[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.C.J.bez wahania podszedł do biurka z wiśniowego drewna.Ktoś już zdążył je odkryć i niedbale rzucona jasna płachta leżałana podłodze.Na dużym blacie stał komputer i faks.Solidny, stalowy zamek trochę się opierał, lecz po dziesięciuminutach dał za wygraną.C.J.otworzył szufladę i ujrzał w niejplik papierów oraz kilka dużych paczek banknotów.- Gotóweczka na nieprzewidziane wydatki - mruknął, przeglądając dokumenty.Dotarł do połowy i znieruchomiał.- O, Tamaro - szepnął.- Cholernie mi przykro.Nie zastanawiała się, tylko zrobiła to, co przyszło jej dogłowy.Włożyła czarne dresowe spodnie C.J.i swój czarny, jedwabny golf.Wezwała taksówkę i wysiadła pół kilometra oddomu Patty.Powinna iść do frontowego wejścia.Zadzwonić do drzwii zażądać wyjaśnień od swojej najlepszej przyjaciółki.Ale przekradała się jak złodziej, przyciskając dłoii do żołądka, żeby powstrzymać mdłości.To nie może być Patty.Wykluczone.Idiotka z ciebie, Tamaro.W salonie paliło się światło.Mimo późnej pory Patty jeszczenie spała.Tamara zatrzymała się przy ogrodzeniu z kutego żelaza.Coteraz? Co chcesz udowodnić? Spojrzała w okna sypialni.Byłyciemne.W dzieciństwie Patty powadziła dziennik.Każdego wieczoruopisywała wydarzenia minionego dnia.Później wsuwała pamiętnik pod materac.Wystarczy pięć minut.Trzeba tylko po cichu wejść, wziąćpamiętnik i zmykać.Łatwizna.Patty nie spodziewała się włamania.Po tylu latach na pewno czuła się całkiem bezpieczna.Tamara zatrzęsła się z gniewu.Ostrożnie uchyliła bramęi przemknęła się na tyły domu.Przyłożyła ucho do szklanych,zasuwanych drzwi i usłyszała szmer głosów.Nie tędy droga.Stąd wchodziło się prosto do kuchni, którą było dobrze widaćz salonu.Tamara przygięła się i szybko dotarła do balkonowychdrzwi sypialni.Nie były zamknięte na klucz.Mieszkańcy Sedony czuli siębezpiecznie, rozpieszczeni niskim wskaźnikiem przestępczości.Tamara wślizgnęła się do wnętrza.Przestronny pokój zalewało światło księżyca, wpadające przez świetlik w suficie.Na dużym, przykrytym różową kapą łóżku leżało sześć poduszek w jedwabnych poszewkach, a na ścianie wisiało ogromne malowidło przedstawiające postaci Indian.Niewątpliwie pochodziłoz galerii Patty i wyglądało na bardzo drogie.Patty żyła na wysokiej stopie.Wyposażenie tego domu sugerowało, że jest wręcz bogata.Tamara poczuła, że drżą jej ręce.Była coraz bardziej wściekła.W tej chwili nie miała w sercu aniodrobiny zrozumienia.Kucnęła przy łóżku i wsunęła rękę pod materac.Terazlepiej słyszała głosy rozmawiających ludzi.Patty sprawiaławrażenie zdenerwowanej, mężczyzna mówił wolniej, uspokajającym tonem.Tamara usiłowała wymacać pamiętnik.Weź go i znikaj.Musisz zdobyć dowód.Spisane czarno nabiałym przyznanie się do winy.Opis tego, co ci zrobiła twojanajlepsza przyjaciółka.Tamara usłyszała zbliżające się kroki, stukot obcasów naparkiecie.Błyskawicznie ukryła się za łóżkiem i wstrzymałaoddech.Ktoś otworzył szufladę w holu.Czegoś w niej szukał.Potem ją zamknął i odszedł.Tamara ostrożnie wychyliła się zzałóżka.W holu paliło się światło.Czuła, że się poci, a serce wali jej jak oszalałe.Idź stąd, dajsobie spokój! Nie mogła iść.Musiała poznać prawdę.Musiałaznaleźć ten cholerny dziennik.Przecież i tak niczym nie ryzykowała.Już aresztowano ją zamorderstwo.Nie miała nic do stracenia.Znów zagłębiła rękę pod materac.I nic.Nic, do cholery.Spojrzała na nocną szafkę.Odsunęła szufladę, przeszukałają.Nic.Może w szafie?Uciekaj z tego domu, Tamaro! To zbyt ryzykowne.Jesteśgłupia.Nie zważając na głos rozsądku, ruszyła do garderoby.Po obustronach wisiały konserwatywne kostiumy i eleganckie suknie.Na półkach stały niezliczone pary pantofli.Na jednej leżały teżjakieś książki, więc zaczęła je przeglądać.- Proszę, proszę, kogo my tu mamy?Rozbłysło światło.Tamara zamarła.To nie był głos Patty.Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z senatorem George'emBrennanem.C.J.opuścił dom senatora frontowymi drzwiami, nie przejmując się systemem alarmowym.W samochodzie natychmiastzadzwonił z telefonu komórkowego do domu.Po czwartym sygnale włączyła się automatyczna sekretarka.- No dalej, Tamaro! Zbudź się.Podnieś słuchawkę.Nie podniosła również za drugim razem.C.J.zaklął.Jużwiedział, co się stało.Nacisnął pedał gazu i wystukał numerszeryfa Brody'ego.- O.ona? - Siedząca na brzegu pięknej skórzanej kanapyPatty ścisnęła w dłoniach szklaneczkę whisky, gdy George przywlókł Tamarę do salonu.- Mówiłem ci, że słyszę jakieś szmery.- Popchnął Tamarędo przodu, a ona się potknęła.- Przynajmniej odpowiednioubrana.Patty, weź broń.Będzie wyglądało na to, że zastrzeliłaśwłamywacza.- Patty.- Tamara spojrzała na przyjaciółkę, która nawetnie drgnęła, zielone oczy były całkiem bez wyrazu.Tylko rude,opadające na plecy loki lśniły.Tamara pamiętała, że dawniejwiele razy zaplatała je w gruby, francuski warkocz.- Przynieś broń - polecił senator, a Patty zadrżały ręce.- Nie! - Tamara utkwiła spojrzenie w twarzy przyjaciółki,usiłując napotkać jej wzrok.- Patty, nie słuchaj go.- Ja.nie.- W głosie Patty zabrzmiała błagalna nuta.- Jeden strzał - powiedział senator - i wreszcie będzie powszystkim.- Patty, nie! Zabicie mnie niczego nie zakończy! Już nigdynie będziesz mogła popatrzeć sobie w oczy! Będzie cię prześladować widok mojego ciała na tej podłodze.Dobrze wiesz, że niema czegoś takiego jak koniec, prawda? Czy przez te dziesięć latbez przerwy nie towarzyszyło ci wspomnienie o moich rodzicach zmiażdżonych w samochodzie?- Zamknij się! - warknął Brennan.Uderzył ją otwartą dłoniąw twarz i Tamara upadła.Poczuła w ustach smak krwi, wargi jej pulsowały.Podniosłasię i na czworakach spojrzała na Patty.- Opowiedz mi o tym - szepnęła.- O tym wszystkim, cozrobiłaś tamtej nocy, o tym, jak bardzo chciałaś się przyznać, alezanadto się wstydziłaś.Zrozumiem cię.Jestem twoją najlepsząprzyjaciółką.- Nie zasługuję na przyjaciółkę.Za nimi senator zaczął otwierać szuflady.Szukał broni.Tamaranie miała co do tego wątpliwości.Przysunęła się bliżej Patty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •