[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciarki przebiegły mu po plecach.Wstał szybko, wyszedł z szopy i jąłchodzić.Za szopą rozległy się głosy. Kto tam?  zawołał książę Andrzej.Czerwononosy kapitanTimochin, były dowódca kompanii Dołochowa, teraz, z powodu ubytku oficerów, dowódcabatalionu, nieśmiało wszedł do szopy.Za nim weszli: adiutant i płatnik pułkowy.Książę Andrzej wstał pośpiesznie, wysłuchał meldunków oficerów, dal im jeszcze pewnerozkazy i zamierzał ich odprawić, gdy zza szopy dobiegł go znajomy, z lekka sepleniący głos. Que diable!96  powiedział głos człowieka, który o coś uderzył.Książę Andrzej wyjrzał z szopy i zobaczył zbliżającego się Pierre'a.Pierre potknął się oleżącą żerdz i o mało nie upadł.Księciu Andrzejowi było w ogóle niemiło spotykać się z ludzmize swego świata, a szczególnie z Pierre'em, który mu przypominał wszystkie ciężkie chwile,jakie przeżył podczas ostatniego przyjazdu do Moskwy. A więc tak  powiedział. Skąd się tu bierzesz? Nie spodziewałem się.Kiedy to mówił, jego oczy i twarz wyrażały coś więcej niż oschłość  wyrażały wrogość,którą Pierre zauważył natychmiast.Zbliżył się do szopy w nader ożywionym usposobieniu, alegdy zobaczył wyraz twarzy księcia Andrzeja, poczuł się skrępowany i nieswój. Przyjechałem.tak.wiesz, książę.interesuje mnie rzekł Pierre.Już tyle razy powtarzałdziś bezmyślnie te słowa  interesuje mnie. Chciałem widzieć bitwę. Tak, tak, a co bracia masoni mówią o wojnie? Jak jej zapobiec?  rzekł drwiąco książęAndrzej. Co w Moskwie? Jak tam moi? Czy wreszcie przyjechali do Moskwy? zapytałpoważnie.Przyjechali.Julie Drubecka mówiła mi.Pojechałem do nich, ale nie zastałem.Wyjechali podMoskwę.96Do diabła!157 XXVOficerowie chcieli odejść, ale książę Andrzej, jak gdyby nie chcąc pozostawać sam na sam zeswym przyjacielem, zaproponował im, żeby posiedzieli i napili się herbaty.Przyniesiono ławki iherbatę.Oficerowie nie bez zdziwienia patrzyli na otyłą postać Pierre'a i słuchali jego opowiadańo Moskwie i o rozlokowaniu naszych wojsk, które udało mu się objechać.Książę Andrzejmilczał, a twarz miał tak nieprzyjemną, że Pierre zwracał się raczej do dobrodusznego dowódcybatalionu Timochina niż do Bołkoóskiego. Tak więc zrozumiałeś dyslokację wojsk?  przerwał mu książę Andrzej. To znaczy co?  rzekł Pierre. Ponieważ nie jestem wojskowym, nie mogę powiedzieć,żeby tak całkiem, ale jednak ogólnie zrozumiałem. Eh bien, vous etes plus avance que qui cela soit97 oświadczył książę Andrzej. A!  rzekł Pierre zdziwiony, patrząc przez okulary na księcia Andrzeja. A co książępowiesz o nominacji Kutuzowa?  zapytał. Bardzom się ucieszył z tej nominacji, ale to wszystko, co wiem  powiedział książęAndrzej. A jakie jest pańskie zdanie o Barciayu de Tolly? W Moskwie opowiadano o nim Bóg wieco.Co pan o nim sądzi? Ich zapytaj  rzekł książę Andrzej wskazując na oficerów.Pierre spojrzał na Timochina pytająco, z uśmiechem pobłażliwości, z jakim wszyscy zwracalisię do niego. Jakby się niebo przed nami otworzyło, jaśnie panie, kiedy nastał jego dostojność  rzekłTimochin wciąż spoglądając nieśmiało na swego pułkownika. Dlaczegóż to?  zapytał Pierre. Choćby wedle drew albo furażu.Od Zwięcian cofaliśmy się, a nie wolno było tknąć anichrustu, ani sianka, ani niczego.A przecie kiedy my odstępujemy, to jemu się wszystko dostaje,czy nie tak, proszę księcia?  zwrócił się do swego pułkownika. A ty ani się waż.W naszympułku dwóch oficerów poszło pod sąd za te sprawy.A kiedy nastał jego dostojność, wszystkostało się proste.Niebo się otworzyło. Dlaczego tamten zabraniał?Timochin oglądał się skonfundowany, nie wiedząc, jak i co odpowiedzieć na takie pytanie.Ztym samym pytaniem Pierre zwrócił się do księcia Andrzeja. Aby nie rujnować kraju, któryśmy oddawali nieprzyjacielowi  odpowiedział książęAndrzej ze złośliwą drwiną. To sprawa zasadnicza: nie wolno grabić kraju i przyzwyczajaćżołnierzy do maruderstwa.W Smoleńsku także słusznie przewidywał, że Francuzi mogą nasotoczyć i że mają większe siły.Ale nie mógł zrozumieć tego  książę Andrzej krzyknął naglecienkim głosem, jakby mu się to wyrwało  nie mógł zrozumieć, żeśmy tam po raz pierwszy bili97Wobec tego wiąz więcej niż ktokolwiek inny.158 się o rosyjską ziemię, że wojsko miało takiego ducha, jakiegom jeszcze nigdy nie widział, żeśmydwa dni z rzędu odpierali Francuzów i że ten sukces udziesięciokrotniał nasze siły.Kazał sięcofać i wszystkie wysiłki i straty szły na marne.Nie myślał o zdradzie, starał się robić wszystkojak najlepiej, wszystko obmyślał; ale właśnie dlatego się nie nadawał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •