[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wściekła, upokorzona i zawstydzona, umierałaby zgłodu, ale na razie nie potrafiła myśleć o jedzeniu.Bez przerwyzastanawiała się, jak mogła tak się wygłupić ostatniej nocy!Na szczęście od rana nie widziała jeszcze Zacka.Pewnie się gdzieśukrywał, bojąc się, że znowu rzuci się na niego i będzie błagać o.Zgłuchym jękiem ukryła twarz w dłoniach, wściekła, że jego reakcja zabolałają aż tak bardzo.Musiała się opanować.Nie chciała, by widział ją w takimstanie.Wyprostowała się i spróbowała przywrócić twarzy normalny wyraz.Zack nie zobaczy, jak bardzo ją upokorzył.86RS- Nie dam po sobie poznać, że przejęłam się twoją reakcją, ty.ty.-mruczała zirytowana.- Dupku? - usłyszała za plecami.Zamarła.No nie! Był ostatnią osobą, którą miała ochotę teraz widzieć,a mimo to pojawił się niespodziewanie, burząc jej względny spokój.Zdenerwowana odwróciła się do niego.Stał tuż obok.Nie miał na sobiekoszuli, kropelki wody połyskiwały na szerokiej klatce piersiowej, a prze-moczone dżinsy ciasno opinały długie nogi.Wściekła na siebie, że zwracauwagę na te nieistotne szczegóły, spojrzała na jego twarz.Odchrząknęła,poirytowana własnymi myślami.- Dupku? - powtórzyła.- O, widzę, że nie zmarnowałeś tej nocy,przeprowadziłeś dogłębną analizę swojej osobowości i wyciągnąłeś słusznewnioski.Spiorunował ją wzrokiem, ale nic nie odpowiedział.Przeciągnął rękąpo włosach, rozpraszając wokół kropelki wody.Przy okazji zauważyłatatuaż.Jego biceps otaczały dwa splecione węże.Opalona skóra połyskiwaław słońcu, kropelki wody spływały z niej leniwie, tworząc własne ścieżki,mięśnie grały pod skórą przy każdym ruchu.Wpatrywała się w niego jakzahipnotyzowana.Dlaczego tak na nią działał?! Do tej pory nie przepadała za typemtwardziela na motorze, z szerokim uśmiechem i ponętnym ciałem.Miałatego dość, musi wziąć się w garść, już zrobiła z siebie idiotkę, nie będziepogarszać sytuacji.Odetchnęła głęboko i spytała:- Ten mały szlaczek, to jedyny tatuaż, jaki masz?87RS- A ty, ile ich masz? - odbił piłeczkę.Spoglądał na nią z przechylonągłową, uśmiechając się złośliwie.Jak on to robi, pomyślała.Jak mu się udaje doprowadzić ją jednymspojrzeniem do takiego stanu? Popatrzyła na jego kpiąco wygięte usta iprzypomniała jej się ostatnia noc i jego pocałunek, i.Dość tego! Nie możewciąż myśleć o Zacku.Odwróciła głowę.Może kiedy nie będzie na niegopatrzyła, łatwiej zapanuje nad emocjami.- Więc - zaczęła znowu - gdzie ukryłeś resztę swoich tatuaży?Ledwo skończyła, dotarł do niej podtekst tego, co powiedziała.Co zaidiotyczne pytanie, skarciła się w myślach.Poproś go może, żeby ci jeszczeje pokazał.- Jeśli na twoim gluteus maximus jest napis: kopnij mnie", naprawdęszkoda, żebyś to ukrywał.- Rozpaczliwie próbowała ratować sytuację, niechcąc zrobić z siebie jeszcze większej idiotki, ale to też nie było najlepszeposunięcie.Jęknęła cicho.Może lepiej będzie w ogóle się nie odzywać. Naprawdę szkoda, żebyś to ukrywał", drwił chochlik w jej głowie.Szkoda,żebyś cokolwiek ukrywał, Zack.Spojrzała na niego, próbując ukryćzmieszanie.Uśmiechał się szeroko, ale jego oczy pozostawały zimne jakstal.- Jeśli chcesz wiedzieć, nie mam więcej tatuaży, ale wezmę pod uwagętwoją sugestię dotyczącą mięśni pośladkowych.Głodna? - spytał po chwili.Pokręciła głową i odwróciła wzrok.- Nie bardzo.Co się z nią dzieje? Mówiła głupstwa, zachowywała się tak, że jejojciec dostałby zawału, gdyby to zobaczył, a wszystko tylko dlatego, że88RSfacet, który stał właśnie obok, miał szeroką klatkę piersiową, po którejspływały kropelki wody.To niedorzeczne.- Daj spokój, Liv.Już raz zemdlałaś, musisz coś zjeść, tym razem niema z nami Marca, może być gorzej.- Być może, ale co moglibyśmy zjeść? Piasek? Chyba że.Znalazłeścoś jadalnego na łodzi?- Tak, dwie kanapki z szynką i ogórkiem konserwowym, i.- wyliczałz błogim uśmieszkiem.Wiedziała już, że żartował.Jej nadzieja na jedzenieumarła nagłą śmiercią.- Zjadłem je na śniadanie.- Dwie kanapki! Całe dwie kanapki! I sam je zjadłeś!? Zwinia! -Próbowała utrzymać ten dobry nastrój, ale nie bardzo jej się to udawało.- A może chciałabyś zadzwonić po pizzę? - spytał złośliwie.- Uhmm.- mruknęła zrezygnowana.- Masz wisielcze poczuciehumoru.Ale próbuj dalej, może będzie lepiej.Uśmiechnął się z wyższością.- Dziecko miasta - mruknął.- Jak tam odkrywanie dzikości? Nieradzimy sobie bez pizzy na telefon i innych zdobyczy cywilizacji? - Złapałją za ramię i poprowadził w stronę małego wzniesienia nad brzegiem.- O czym ty mówisz?- To będzie twoja pierwsza lekcja przetrwania.-Wskazał niskie,uschnięte krzaki, które porastały pagórek.- Nazbieramy tego i zrobimyognisko.- Sięgnął do kieszeni i wyciągnął duży nóż z mocnym ostrzem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]