[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Znam cię, prawda?Twarz Wisnera wykrzywił szyderczy grymas.- Jasne.Często na siebie wpadaliśmy w dawnych złych czasach, kiedy pracowałeś dla miasta, zamiast je posiadać.- Tak.Wisner.- Zlustrował go szybkim, lekceważącym spojrzeniem.- Może mam kiepską pamięć, ale nie przypominam sobie, żebyś wtedy był takim durniem jak teraz - rzucił, po czym wepchnąłchichoczącą Deborah do limuzyny.- Dobra robota - stwierdziła.- Będę musiał rozważyć kupno „The Word” tylko po to, by móc go z radością wyrzucić.- Przyznam się, że podziwiam twój sposób myślenia.- Deborah zsunęła z westchnieniem buty i zamknęła oczy.Pomyślała, że mogłaby się przyzwyczaić do podróżowania w ten sposób.Wygodne szerokie siedzenia i muzyka Mozarta, płynąca cicho z głośników.Szkoda, że to nierealne.- Strasznie mnie bolą nogi.Będę musiała kupić sobie krokomierz, żeby sprawdzić, ile kilometrów pokonuję podczas przeciętnego dnia w sądzie.- Pojedziesz do mnie, jeżeli ci obiecam masaż stóp?Otworzyła jedno oko i pomyślała, że pewnie jest w tym dobry.W masowaniu kobiecych stóp - albo czegokolwiek, co akurat boli.- Nie.- Znowu zamknęła oko.- Muszę wracać do biura.Poza tym jest z pewnością mnóstwo innych stóp, które możesz masować.Gage otworzył na moment szybę, by powiedzieć Frankowi, dokąd ma jechać.- Czy to cię gnębi? Te inne.stopy w moim życiu?Nienawidziła myśli, że tak właśnie jest.- To już twoja sprawa.- Ale ja lubię wszystko, co jest twoje - stopy, nogi, twoją twarz.I całą resztę pomiędzy.Zignorowała albo raczej starała się zignorować lekki dreszczyk podniecenia - widomą reakcję na jego słowa.- Zawsze próbujesz uwodzić kobiety na tylnym siedzeniu limuzyny?- A wolałabyś gdzie indziej?Otworzyła oczy.Pewne sprawy lepiej załatwić od razu.- Gage, dużo myślałam o tej sytuacji.- Sytuacji? - powtórzył z czarującym uśmiechem.- Tak.- Wolała nie nazywać tego związkiem.- Nie zamierzam udawać, że mi się nie podobasz.Albo że nie pochlebia mi to, że o mnie zabiegasz.Ale.- Ale? - Podniósł do ust jej dłoń i musnął wargami przegub.Skóra w tym miejscu miała świeży zapach deszczu.- Nie.- Zająknęła się, gdy odwrócił jej rękę, by złożyć leniwy, gorący pocałunek we wnętrzu dłoni.- Nie rób tego.- Uwielbiam, kiedy jesteś taka chłodna i zasadnicza, Deborah.Jestem szaleńczo ciekawy, jak szybko potrafię cię rozpalić.- Dotknął wargami jej nadgarstka i poczuł szybkie uderzenia pulsu.- Co mówiłaś?33Czy to może być prawda? Która kobieta byłaby w stanie myśleć racjonalnie, kiedy on na nią patrzy? Albo kiedy jej dotyka? Deborah cofnęła szybko rękę i powiedziała sobie, że na tym właśnie polega jej problem.- Nie chcę brnąć dalej w tę.sytuację z kilku istotnych powodów.- Uhm - mruknął i zaczął się bawić perłą w jej uchu.Odepchnęła jego rękę.- Mówię serio.Wiem, że przywykłeś brać i rzucać kobiety jak żetony w kasynie, ale mnie to nie interesuje.Graj sobie z kimś innym.- To ciekawa metafora - przyznał.- Czasami jednak wolę zatrzymać wygraną, niż dalej obstawiać.Odwróciła się, rozgniewana.- Wyjaśnijmy sobie jedno.Ja nie jestem wygraną tego tygodnia.I nie mam najmniejszego zamiaru być środową brunetką po wtorkowej blondynce.- Czyli znowu wracamy do tych stóp.- Możesz to uznać za żart, ale ja - zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i zawodowej - podchodzę do życia bardzo poważnie.- Może zbyt poważnie.Żachnęła się.- To moja sprawa.Rzecz w tym, że nie zamierzam zostać jednym z twoich podbojów.Nie mam ochoty zadawać się z tobą w żaden sposób, w żadnej formie i na żadnym poziomie.- Spojrzała przez okno i gdy limuzyna podjechała do krawężnika, rzuciła: - Tutaj jest mój przystanek.Zaskakując i siebie, i ją, odwrócił się nagle i pociągnął ją tak, że wylądowała mu na kolanach.- Już ja dopilnuję, żebyś się tak uwikłała, że się nigdy nie wypłaczesz - powiedział Gage i zawładnął ustami Deborah.Nie walczyła.Nie wahała się.Ostygły emocje, jakie przeżywała w trakcie jazdy - pozostało jedynie pożądanie.Nieodparte.Naglące.Porywające.Zanurzyła palce w jego włosy, a jej usta zaczęły gwałtownie i łapczywie poruszać się pod jego ustami.Nigdy dotąd nie pragnęła nikogo w ten sposób.Nawet w najśmielszych marzeniach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]