrzebezpotomnie, będzieprzedstawiciel królewskiejfamilii saskiej.Nikt ich dotego nie zmuszał.- To w żadnym stopniu niezmienia postaci rzeczy, sire! Tojuż nie jest ta sama Europa,okoliczności i warunki sięzmieniły, nasi jakobinizdejmując głowę królowiprzewrócili świat do górynogami.- A czyż ty nie maczałeś w tympalców? Przypomnij mi łaskawie,jeśli się mylę.- Sire, teraz ważne jest tylkoto, że pomylisz się ogromnie niesłuchając mojej rady!Miałem ochotę kopnąć go wtyłek.Dwa szybsze kroki doprzodu i szpicem buta! Cesarzjuż nie odpowiadał, szedłmilcząc, z zaciśniętymi ustami,coraz szybciej, a Talleyrand zcoraz większym wysiłkiempowłóczył za nim kulasem, równałsię z nim i zostawał, chrypiałmu do ucha, zdało się chceucapić za ramię, zatrzymać iprzekonać.-.wyniesieniePoniatosky.ego umocni wiaręPolaków w nasze intencje iwzmocni entuzjazm, a to da namwielu rekrutów.W tym klimacienasz zmarznięty żołnierzpotrzebuje wsparcia wojskpolskich, bardziejzahartowanych do zimy.Sire,jesteś największym z wodzów,rozumiesz to lepiej ode mnie,więc czemu.Przeszliśmy ponad pół drogi,drzwi do sali były coraz bliżej.W ciszy korytarza dudniły równowojskowe obcasy Napoleona, arytm ich uderzeń zakłócaładreptanina trzewików ministra.Prawy z nich był wysoki,lekarski, na kulawą nogę iklaskał o tafle pawimentu niczymkijanka w ręku kobiety bijącawodę, lewy ciągnął się za nim,skrzypiąc dokuczliwie.Jastarałem się iść na palcach.- Sire, na miłość boską,Francji nie stać na utratętakiego sojusznika jak Polska!Poniatosky ma kolosalne wpływy ipójdzie za nim całaarystokracja, a za nią całynaród, jeśli zaś postawimy najakobinów, możnowładztwo możeulec podszeptom Petersburga,Wiednia i Berlina! Tzartorysky,przyjaciel cara, robi wszystko,by magnaci polscy nie wiązalisię z nami, obiecują im złotegóry, Polskę prawie od morza domorza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]